Strony

niedziela, 11 września 2016

Teatr z dziewięciu krzeseł – „Drugi spektakl” Anny Karasińskiej w Teatrze Polskim

 Kasia: Już nie mogłam się doczekać pierwszego przedstawienia  w nowym sezonie!

Małgosia: Ja również, odkrywanie nowych spektakli, zachwyt (lub nie) nad grą kolejnych aktorów, widok sceny… to przecież nieodłączny element naszego spędzania wolnego czasu!

Kasia: Wybrałyśmy „Drugi spektakl” w Teatrze Polskim w reżyserii Anny Karasińskiej. Według zapowiedzi twórców, miałyśmy dowiedzieć się m.in. czym jest doświadczenie teatralnej wspólnoty, wspólnoty widzów i aktorów; jak uzyskać przepływ energii między sceną a publicznością; jak sprowokować wyobraźnię widza, czy w końcu od czego zależy percepcja spektaklu. Uzyskałaś satysfakcjonującą odpowiedź?


Małgosia: Odpowiedzi oczywiście nie było. Mam świadomość, że pytanie o metateatralność zostało  pozostawione bez odpowiedzi celowo, jednak wyszłam z przedstawienia z pewnym niedosytem…

Kasia: Od początku. Zupełnie minimalistyczna scenografia – rząd krzeseł, identycznych jak te, które stoją na widowni Malarni. Za plecami aktorów srebrzysta zasłona. Aktorzy ubrani jak zwykli widzowie, którzy przyszli do teatru – w garsonki, wyprasowane koszule, ale i dżinsy i dresy (co niestety w dzisiejszych czasach zdarza się coraz częściej), z torebkami i ulotkami repertuarowymi w dłoniach. Gdy siadają na przypisanych sobie miejscach (nie bez przygód, na początku odgrywają scenki powitań, ktoś się przepycha, ktoś spóźnia), rozpoczyna się bardzo specyficzne widowisko.



Małgosia: Głos z offu informuje, jak zawsze, że należy wyłączyć telefony komórkowe, ale dodaje też natychmiast, że oto teraz zostaniemy poinstruowani, jak należy się zachowywać podczas spektaklu. Aktorzy pod dyktando głosu płynącego z głośników konstruują nieme etiudy, w których przedstawiają cały katalog zachowań teatralnych widzów. Pojawiają się obrazy rozmaitych strategii odbioru sztuki scenicznej – „nic nie rozumiem, ale udaję, że rozumiem”, „nic nie rozumiem i wcale tego nie ukrywam”, „nudzę się”, „podoba mi się”. Ukazane zostają zachowania zwykle nieakceptowane – jedzenie cukierków zapakowanych w szeleszczące papierki, uporczywe pokasływanie, wysyłanie SMS-ów podczas spektaklu.

Kasia: Na samej scenie nie pada ani jedno słowo, ponieważ cechą publiczności jest to, że podczas trwania spektaklu jest niema, przez co jej własne działania przeobrażają się w rodzaj pantomimy. Aktorzy: Michał Kaleta, Wojciech Kalwat, Agnieszak Findysz, doświadczona Małgorzata Pieczyńska, Monika Roszko, Katarzyna Węglicka, Mariusz Adamski, Przemysław Chojęta, Paweł Siwiak i Wiesław Zanowicz musieli więc przez cały czas skupiać uwagę widza mimiką, gestem, ruchem. Aktorzy dobrani są celowo: młodsi, starsi, eleganccy, ubrani w adidasy i dres – publiczność ma - jak w lustrze - zobaczyć w nich samych siebie.



Małgosia: W drugiej części spektaklu aktorzy wchodzą w rolę widzów, którzy nie tylko oglądają spektakl, ale też żądają od wykonawców tworzenia konkretnych znaczeń. Po kolei zajmują miejsca pomiędzy widzami i proszą o coś, co pozostali mają odegrać. Tu jakby oddanie władzy w ręce widzów. Oczekiwałam, że za chwilę zapadnie cisza i my też będziemy mogły wstać i zaproponować jakiś problem. Byłaby to prawdziwa próba sprawdzenia jak przepływa energia między aktorem a widzem… Ale tak się nie stało… Wszystko do końca było zaplanowane i wyliczone.

Kasia: A mnie nasunęło się skojarzenie z egzaminem do szkoły aktorskiej, na którym dostaje się oryginalne zadania (np. zagranie pary z czajnika, czy legendarnego już zsiadłego mleka) i stereotypowe wyobrażenie aktora jako osoby zdolnej do zagrania wszystkiego bez przygotowania, niejako na zamówienie.







Małgosia: Ten pokaz od aktorskiego rzemiosła do mistrzostwa był cenny. Kolejny raz zdałam sobie sprawę, że te same słowa wypowiedziane przez aktora mogą wzruszyć, mogą bawić, mogą zastanawiać…

Kasia: Czego mogą pragnąć widzowie? Okazuje się, że widz często nie wie, co chciałby zobaczyć… Prosi więc o zagranie szczerości, miłości, obrazu rodziny, wzruszającego rozstania, ale też… „smutku podczas żniw” czy człowieka rozrywanego przez bestię…

 Małgosia: Nie ma głupich pytań, nie ma błahych tematów.

Kasia: Pojawia się podczas spektaklu pytanie o satysfakcję widza. Czy otrzymał to, po co przyszedł? Czy czegoś doświadczył? Na widowni pojawia się Michał Kaleta, który po prostu… „chcę coś poczuć”. Aktorzy silą się, odgrywają scenę rozstania kochanków, wzajemne spoliczkowanie, konwulsyjne wycie i agonię, scenę erotyczną, brutalny napad…. I co? Wymagający widz ciągle nie otrzymuje tego, czego oczekiwał.

Małgosia: To jakby kwintesencja naszych czasów, ciągły sceptycyzm, malkontenctwo. Z jednej strony współczesny człowiek lajkuje selfie koleżanki, z drugiej grymasi, wychodząc z czołowego miejskiego teatru. Przecież ja też użyłam słowa „niedosyt” parę linijek wcześniej.

Kasia: Przenieśmy się w czasy antyczne. Widz traktował agon teatralny jak święto, znał treść mitu, zakończenie historii, ale zawsze z taką samą dziewiczością zasiadał w kamiennym amfiteatrze.

Małgosia: Nie przeszkadzało mu to, by przeżyć katharsis… A współczesne media elektroniczne tak bombardują nas szokującymi newsami, że zobojętniamy się na jakiekolwiek przeżycie. Kaleta (zachwycił nas już w „Trojankach”) pokazał, że nie stać nas na teatralne katharsis, bo… nic nas nie dziwi… nic nie porusza… bo trzymamy pozę…

Kasia: Publiczność kręciła głowami, to na aktorów, to na Kaletę i przeszywała go spojrzeniem zawsze wtedy, gdy miał podjąć decyzję. Prawdziwy widz poczuł, choćby w scenie policzkowania, aktor grający widza nie, by pokazać z pewnym wyolbrzymieniem, jak widz potrafi być zamknięty… Niewątpliwie jednak sztuka zwraca uwagę, że widz to nieodłączny element przedstawienia. Teatr bez niego nie istnieje.

Małgosia: Zadrwiono z widza, ale i posąg aktora nie wyszedł bez uszczerbku. Cały świat to scena, a ludzie na nim to tylko aktorzy.

Każdy z nich wchodzi na scenę i znika,
 A kiedy na niej jest, gra różne role.
 („Jak wam się podoba”, W. Szekspir)

Kasia: To było ciekawe doświadczenie, kolejne w Teatrze Polskim. Ciekawa jestem co dalej przyniesie nowy sezon w Polskim, nazwany przez dyrektora Macieja Nowaka rubinowym.

Małgosia: Czekamy na kolejne spektakle.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz