Menu, które proponuje nam Mickiewicz, uznający obce wpływy kulinarne za szkodliwe, obfituje w tradycyjne potrawy polskiej kuchni. W III księdze poematu, „Umizgi”, po raz pierwszy w polskiej literaturze pojawia się chłodnik, który w czasach Mickiewicza nosił nazwę „chołodziec litewski”. Podstawę tej orzeźwiającej zupy stanowiły buraki, ogórki, jajka, pietruszka, cebula i kwas chlebowy. Nie wolno też było zapomnieć o kieliszku wódki:
Podano
w kolej wódkę, zaczem wszyscy siedli
I
chołodziec litewski milczkiem żwawo jedli.
Obiadowano
ciszej, niż się zwykle zdarza;
Nikt
nie gadał pomimo wezwań gospodarza.
Również
zrazy wspomniane są nieprzypadkowo – to klasyka kuchni staropolskiej. Pojawiły
się już w XIV wieku: mówiono, że Władysław Jagiełło bardzo lubił zrazy duszone
w sosie i nadziewane boczkiem. Ale szczególną uwagę poeta poświęca bigosowi –
prawdziwemu królowi polskiego stołu. Ta potrawa dotarła do Polski z Litwy i na
tyle się przyjęła, że bez niej nie można już sobie wyobrazić polskiej kuchni.
Przygotować bigos nie jest tak trudno: dusimy mieszankę białej i kiszonej
kapusty, następnie dodajemy drobno pokrojone i podsmażone mięso wieprzowe lub
wędzoną kiełbasę, zioła, przyprawy korzenne, suszone śliwki lub grzyby i dalej
bardzo długo dusimy na małym ogniu (według staropolskiej receptury należy go
dusić przez kilka dni z przerwami). Dla Polaka bigos jest tym samym, co dla
Szkota mięsny pudding Haggis, wysławiany w swoim czasie przez poetę Roberta
Burnsa.
Mickiewicz
opisał przygotowanie bigosu w IV księdze „Pana Tadeusza” – „Dyplomatyka i łowy”.
Zrobił to w tak smakowity sposób, że czytelnik niemalże fizycznie czuje gęsty,
esencjonalny, ostry zapach duszonej kapusty i mięsa, łaskoczący jego nozdrza.
Przecież
i bez tych przypraw potrawą nie lada
Jest
bigos, bo się z jarzyn dobrych sztucznie składa.
Bierze
się doń siekana, kwaszona kapusta,
Która,
wedle przysłowia, sama idzie w usta
Zamknięta
w kotle, łonem wilgotnem okrywa
Wyszukanego
cząstki najlepsze mięsiwa;
I
praży się, aż ogień wszystkie z niej wyciśnie
Soki
żywne, aż z brzegów naczynia war pryśnie
I
powietrze dokoła zionie aromatem.
Bigos
już gotów. Strzelcy z trzykrotnym wiwatem,
Zbrojni
łyżkami, biegą i bodą naczynie,
Miedź
grzmi, dym bucha, bigos jak kamfora ginie,
Zniknął,
uleciał; tylko w czeluściach saganów
Wre
para jak w kraterze zagasłych wulkanów.
Nie
samym bigosem żyją jednak postacie Mickiewicza. Kulminacja wszystkich tych
kulinarnych popisów następuje w XII księdze poematu, która przedstawia ostatnią
staropolską ucztę – w zapomnienie odchodzi cała epoka. Pożegnanie z dawnymi
czasami odbywa się z rozmachem – gościom podają „rosoł staropolski”, który „krew
czyści i pokrzepia zdrowie”, a także barszcz, do którego dodano kilka perełek.
Jako przekąskę serwują ozór, wędzoną gęś i kumpie (dawna wędlina wieprzowa) „uwędzone
w kominie dymem jałowcowym”. A potem na stole lądują wspaniałe zrazy.
Tłusto,
ale pysznie – tak jak lubią Polacy!
Polecam:
Z wizytą w Soplicowie: Wieczerza w zamczysku – Z widelcem wśród książek (zwidelcemwsrodksiazek.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz