Strony

niedziela, 7 października 2018

Nienormalna, a jednak normalna rodzinka - „Rodzina Addamsów”

Kasia:  Jakoś trudniej mi się pisze … Spektakle Teatru Muzycznego są wyjątkowe, ten też był bardzo dobry, ale …jednak czegoś mi zabrakło…

Małgosia: To nie będzie mój ulubiony…

Kasia: Poznańska Rodzinka do złudzenia przypominała dobrze wszystkim znaną z ekranów kin  „Rodzinę Addamsów”, która w 1991 roku podbiła serca widzów na całym świecie…


Małgosia: Czarny humor, który zachwycił widzów na całym świecie, w Poznaniu dostał polskiego kolorytu, ze względu na tłumaczenie nawiązujące do realiów naszego kraju.

Kasia: Niewątpliwie brawa dla aktorów pierwszoplanowych. Maciej Ogórkiewicz w roli Gomeza, Anna Lasota jako Motricia, Ewa Kłosowicz i Maciej Zaurski jako sprawcy całego zamieszania, czyli zakochani Wednesday i Lucas. Świetny był Patryk Kośnicki jako Fester, a moją ulubienicą okazała się Alice, czyli Jolanta Litwin-Sarzyńska. Publiczność do łez potrafiła rozbawić babcia, w którą wcieliła się Jolanta Wyrzykowska. Trochę „przezroczysty” i bez wyrazu był dla mnie Jarosław Patycki w roli Mala, natomiast u Pugsley’a, czyli Łukasza Dyngosza, przeszkadzała mi jego niewyraźna artykulacja.



Małgosia: Widzimy tych aktorów w kolejnych rolach i chyba to mi zaczęło przeszkadzać. Para Kłosowicz – Zaruski to zbyt oczywisty wybór, pobrzmiewały echa „Footloose”. Doceniam aktorów Muzycznego i tu mieli okazję poprzez specyficzny temat musicalu ukryć się w charakterystycznych rolach Adamsów, a jednak w głosie Ogórkiewicza słyszałam Wielebnego z „Footloose”. Z całą pewnością to, co jest atutem Muzycznego – głosy i sceny zbiorowe i tym razem były na wysokim poziomie, choć scen zbiorowych było jakby mniej niż w ostatnich produkcjach. Cały zespół jednak spisał się na medal.

Kasia: Nasz ulubieniec -  Jakub Grzelak znów w formie. Nie sposób było go nie zauważyć - w końcu,  jako fotograf, wystąpił  też w pierwszej scenie.

Małgosia: Bardzo cenię w Muzycznym, że widz słyszy każde słowo w piosence, która jest wizytówką musicalu.

Kasia: Zabrakło mi też utworu, który nuciłabym po wyjściu z teatru. Choć nie mogę  zaprzeczyć, że powtarzalne co jakiś czas w spektaklu kawałki, nie wpadały w ucho.

Małgosia: „Rodzina Addamsów” nie ma takiej melodycznej siły rażenia jak inne musicale. Jej mocą jest ten czarny humor, charakterystyczne postaci – a to udało się zespołowi zrealizować.

Kasia: Sama fabuła opowiedziana jest zwięźle, a na scenie miesza się dreszczyk emocji z czarnym humorem (Oj, babcia raz przesadziła:-)). Na scenie oglądamy historię upiornej rodzinki mieszkającej na bagnach w starym, wiktoriańskim zamku. Głównymi bohaterami opowieści są Gomez i Morticia, których córka Wednesday, zwana księżniczką ciemności, dorasta i zakochuje się w uroczym chłopaku imieniem Lucas. Prosi ojca, aby zachował to w tajemnicy przed swoją ukochaną żoną. Wszystko zmieni się pewnego wieczoru, kiedy przy jednym stole spotkają się obie rodziny pochodzące z dwóch różnych światów…



Małgosia: „Rodzina Addamsów”, jak to jednak zwykle bywa, kończy się „happy endem”. Oczywiście w ich stylu – wyjazd do rynsztoku do dla bohaterów największa nagroda.

Kasia: W pamięci utkwiła mi myśl Motrici: „Normalność to iluzja. To, co dla pająka jest normalnością, dla muchy będzie bestialstwem…” Coś w tym jest.

Małgosia: Myślę, że nasze małe „ale” wynika przede wszystkim z tematyki, samego formatu. Reżyseria, choreografie, kostiumy – tu wszystko zagrało. Popkultura przeplatała się choćby w zróżnicowanych strojach, które jednak wpasowały się idealnie w klimat całości. 




Kasia: Spektakl mogą obejrzeć całe rodziny (dzieci od 13 roku życia), co również jest sukcesem, bo takich spektakli wciąż brakuje. Teatr Muzyczny pod tym względem staje na wysokości zadania – mamy ostatnio choćby „Madagaskar” i „Footloose”.

Małgosia: Chyba o to chodzi – o szukanie różnych możliwości i pozyskiwanie zróżnicowanego widza.

Kasia: Mam nadzieję, że proporcje w doborze repertuaru będą jednak wyrównane…

Małgosia: A aktorom Muzycznego życzymy kolejnych wyzwań!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz