Kasia:
Zachwyt. To słowo towarzyszyło mi podczas spektaklu. „Pippin” to ścisła
czołówka wśród musicali Teatru Muzycznego.
Małgosia:
„Pippin” to nowa jakość w repertuarze Muzycznego. Nie było jeszcze tak różnorodnego
przedstawienia, tak autorefleksyjnego.
Kasia:
Przede wszystkim aktorzy, którzy zachwycili mnie swoim wokalem. Uwielbiam
delektować się nie tylko muzyką, ale również tekstem, który tym razem był
zrozumiały, każde słowo zostało wyartykułowane wyraźnie i dokładnie.
Małgosia:
Z nieznanych mi piosenek zrobił się wyścig „przyjemnie powracających do głowy melodii”.
Można się zakochać prawie w każdej, a to podstawowy warunek dobrego musicalu -piosenki
są częścią całości, ale dobrze też funkcjonują osobno jako wielkie songi. Wojciech
Daniel w roli Pippina, Katarzyna Tapek jako Katarzyna i oczywiście rewelacyjna
Izabela Pawletko jako mistrzyni ceremonii pokazali prawdziwy profesjonalizm i
talent.
Kasia:
Wszyscy aktorzy – Radosław Elis (król Karol Wielki), Agnieszka Różańska (babcia
Bertha), Bartosz Sołtysiak (Ludwik), Anna Lasota (Fastrada), czy w końcu Łukasz
Brzeziński jako groteskowa gęś zagrali role zapadające w pamięć,
charakterystyczne, wyjaskrawione.
Małgosia:
„Wyjaskrawione” to klucz do całego przedstawienia. Od doboru kostiumu, przez
mimikę, gestykulację i ruch sceniczny – wszystko nawiązywało do sztuki
cyrkowej, rewii, burleski, gdzie rola jest intensywna, przerysowana i oddalona,
jest wręcz maską zakrywającą prawdziwe oblicze. W tym świecie chce się odnaleźć
everyman, czyli Pippin, pobudzony przez świat do osiągnięcia sukcesu i szczęścia.
To postawa charakterystyczna dla każdego młodego człowieka. Gdy Pippin nabiera doświadczenia
pojmuje, że szczęście jest ukryte w sprawach prostych i bliskich.
Kasia:
To był spektakl wymagający, ale przez to tak bardzo atrakcyjny dla widza.
Mnóstwo układów choreograficznych przygotowanych przez Paulinę Andrzejewską.
Małgosia:
Mamy w tym spektaklu nową jakość ruchu, który niby jest przypadkowy, ale precyzyjnie
oddaje atmosferę. Dostrzegłam wiele inspiracji: poklatkową sekwencję wziętą z
filmu, ruch przyspieszony, płaski ruch rodem ze starożytnych malowideł
ściennych. Choreografka wraz z całym zespołem bawi się możliwościami, przeglądając
się jak w lustrze, śmiejąc się z samych siebie.
Kasia:
Nie zabrakło także elementów teatru
pantomimy, teatru lalkowego, teatru tańca, a także komedii dell’arte.
Doszukałyśmy się też aluzji do Gałczyńskiego (gęś), w tekstach przemycono wiele
odniesień do współczesności. Zresztą tłumaczenie tekstów było świeże, a
jednocześnie bliskie oryginałowi.
Małgosia:
Wspaniałe kostiumy Agaty Uchamn są wizytówką tego przedstawienia, mają wpisaną
w siebie komediowość i dramaturgię, które towarzyszą występom cyrkowym, ale też
życiu. „Teatr uczy nas żyć, życie nas uczy udawać”.
Kasia:
Formuła baśniowo - cyrkowo – jarmarczna jest iluzją. Pod maskami artystów
cyrkowych są ludzkie historie, a Pippin symbolizuje potrzebę poszukiwania i
zrozumienia własnej tożsamości.
Małgosia:
Pippin ciągle szuka tego „czegoś”, chce „dogonić marzenia”. I choć zakończenie
jest dość przewidywalne, to zapowiadanego finału, którego widzowie mieli nigdy
nie zapomnieć… po prostu nie ma. Nie zdradzimy jednak wszystkiego!
Kasia:
To musical, na który z pewnością jeszcze się wybiorę, tak jak na „Nine”, czy
„Jekyll&Hyde”. Z całego serca
polecam!
Małgosia:
Nie można się napatrzeć i nasłuchać…
PS
Taki
format, takie ambicje Muzycznego, kolejne urokliwe przedstawienie, a taka
niewielka scena. Czekamy na to, na co zasługuje zespół TM- nową siedzibę, nową
scenę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz