Strony

środa, 22 stycznia 2025

Dziadek Józef...

 

Nie było mi nigdy dane świętować Dnia Dziadka, gdyż oboje zmarli jeszcze przed moim narodzeniem. Znam ich jednak z opowieści rodziców, w szczególności dziadka Józefa.

Nie da się ukryć, że jestem podobna do rodziny taty. Może więc też do dziadka? Pamiętam wiele historii.

Józef Kędziora. Rocznik 1915. Kochany tata szóstki dzieci, muzyk, multiinstrumentalista, patriota. Sam zrobił sobie pierwsze skrzypce. Grał na weselach w zespole muzycznym i w niedzielny poranek przywoził swoim dzieciom owiniętą w papier weselną kiełbasę i placek. Kochał saksofon, był mistrzem grania na tym niełatwym instrumencie. Myślę, że też dla niego tata nauczył się na nim grać. Prawdziwy patriota zaangażowany społecznie w życie miejscowości, w której mieszkał – Kluczewa. Kochał Boga i wiarę przekazywał kolejnym pokoleniom. Co niedzielę przyjeżdżał do moich rodziców i razem jeździli na żużel do Leszna. Nigdy nie odmawiał pomocy, gdy było trzeba oddał rodzicom ostatni grosz. Nad życie kochał swoje dzieci, w szczególności Romka – najmłodszego łobuza, któremu wybaczał wszystkie psoty – nawet pomalowanie elewacji domu na czerwono. :-) Nie wstydził się uczuć, tata często wspomina, że siedział u dziadka na kolanach. Szanował każdego, mama uwielbiała słuchać jego opowieści o niełatwym, ale szczęśliwym życiu. Był dumny, że ma synową nauczycielkę. Może byłby też dumny ze mnie?

Kiedy myślę o dziadku, mimo, że go nie poznałam, czuję ciepło w sercu. Wiem, że mogłabym na niego zawsze liczyć. Dziadek – to brzmi dumnie!

 

Kasia

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz