Aktorze, jeśli chcesz sprawdzić swoją kondycję, zagraj w tym spektaklu! To moja pierwsza myśl po obejrzeniu spektaklu „Teatrzyk Zielona Gęś czyli wstrząs metafizyczny w piętnastu konwulsjach” w Teatrze Animacji. Wysiłek fizyczny, jaki w spektakl musieli włożyć aktorzy, jest ogromny.
Warto zacząć od tego, że tekst Pawła Aignera już raz okazał się zbyt kontrowersyjny (zdjęty z afisza w 2016 r w Bielu – Białej). Co z Poznaniem?
Spektakl składa się z kompilacji tekstów Gałczyńskiego (którego głoś na początku prosi o wyłączenie telefonów) zaczerpniętych z „Zielonej Gęsi”, „Listów z Fiołkiem” i innych zapisków. Tekst Pawła Aignera jest również kopalnią cytatów i kontekstów, garściami czerpiących z klasyki i współczesności, stawiając ministra Glińskiego obok Hamleta i Kaję Godek między Heraklitem a Kaczyńskim. Nic dziwnego, że lawirując pomiędzy utrwalonymi w zbiorowej świadomości fragmentami „Wesela” Wyspiańskiego a odniesieniami do politycznych zawirowań ostatnich lat, Aigner z Gałczyńskim zgodnie prowadzą widza coraz głębiej w Polskę i polskość.
Fabularnie
na scenie widzimy aktorów Teatrzyku, którzy odgrywają absurdalne i groteskowe
sceny w konwencji podwójnej kurtyny. Wkrótce jednak staje się poważniej - Zieloną
Gęś nawiedzają polityczne delegacje, dręczą problemy z ogrzewaniem, a aktorzy
marzną, wypadają z ról i zaczynają powątpiewać w sens swojej pracy, w sens
teatru, literatury i sztuki. W końcu znów powracają do samego Gałczyńskiego,
który mówi o skomplikowanej polskiej naturze, która lubi sobie kpić, lecz
niekoniecznie z samej siebie.
Podczas
spektaklu miałam tysiąc myśli, śmiałam się i czułam niepokój. Zachwycałam się dopracowaniem spektaklu, grą
aktorską i ilością środków wyrazu.
Cały
zespół występujący w „Zielonej Gęsi” pozostaje w pamięci: Maciej Szczepanik - szalejący
na całej scenie Gżegżółka, Zuzanna Łuczak - Wiśniewska - pełzająca z poświęceniem
po scenicznych deskach, Artur Romański przyozdobiony oślimi uszami; Danuta Rej - imponująca formą wokalną; Krzysztof Dutkiewicz - nieustannie narzekający widz-malkontent
Alojzy Balon; Marcel Górnicki –wszechwiedząco poruszający się w świecie
biurokratycznego absurdu, aż w końcu Marcin Ryl-Krystianowski, czyli
hiper-nadaktywny Dyrektor Teatrzyku Zielona Gęś i Igor Fijałkowski, który przez
kilka scen dyndał na sznurze.
Zdjęcia Teatr Animacji
Puenta spektaklu okazała się bardzo
współczesna. Aigner sięgnął po zapis rozmowy Adama Ważyka z Gałczyńskim podczas
Zjazdu Literatów Polskich w 1950 roku – Ważyk wtedy na radę, „by [Gałczyński]
ukręcił łeb rozwydrzonemu kanarkowi, który zagnieździł się w jego wierszach”,
usłyszał: „kanarkowi łeb można ukręcić, tylko co zrobić z klatką?”.
Gałczyński,
kreując groteskowy świat, nie dał się stłamsić, a wolność słowa uważał za najcenniejszą wartość. To, że takie spektakle powstają
pokazuje, że cały czas czuć zagrożenie, a słowem próbuje się naprawiać
świat… W Poznaniu spektakl nie zostanie
zdjęty, a publiczność go polubi. Właśnie w obronie tej wolności. Wierzę w to.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz