Małgosia: „Skrzypek na dachu” to przedsięwzięcie bardzo
wymagające. Fabuła wielowątkowa, historia wymagająca szerokiej obsady, bardzo
zróżnicowana warstwa wokalno- muzyczna i taneczna.
Poznański Teatr Muzyczny przygotował piękne
przedstawienie, pomimo nierozpieszczających warunków sceny. Taki musical lubi
przestrzeń. Objętość sceny Teatru Muzycznego jest skromna, ale została
wykorzystana umiejętnie i wszechstronnie.
Kasia: Po „Skrzypku” utwierdziłam się w przekonaniu, że
teatr ten zasługuje na siedzibę z prawdziwego zdarzenia. Spektakl był na bardzo
wysokim poziomie. Masz jednak rację, scena tym razem naprawdę wydawała się za
mała.
Małgosia: Wszyscy mamy w pamięci ekranizację Normana Jewisona
z 1971 roku z Topolem w roli głównej, bardzo nostalgiczną ale i wesołą zarazem.
Twórcy poznańscy także wykorzystali potencjał tej historii. Kiedy trzeba było
poruszyli struny wzruszenia. Kiedy tekst podpowiadał, rozśmieszali widownię
małżeńskim sporami Tewiego i Goude, czy też błogosławieństwami rabina.
Tewie mleczarz to w interpretacji Włodzimierza Kalemby
dość poczciwy człowiek. Szukałam w nim większej przebiegłości i wyrazistości.
Być może jestem przyzwyczajona do roli Topola i tej szelmowskiej gęby. Na tym
tle Goude – Anita Urban pokazała się od bardziej malowniczej strony. Jako żona
i matka jest daleko bardziej charakterystyczna. Uzupełniają się idealnie córki
Tewiego. Prostolinijna Cejtl – Anna Lasota, odważna Hudel – Monika Buczkowska i
nieśmiała Chawa – Joanna Olek. Ich losy to przykład asymilacji Żydów w Europie.
Kasia: W spektaklu zadebiutowali: Maciej Zaurski jako
Motł Kamzoil oraz Łukasz Kocur jako Mendel - syn Rabina. W młodych aktorach
siła! Naszą uwagę przykuł też solista Jakub Grzelak – młody tancerz niedawno
gościł w naszej szkole, opowiadając najmłodszym o swojej pasji.
Małgosia: Świetny obraz Anatewki dopełniają postaci
drugoplanowe i ich głęboki wymiar: samotny Lejzor Woolf, swatka Yentel,
rewolucjonista Perczyk. Bohater zbiorowy - mieszkańcy Anatewki to uczestnicy
odejścia pewnego świata, świata harmonii, tradycji, współegzystencji. Nadchodzi
czas selekcji, migracji, nietolerancji. Widzowie są świadkiem tej przemiany.
Tak gorzko kończy się spektakl w Muzycznym. W przywołanej wcześniej ekranizacji
do wychodzącego z Anatewki Tewiego przyłącza się skrzypek i zaczyna „rozbijać”
napięcie, jakie towarzyszy bohaterowi podczas wygnania. W spektaklu poznańskim
skrzypek pojawia się na pustej scenie i puentuje wygnanie. Nie daje nadziei na stabilizację.
Kasia: Dla mnie nostalgicznie zaśpiewany został już
najbardziej znany utwór tego musicalu: „Gdybym był bogaczem...” wykonany tak, jakby Tewi wiedział, że nic z tego nie będzie…
Małgosia: Sukces Teatru Muzycznego leży w wysokim
poziomie każdego elementu przedstawienia. Wszystko się musi dopełniać. I
aktorzy, i ich przygotowanie wokalne, orkiestra i zespół baletowy.
To bardzo dobry spektakl, czego dowodem był aplauz na
końcu. Teatr Muzyczny zawiesza sobie wysoko poprzeczkę, realizując klasyczne
musicale, ale i także nowe tytuły. Do Teatru
Muzycznego chodzi się z przyjemnością!
Kasia: Spektakl
okazał się barwny, roztańczony, pełen
muzycznych przebojów, które pozostały w
uszach jeszcze długo po wyjściu z teatru.
A już w marcu „Jekyll&Hyde”, ale czekamy
też oczywiście na nowe tytuły!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz