Grzegorz Przemyk – osoba mi bliska, o której już kilka razy na blogu pisałam. „Żeby nie było śladów” to film z 20… nakręcony na podstawie reportażu (który polecam jeszcze bardziej) Cezarego Łazarewicza o tym samym tytule, który przedstawia kulisy zabójstwa, a przede wszystkim śledztwa i procesu zamordowanego młodego maturzysty.
Film
trwa prawie 3 h. Męczy, powoduje dyskomfort. Ale wcale nie chodzi o to, że jest
za długi i nudny. On po prostu przeraża bezwzględnością władz, kłamstwem,
manipulacjami, odrażającymi postaciami (na czele z prokurator Weiesławą Bardon
świetnie zagraną przez Aleksandrę Konieczną, karykaturalność przedstawiania tej postaci jeszcze bardziej
oddawała jej psychopatyczny wizerunek). Pokazuje krok po kroku etapy śledztwa,
zastraszanie świadków, moralne dylematy.
Fabuła
filmu jest odwróceniem tego, co w kinie dobrze znamy – oglądamy nie drogę
dochodzenia do prawdy, jak do śmierci Przemyka doszło, a drogę do jak
najdokładniejszego oddalenia się od tej prawdy. Bo każdy dzień przynosił nowy
pomysł zamknięcia sprawy – oskarżenia sanitariuszy, choroba psychiczna
Grzegorza, narkotyki, obrażenia na treningu karate.
Film nie ma głównego bohatera, co ciekawe Grzegorza Przemyk ginie w pierwszych minutach produkcji. Tak samo skupiamy się na przyjacielu Jurku Popielu, zagranym przez Tomasz Ziętka (imię i nazwisko fikcyjne, najprawdopodobniej chodziło o Cezarego Filozofa), jak i cierpiącej z bezradności matce – Barbarze Sadowskiej, granej przez Sandrę Korzeniak. Aktorka wywołała skrajne emocje – jednych widzów irytowała, inni zrozumieli celowość jej specyficznego sposobu mówienia, zdawkowość, pozorną nieobecność. Dla mnie była świetną Baśką – taką jaką pamiętam ze zdjęć pogrzebu, stojącą nad grobem z księdzem Jerzym Popiełuszko.
Przez
ekran przetacza się sporo osób. Oschły, pozbawiony emocji generał Kiszczak - Robert Więckiewicz; podstawiony przez ubecję, by namieszać bohaterowi w
głowie tajniak (Bartłomiej Topa); rodzice Jurka grani przez Agnieszkę
Grochowską oraz wybitnego Jacka Braciaka, na których przykładzie reżyser
pokazał najdobitniej mechanizmy niszczenia obywateli przez autorytarną władzę.
Zdecydowanie pozytywnie oceniam charakteryzację Poli Guźlińskiej, kostiumy Małgorzaty Zacharskiej i scenografię Pawła Jarzębskiego, którym udało udało się zbudować realistyczny świat lat 80. Jest w tym też oczywiście ogromna zasługa Kacpra Fertacza, którego zdjęcia zachwycają wyjątkowo przemyślaną kompozycją kadrów, jednocześnie nie przyćmiewając samej historii. Nie bez znaczenia jest także niebanalna ścieżka dźwiękowa, na której znalazły się utwory takie jak „Gdybyś” Grażyny Łobaszewskiej czy „Małe tęsknoty” Krystyny Prońko oraz - bardzo istotna dla fabuły filmu - piosenka „Różowa kula” wykonywana przez Beatę Kozidrak.
Film
Jana P. Matuszyńskiego to poruszający obraz świata napędzanego propagandą,
przesiąkniętego cynizmem i skażonego kłamstwami, w którym mimo wszystko mają
odwagę żyć ludzie niezłomnie wierzący w prawdę.
Jednak przyznaje - nie jestem obiektywna. Grzegorz Przymyk, ksiądz Jerzy Popiełuszko to postacie wyjątkowo mi bliskie. To dla mnie ludzie ikony. Szkoda tylko, że dla kogoś byli warci „mniej niż zero”…
ŻEBY NIE BYŁO ŚLADÓW - główny zwiastun filmu. W kinach od 24 września! - YouTube
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz