Chociaż
znały go największe światowe sceny operowe, szeroka publiczność, w tym polska,
zobaczyła go dopiero podczas uroczystości rozpoczęcia olimpiady w Paryżu.
Deszcz lał z nieba, organizatorzy rezygnowali z kolejnych punktów programu, a
śpiewak czekał na swój występ i choć z ograniczoną częścią taneczną, oczarował
swoim chłopięcym urokiem i głosem. Ruszyły wyszukiwarki i okazało się, że
kontratenor i jednocześnie b-boy jest wielokrotnie nagradzanym artystą,
nazwanym przez „New Yorker” „Justinem Timberlake’em opery”, ze względu na swoje
charyzmatyczne występy, emocjonalne i wplatające do utworów barokowych elementy
tańca. Orliński podchodzi do swoich wykonań w swobodny sposób, bawi się
kompozycją, nie tracąc magii oryginału.