Wiele osób polecało mi „The crown” już dawno. Ciągle jednak nie miałam czasu (zdecydowanie wolę seriale kilkuodcinkowe). Na całe szczęście przerwa świąteczno - noworoczna sprawiła, że spędziłam fascynujące godziny z królewską rodziną.
„Korona” jest kobietą! Serial oczywiście skupia się na królowej Elżbiecie II – jej młodości i wieku dojrzałym, życiu rodzinnym i decyzjach politycznych. Jej zdecydowaniu, ale i słabościach. Skomplikowanym i sztywnym życiu na królewskim dworze, gdzie liczy się każdy ukłon, uśmiech, krok.
Dla
mnie jednak to nie Elżbieta była osobą, dla której oglądałam te serial. Z
całego serca żal mi było dwóch osób – księżniczki Małgorzaty i oczywiście
Diany. Ich życie toczyło się pod dyktando przyzwoitości, obowiązku,
podporządkowania. Zapłaciły za to największą cenę – ich życie to brak miłości,
odrzucenie, samotność, problemy psychiczne. Po części ofiarą systemu był też
sam Karol, któremu rodzina również zabroniła prawdziwej miłości (oczywiście nie
usprawiedliwia to jego zachowania wobec Diany).
Trochę
żałuję, że w serialu historia sprowadzona jest do roli mglistego tła, na którym
błyszczeć mają mniej lub bardziej wyraziste postacie. Widzimy wielokrotną
zmianę partii rządzącej, strajki górników, obserwujemy napięte relacje Anglii
ze Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Czekamy na dewaluację funta i na pierwszy
krok Armstronga na powierzchni Księżyca. Zaletą jest jednak niewątpliwie to, że
czasem serial wyrywa się z tego schematu, prezentując nam mniej znane
wydarzenia z dziejów Wysp. Któż – oprócz fascynatów najnowszych dziejów
Zjednoczonego Królestwa – wie o śmiercionośnym smogu jaki zawisł nad Londynem w
1952 roku, czy katastrofie w Aberfan, w której zginęły 144 osoby, głównie
dzieci? Bardzo interesowała mnie też relacja Elżbieta z premierami – oczywiście
najbardziej wyrazisty był Churchil i Thatcher (niestety bardzo przerysowana),
którzy okazywali się z jednej strony dowódcami, ale z drugiej… ludźmi pełnymi
słabości.
W serialu świetnie dobrani są aktorzy Claire Foy (młoda królowa), Matt Smith (młody Filip), Vanessa Kirby (młoda Małgorzata), Olivia Colman (dojrzała Elżbieta), Josh O'Connor (książę Karol) to moi faworyci. Wszyscy oni idealnie odegrali swoje role.
Numerem jeden jest dla mnie jednak Emma Corin, wcielająca
się w rolę księżnej Diany. Jest perfekcyjna, identyczna, tak samo olśniewająca
jak prawdziwa Lady Spencer. I tak samo cierpi… A te jej sukienki…. Pełen
zachwyt!
A ulubiona
cena? Taniec Karola i Diany w Australii. Na chwilę uwierzyłam w ich miłość…
Nie
żałuję ponad czterdziestu godzin z tym serialem, który spowodował, że oglądam
teraz dokumenty, czytam książki i artykuły o skomplikowanym życiu dynastii
Windsorów. Jedno jest pewne, księżniczką już być nie chcę, ponieważ… wolę po
prostu żyć!
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz