My humaniści zazdrościmy nauczycielom przedmiotów ścisłych, przyrodniczych tej
możliwości eksperymentowania, kiedy
wynik, wniosek jest oczywisty i pojawia się na oczach uczniów. Jest zanurzony w probówce, zawarty w ulatniającym
się gazie, toczy się jak kula po równi pochyłej, skrapla na ściankach szklarni
i wynika z matematycznego działania. To niesprawiedliwe, że my humaniści
poruszamy się w sferze prawdopodobnych interpretacji, w świecie przekonań i
gustów.
Gdyby
tak wprowadzić elementy nauczania poprzez eksperymentowanie na lekcje języka
polskiego?
Takie
nauczanie mnie najbardziej interesuje, ponieważ wykorzystuje naukowe
dowodzenie, procedurę eksperymentu, ale też pewien rodzaj magii i czarów. Chcę, żeby uczenie było takim magicznym
procesem.
Dziś
zdradzam Wam pomysł, od którego można zacząć. Wykorzystajmy wielozmysłowość, by
obraz poetycki otrzymał dodatkowe
konteksty oddziaływujące na wyobraźnię. Weźmy na warsztat wiersz
„Zapach” Kazimierza Wierzyńskiego. To poetycki zapis spaceru pośród typowo
polskich pejzaży. Od tego można zacząć, stworzyć plan spaceru wg obrazów
pojawiających się w wierszu, dołączyć, dzięki możliwościom internetu (lekcja w
pracowni komputerowej) ilustracje najbardziej pasujące do wyliczonych przez
autora.
Co
my tam mamy u Wierzyńskiego?
„(…) te trawy
Łąk pokoszonych”
Łąk pokoszonych”
„cień pod
modrzewiem”
„zielone
kamyki w strumieniu”
„Szuwarem
pachną zamulone stawy”
Przy
okazji porządkowania „przystanków” na trasie spaceru pod. lirycznego
możemy zastanowić się wraz uczniami nad
zastosowanymi środkami stylistycznymi.
Ale
to dopiero początek, bowiem uczniowie powinni zauważyć często pojawiające się
słowo „zapach” i tu przechodzimy do eksperymentu. Wyciągamy jak z kapelusza trzy olejki zapachowe z
zalepionymi nazwami i opisami. Uczniowie dostają zadanie (w grupach bądź dla
całej klasy), by powąchali i opisali konkretny zapach, ustalili, czy pasuje do
krążących w wierszu obrazów, nastrojów.
Zaczyna
się eksperymentowanie, czyli wąchanie olejków. Tutaj proszę wszystkich nauczycieli zaniepokojonych każdą minutą
pobudliwości uczniów o spokój i cierpliwość. Będą okrzyki, zachwyty i słowa:
„Co to jest za zapach?” Musimy dać uczniom nacieszyć się tym eksperymentem, by
za chwilę wyciągnąć od nich skojarzenia, opisy, epitety do danego aromatu.
Z
moich doświadczeń wynika, że najlepiej najpierw dać im do analizy zapach
odległy od wiersza np. zapach
cynamonu, korzenny, który będzie się
kojarzył z wypiekami, świętami Bożego Narodzenia, zimą. Potem możemy już
podsunąć zapachy (1-2) o charakterystyce przypominającej atmosferę wiersza. Ja proponuję zapach trawy
cytrynowej i lilii wodnej – świeże, wiosenne, rześkie i tutaj powinny się
pojawić skojarzenia z obrazami z wiersza. Ale nawet jeśli się nie pojawią,
liczy się sama próba opisu, poszukiwanie epitetów, porównań, gimnastyka
intelektualna i językowa.
Lekcję
kończymy pytaniem o ulubione zapachy naszych uczniów i zestawienie tych
zapachów z sytuacją życiową. Zapach
ulicy po deszczu… Ciasta drożdżowego… Pizzy z pieca… Lasu jesienią…
Powodzenia!
Małgosia
Zainspirowana
pomysłem Małgosi przeprowadziłam dziś taką lekcję w dwóch klasach piątych. Z
całym przekonaniem mogę stwierdzić, że lekcja należała do tych, po których
czuje się satysfakcję i zadowolenie. Uczniowie bez problemu dopasowali
ilustracje do odpowiednich fragmentów wiersza, wspólnie stworzyliśmy także szkic
trasy spaceru Wierzyńskiego. Eksperymentalna część lekcji – opisywanie i
dopasowywanie zapachów do wiersza również przyniosła niespodzianki. W nutce
cynamonu uczniowie wyczuwali zapach kory, w trawie cytrynowej zapach mchu, a
mocniejszy zapach wanilii przyrównali do fragmentu, kiedy powoli zapada zmrok.
Efekty
pracy na zdjęciach.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz