Scena STA to niezwykłe miejsce na teatralnej mapie Poznania. Mała scena, młodzi aktorzy, kamienica w centrum miasta. I szczerość, świeżość, spektakle wywołujące całą gamę emocji.
Spektakl
„Jak płakać w miejscach publicznych” w reżyserii Konrada Marka Cichonia na
podstawie książki Emilii Dłużewskiej to nietuzinkowa próba rozmowy o depresji.
Pozornie wydaje się, że w 2024 roku mówienie o tej chorobie (co warto
podkreślić!) jest już oczywiste. Doskonale jednak wiemy, że słowo psychiatra
nadal wywołuje negatywne konotacje i wywołuje (niesłusznie) uczucie wstydu.
A
w jakim świecie żyjemy? A przede wszystkim w jakim świecie żyją młodzi ludzie? Pogoń
za pieniądzem, światem social mediów i walka o każdego lajka, odrzucenie w
szkole (z błahego powodu), narkotyki, alkohol, niska samoocena,
eksperymentowanie, próby akceptacji wśród internetowych grup (nawet o kaktusach)
wszechobecne reklamy. Żyjemy w systemie, w którym człowiek choć trochę
odstający od normy musi codziennie walczyć z wiatrakami: opieką zdrowotną, niezrozumieniem,
katastrofą klimatyczną, kolejkami w przychodniach, a nierzadko również z rodziną
i znajomymi.
Jak
w tym wszystkim wstać z łóżka z energią? Jak pracować, chodzić do szkoły, trenować?
Jak nie odpowiadać na pytania o smutek, rezygnację i zdjąć z siebie łatkę
wiecznie niezadowolonego gówniarza, który powinien „wziąć się w garść”? („Idź
pobiegaj, to ci się poprawi!” „Na słońcu posiedź, witaminy D ci brakuje!”)
Na
Scenie STA mogłam obejrzeć studium życia, w którym codzienne czynności i
wydarzenia, które dla osób zdrowych są czymś normalnym, na czym nawet się nie
skupiają, dla osób cierpiących na depresję urastają do rangi przeogromnych
wyzwań. Wyzwań, których czasem nie jest się w stanie podjąć. Które przerastają.
Które wywołują lęki, bezsilność czy ból. Życia, które jest blisko każdego z
nas. Tuż obok, blisko, coraz bliżej….
Spektakl
opisuje chorobę do bólu prawdziwie. Bolesność życia z depresją i lękiem
równoważy wysoki poziom autoironii i czarnego humoru. Sama śmiałam się, a
jednocześnie z trudem przełykałam ślinę.
„Jak
płakać w miejscach publicznych” to pełne czarnego humoru obrazki z lat 90 XX wieku
(kreszowe dresy nadały całości kolorytu) zmagań z terapią, życiem codziennym,
polskością i wszystkim, co może spotkać wrażliwą osobę w dzisiejszym świecie.
„Jeśli
pomyśleliście, że trzeba iść do psychiatry, to prawdopodobnie powinniście”
pisze autorka książki, na podstawie której powstał spektakl. Ale… psychiatria w
Polsce jest w opłakanym stanie, wielomiesięczne kolejki, tragiczny stan
oddziałów psychiatrycznych, brak lekarzy. Osoby chore próbują więc przetrwać,
kolejny rok, miesiąc, dzień, każdą kolejną minutę.
Przedstawianie
prowadzi widzów przez codzienność osób z chorobą, rozpoznanie, niepokój,
diagnozę, leczenie, świadomość, że to nie przejdzie jak katar. Pozwala nam
zajrzeć do głowy kogoś, kogo przeraża otaczający go świat. Opowiada o lekach i
o tym, dlaczego warto się ich nie bać, mimo skutków ubocznych.
Jestem
pod wrażeniem młodych aktorów (rok dyplomowy 2023/2024). Wiktoria Bialik,
Mikołaj Chilmończyk, Jagoda Kamińska, Katarzyna Kędziora, Karol Kubacki, Maria
Nowicka, Julka Przyjemska dali z siebie 150%. Było dynamicznie, czułam
szczerość i całkowite zaangażowanie w, jakby nie patrzeć, wymagający i
psychicznie i fizycznie projekt. Dodatkowo multimedialne projekcje,
choreografie, momentami bliski kontakt z publicznością sprawiły, że to przedstawianie
na które chętnie wrócę. Zabiorę młodzież, znajomych. Bo po prostu warto. By
choć trochę zrozumieć. Dla siebie i dla innych.
Kasia
Fot. Maciej Zakrzewski
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz