Małgosia:
„Kolacja na cztery ręce” Paula Barza - bardzo znana sztuka, z powodzeniem grana
na całym świecie. Za każdym razem inna, za każdym razem niesamowicie aktualna.
Znamy spektakl telewizyjny Kazimierza Kutza z Romanem Wilchelmim i Januszem
Gajosem oraz propozycję Teatru Nowego. Bach czy Händel, Händel czy Bach, który
z nich pierwszy, który ważniejszy, który większy? Światowe salony ukochały obu,
ale jakimi uczuciami?
Kasia:
Teatr na Wolnym zaproponował spotkanie z Emilianem Kamińskim i Edwardem
Lubaszenko, którzy w Teatrze Kamienica grają ten spektakl z dużym powodzeniem.
Niemiecki muzykolog Paul Barz opisał fikcyjne spotkanie kompozytorów Jerzego
Fryderyka Händla i Jana Sebastiana Bacha w 1747 roku, w Hotelu Turyńskim w
Lipsku. Rówieśnicy wiodą życie w całkowicie odmienny sposób. Händel cieszy się
zaszczytami i majątkiem, luksusami, Bach skromnie wypełnia rolę kantora w
kościele św. Tomasza w Lipsku. Obaj obserwują się przez lata i zazdroszczą
sobie wzajemnie muzycznych dokonań, ale i życia.
Małgosia:
I w takim dramatycznym nabrzmieniu tego, co chcą sobie powiedzieć, spotykają
się, a widzowie mają okazję obserwować pojedynek osobowości na scenie. Jest to
za każdym razem, przy każdym spektaklu, pojedynek aktorski.
Kasia:
Obydwaj to muzyczni geniusze, ale o zupełnie innych charakterach. Głównym
zadaniem aktorów grających w tej sztuce to właśnie uwypuklenie owych różnic.
Małgosia:
Emilian Kamiński wybrał dla swej postaci wizerunek eleganckiego, sztucznego
bawidamka, który jednak pod tą maską kryje swoje gorzkie refleksje o władzy,
elicie, a Lubaszenko zminimalizował środki aktorskie i był trochę rubaszny,
trochę nieobyty. Ironia oplatała te postaci podczas spektaklu. Aktorzy, słowami
bohaterów, drwią z samych siebie, z potrzeby sławy, poklasku.
Kasia:
Wisienką na torcie była rola Macieja Miecznikowskiego z ariami operowymi i
niesamowitą gitarową wkładką „Zacznij od Bacha”, która kończyła pierwszy akt.
Małgosia:
Inscenizacja Krzysztofa Jasińskiego oparta była także na kulinarnych grach.
Bohaterowie mówią o jedzeniu, pokazują jedzenie i w końcu je także konsumują we
właściwy dla siebie sposób.
Kasia:
Trochę jednak nie rozumiem, dlaczego fortepian jest stołem, w nim ukryte są
potrawy. Wiem, wiem, mało miejsca, pomysł inscenizacyjny….
Małgosia: Wyróżnikiem spektaklu były jego nawiązujące do współczesności komentarze o
powiązaniu władzy i sztuki, o tym, jak władza wykorzystuje artystów, jak
artyści potrzebują aprobaty władców. Aktorzy przełamywali magiczną linię sceny,
dopraszając się odpowiedzi na niektóre pytania od widowni. Fikcyjne spotkanie
tych dwóch postaci stanowi okazję do refleksji nad zaskakująco współczesnymi
problemami. Czy pogoń za sukcesem, władzą i wpływami może dać człowiekowi
szczęście? Jaka jest cena sławy? Czy sztukę można wycenić?
Kasia:
Na pewno spektakl ten był też wyjątkowy z zupełnie innego powodu – złośliwości
rzeczy martwych. Nagle przestały działać mikroporty aktorów i…. na moment
spektakl przerwano. Sam Kamiński nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
Małgosia:
Aktorzy, jak na profesjonalistów przystało, poradzili sobie fenomenalnie, z
dystansem podchodząc do tej sytuacji. Choć pojawienie się w pokoju Hotelu
Turyńskiego pana od mikrofonów było osłabiające. Publiczność, jak wytrawna
widownia antyczna, dała dowód, że wierzy w ten umowny świat teatru i powróciła
w skupieniu do spektaklu.
Kasia:
Tegoroczny cykl Teatru na Wolnym sprawił, że poznaniacy zostali obdarowani
różnorodnymi spektaklami i mogli się cieszyć spotkaniami z niezwykłymi
osobowościami aktorskimi.
Małgosia:
Czekamy na kolejne kulturalne inicjatywy Poznania i kończymy słowami reżysera
spektaklu Krzysztofa Jasińskiego, który tak zawsze kończył soje benefisy w
Teatrze STU w Krakowie:
Kochajcie
sztukę!
Kochajcie
teatr!
Kochajcie
artystów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz