George
Lucas – filmowiec - marzyciel, już w latach
70 miał pełną wizję całej sagi „Gwiezdnych wojen”, którą podzielił na 12
epizodów i świadomość, żeby rozciągnięcie w czasie realizacji wszystkich
części da wiele możliwości. Lucas okazał się świetnym scenarzystą, filmowcem,
strategiem marketinu. Pomysł wszechczasów.
Oczywiście
pomysł ewoluował, imiona bohaterów zmieniały się, konfiguracja wagi postaci
także, wytwórnia Century Fox z trudem godziła
się na realizację ryzykownego przedsięwzięcia. W 2012 roku Lucas sprzedał prawo
do realizacji kolejnych części wytwórni Disney, a fani nie czekali długo.
Właśnie
mamy w kinach brakujący element historii
– łącznik fabularny pomiędzy 3 a 4 częścią – „Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie”.
Disney zapowiadał realizację spin-offów,
czyli obrazów osadzonych w tym samym uniwersum, ale opowiadających inne, w
zamyśle zamknięte historie.
Jaki
jest ten film? Mało w nim spaceopery,
kosmicznej baśni znanej przede wszystkim z części 4-6. Mało w nim psychologicznej analizy czarnego
charakteru –cz. 1-3.
„Łotr1”
nawiązuje mocno do heroicznego filmu wojennego, czy też fabuły szpiegowskiej. Mamy walkę, oddział tajemniczych
żołnierzy ginie jak alianci na plaży Omaha podczas lądowania
w Normandii. Miecz świetlny występuje tylko w jednej scenie w ręku Vadera,
rycerze Jady ukryci, nie pokazują znanej wszystkim siły. Niewidomy strażnik świątyni Jedy i naszyjnik na szyi
głównej bohaterki Jyn Erso jest
niewystarczającym śladem Mocy.
Bohaterem nie jest rycerz Jedy,
potomek Skywalkera a szeregowy rebeliant. Rozterki bohaterów są przyziemne,
ludzkie.
Oczekiwaliście
czegoś innego, musicie przyjąć różnorodność współczesnych realizacji GW.
Najciekawszym elementem „Łotra1” jest rezygnacja z czarno-białego podziału
wartości. Bohaterowie są rzezimieszkami
w służbie rebelii, pełnymi słabości, ale także odwagi. Kosmiczna baśń ulotniła się, historię
wykuwają zwykli ludzie.
Akcja filmu toczy się w różnych
miejscach, różnorodnych i ciekawych scenograficznie. Jesteśmy wraz z bohaterami
filmu na planecie Scariff niczym egzotyczna wyspa, ale walka jest pomimo tej
scenerii ciężka i ponura. Cały film jest utrzymany w mrocznej atmosferze.
Jestem
trochę zawiedziona Felicity Jones, grającą Jyn Erso, tym bardziej, że
wytwórnia postawiła w kampanii reklamowej na kobiecy pierwiastek tej historii.
Kobieta walczy, motywuje, przewodzi, ale ta kobieta zagrała mało głęboko i
emocjonalnie.
R2-D2
i 3PO zastąpione są godnie przez droida k-2SO, który ma swój charakter,
skłonność do analizy prawdopodobieństwa i sarkastyczny humor. Ten element filmu zagrał idealnie.
Legenda
„Gwiezdnych wojen” trwa, bo fani, widzowie chcą, by trwała… Film nie zadowolił wszystkich widzów, mnie
nie, ale w różnorodności poszczególnych epizodów jest siła, którą przewidział
Lucas.
Małgosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz