Wisława Szymborska i Michał Rusinek. Duet niezwykłym. Młody doktorant i znana już na świecie poetka. Poetka niezwykła, jedyna w swoim rodzaju, której potrzebny był sekretarz do „szurania papierami”, czyli, najprościej mówiąc, ogarniania rzeczywistości.
Książka
Rusinka „Nic zwyczajnego” opisuje czas
jego pracy z poetką. A robi to wyjątkowo – lekkim piórem, z poczuciem humoru, subtelnością, a przede wszystkim
wielkim szacunkiem dla Noblistki.
Myślę,
że to jaka była Szymborska najlepiej opisuje jeden z fragmentów książki:
„Po
Noblu powtarzała, że zrobi wszystko, żeby nie stać się osobistością, lecz
pozostać sobą. Kiedyś rozpoznał ją taksówkarz i powiedział: „To dla mnie zaszczyt
wieźć taką osobowość”. Trochę miał racji: była dość osobliwym przedstawicielem
naszego gatunku”.
Szymborska
to poetka, która znana mi była od małego ze względu na fakt, że wraz z Kornelem
Filipowiczem wielokrotnie wakacje spędzała w Olejnicy – miejscowości z moich rodzinnych
stron. Wszyscy znali anegdoty o Szymborskiej, jej specyficzny styl bycia. W
jednym z listów Filipowicz pisał:
„Sympatyczni
ludzie, grzybne lasy, spokój…- wszystko to sprawiło, że w tym roku
postanowiliśmy wrócić do Olejnicy. …”
I
wracali. Na grzyby, wędkowanie, spacery, kąpiele w jeziorze. Na rozmowy z ludźmi,
na świeże jajka i owoce.
Szymborska
po śmierci ukochanego do Olejnicy nie wróciła, ale w „Pożegnaniu z widokiem” napisała:
Nie
mam żalu do wiosny,
że
znowu nastała.
Nie
obwiniam jej o to,
że
spełnia jak co roku
swoje
obowiązki.
Rozumiem,
że mój smutek
nie
wstrzyma zieleni.
Źdźbło,
jeśli się zawaha,
to
tylko na wietrze.
Nie
sprawia mi to bólu,
że
kępy olch nad wodami
znowu
mają czym szumieć.
Przyjmuję
do wiadomości,
że
- tak jakbyś żył jeszcze -
brzeg
pewnego jeziora
pozostał
piękny jak był.
Nie
mam urazy
do
widoku o widok
na
olśnioną słońcem zatokę.
Potrafię
sobie nawet wyobrazić,
że
jacyś nie my
siedzą
w tej chwili
na
obalonym pniu brzozy.
Szanuję
ich prawo
do
szeptu, śmiechu
i
szczęśliwego milczenia.
Zakładam
nawet,
że
łączy ich miłość
i
że on obejmuje ją
żywym
ramieniem.
Coś
nowego ptasiego
szeleści
w szuwarach.
Szczerze
im życzę,
żeby
usłyszeli.
Żadnej
zmiany nie żądam
od
przybrzeżnych fal,
to
zwinnych, to leniwych
i
nie mnie posłusznych.
Niczego
nie wymagam
od
toni pod lasem,
raz
szmaragdowej,
raz
szafirowej,
raz
czarnej.
Na
jedno się nie godzę.
Na
swój powrót tam.
Przywilej
obecności -
rezygnuję z niego.
Na
tyle Cię przeżyłam
i
tylko na tyle,
żeby
myśleć z daleka.
Pamiętam
też, że gdy Szymborska w 1996 otrzymała Literacką Nagrodę Nobla, nauczycielka (swoją
drogą moja kochana mama) nakazała zapisać do zeszytu wielkimi literami: WISŁAWA
Szymborska otrzymała Literacką Nagrodę Nobla. Kilkukrotnie powtórzyła, że mamy
zwrócić uwagę na imię, w którym nie ma głoski e.
Książka
Rusinka pełna jest anegdot z codziennego życia poetki, ale jest w niej też coś więcej. Jest tam tez poezja, rozłożona na etapy
tworzenia, poprawek, tłumaczeń. Rusinek analizuje, dopowiada, cytuje fragmenty
wierszy i wyjaśnia ich kontekst.
Życie
dla poetki bywało znośne, gdy mało się podróżuje, a czas spędza się głównie w
domu, unika się tłumów ludzi, kontaktu fizycznego, nie dzwoni przed dziesiątą
rano, odmawia się przyjęcia zaszczytnych tytułów i wyjazdów na zagraniczne
spotkania, a nawet gdy nie ma się dzieci.
Lektura
sprawiła, że przeniosłam się do krakowskiego mieszkania poetki pełnego
papierosowego domu. Mogłam robić z nią wyklejanki, zagrać w loteryjki, tworzyć
lepieje. Poprzeżywać „tragedię sztokholmską”, bo tak Szymborska określała przyznanie
jej Nobla. Poznałam kulisy powstania
filmu o noblistce, wzruszyłam się, czytając o ostatnich chwilach jej życia.
Biografię
wzbogacają zdjęcia pani Wisławy. Bawią te zrobione z tabliczkami z dziwnymi i zabawnymi nazwami
miejscowości. Osobną grupę stanowią wyklejanki, które pani Wisława
pieczołowicie, własnoręcznie wykonywała i wysyłała znajomym. Nie brak również
zdjęć jej rękopisów. Choć charakter pisma poetka miała mało czytelny, to można
odczytać jej grzeczne odmowy napisane w dwóch wersjach, limeryk napisany lewą
ręką. Są też maszynopisy – jeden z nich dotyczy sprostowania odnośnie do twórcy
wiersza „Jak się dziś czuję”, zaproszenia, dedykacja, wydruk wiersza z autorską
korektą.
„Nic
zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej” to niezwyczajna biografia o zwyczajnej
poetce krakowskiej, która miała to nieszczęście, że przeżyła katastrofę
sztokholmską. I co ważne Rusinek w tej
całej opowieści jest prawdziwy. A to w takiego rodzaju literaturze jest bardzo
ważne.
Polecam
z całego serca! Tak jak osobiste spotkanie z Rusinkiem, któremu miałam okazję osobiście
powiedzieć o Olejnicy – zapowiedział, że musi tam pojechać! Trzymam za słowo!
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz