„Atak paniki” – film Pawła Maślony - zaskoczył mnie z wielu względów. Nieudany –
moim zdaniem – plakat sugerował kolejną słabą komedię. Film okazał się jednak dramatem
i to naprawdę wartym uwagi.
Swoją
drogą już dawno zastanawiałam się, dlaczego takie filmy jak „Cicha noc”, „Mój
rower” czy właśnie „Atak paniki” nazywane są komediami. Masowa publiczność, oczekując
taniej rozrywki, dostaje dawkę kina trudnego, dającego do myślenia, co nie
wszystkim się podoba.
Film
to mozaika pięciu historii, których łączy przede wszystkim to, że wszyscy
bohaterowie znaleźli się w sytuacji podbramkowej. Dopiero później okazuje się,
że tak naprawdę przedstawione historie w pewien sposób łączą się ze sobą,
tworząc ciąg przyczynowo-skutkowy i ukazując, jak sytuacja jednostki może
wpłynąć na inne osoby z jej otoczenia.
Wszystko
rozpoczyna się od samobójstwa młodego mężczyzny, który następnie okazuje się
znajomym Kamy. Kama, młoda dziewczyna, dorabia sobie jako aktorka w tak zwanych
seks-kamerkach, o czym nie wie jej matka. Starsza kobieta, tak dumna z
samodzielności swojej córki, stawia ją za przykład do naśladowania jej bratu,
Miłoszowi, który jest uzależniony od gier MMO i może spędzać przed komputerem
całe dnie. Z czegoś jednak żyć trzeba, zatem Miłosz w wolnym czasie pracuje w
firmie cateringowej jako kelner. Jest tym samym obecny na weselu ciężarnej
panny młodej, które stanowi odrębny wątek filmu. Nieco odseparowaną od
pozostałych historii jest natomiast sytuacja małżeństwa wracającego samolotem z
Egiptu, a także poboczny wątek ich kilkunastoletniego syna, który wraz z
kolegami narkotyzuje się w zaciszu własnego pokoju. Kolejny wątek dotyczy małżeństwa, które decyduje się na rozwód.
Wszystkie
wątki początkowo są oddzielnymi historiami, przez większość filmu widz nie ma
świadomości, że mogą one połączyć się w całość, poprzeplatać. Czujemy przyspieszony
oddech bohaterów, a moment wybuchu paniki zbliża się wielkimi krokami… Na uwagę
zasługuje genialny montaż Agnieszki Glinskiej i elektroniczna muzyka Dębskiego –
Jimka, które to uczucie potęgują.
Film
porusza naprawdę ważne problemy. Mamy tu zjawiska
wirtualnej prostytucji, uzależnień, toksycznych relacji rodzinnych, uleganie
presji społeczeństwa, a także bardzo ludzką kwestię braku asertywności. Nie bez
znaczenia jest też problem żyjącej własnym życiem plotki.
Film
jest doskonały aktorsko. Artur Żmijewski (w parze z Dorotą Segdą) idealnie wcielił
się w postać Polaka na wakacjach, który nie potrafi zareagować w najbardziej
oczywistych sprawach. Świetny debiut (z odważnymi scenami) zaliczyła Aleksandra
Pisula, która
była jednocześnie scenarzystką filmu. Klasą samą w sobie po raz kolejny okazała
się Magdalena Popławska, a w pamięci pozostaje na pewno agresywny, trochę
niewychowany Miłosz, czyli Bartłomiej Kotschedoff. Na uwagę zasługuję tez
kreacja Krystyny - Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik.
Paweł
Maślona postawił sobie ambitny cel – stworzyć wielowątkowy film, a następnie w
umiejętny sposób połączyć wszystkie historie. Reżyser wyszedł z tego obronną
ręką.
Polecam!
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz