wtorek, 31 stycznia 2023

„Żeby nie było śladów” – recenzja filmu


Grzegorz Przemyk – osoba mi bliska, o której już kilka razy na blogu pisałam. „Żeby nie było śladów” to film z 20… nakręcony na podstawie reportażu (który polecam jeszcze bardziej)  Cezarego Łazarewicza o tym samym tytule, który przedstawia kulisy zabójstwa, a przede wszystkim śledztwa i procesu zamordowanego młodego maturzysty.

Film trwa prawie 3 h. Męczy, powoduje dyskomfort. Ale wcale nie chodzi o to, że jest za długi i nudny. On po prostu przeraża bezwzględnością władz, kłamstwem, manipulacjami, odrażającymi postaciami (na czele z prokurator Weiesławą Bardon świetnie zagraną przez Aleksandrę Konieczną, karykaturalność  przedstawiania tej postaci jeszcze bardziej oddawała jej psychopatyczny wizerunek). Pokazuje krok po kroku etapy śledztwa, zastraszanie świadków, moralne dylematy.




Fabuła filmu jest odwróceniem tego, co w kinie dobrze znamy – oglądamy nie drogę dochodzenia do prawdy, jak do śmierci Przemyka doszło, a drogę do jak najdokładniejszego oddalenia się od tej prawdy. Bo każdy dzień przynosił nowy pomysł zamknięcia sprawy – oskarżenia sanitariuszy, choroba psychiczna Grzegorza, narkotyki, obrażenia na treningu karate.

Film nie ma głównego bohatera, co ciekawe Grzegorza Przemyk ginie w pierwszych minutach produkcji.  Tak samo skupiamy się na przyjacielu Jurku Popielu, zagranym przez Tomasz Ziętka (imię i nazwisko fikcyjne, najprawdopodobniej chodziło o Cezarego Filozofa), jak i cierpiącej z bezradności matce – Barbarze Sadowskiej, granej przez Sandrę Korzeniak. Aktorka wywołała skrajne emocje – jednych widzów irytowała, inni zrozumieli celowość jej specyficznego sposobu mówienia, zdawkowość, pozorną nieobecność. Dla mnie była świetną Baśką – taką jaką pamiętam ze zdjęć pogrzebu, stojącą nad grobem z księdzem Jerzym Popiełuszko.




Przez ekran przetacza się sporo osób. Oschły, pozbawiony emocji generał Kiszczak - Robert Więckiewicz; podstawiony przez ubecję, by namieszać bohaterowi w głowie tajniak (Bartłomiej Topa); rodzice Jurka grani przez Agnieszkę Grochowską oraz wybitnego Jacka Braciaka, na których przykładzie reżyser pokazał najdobitniej mechanizmy niszczenia obywateli przez autorytarną władzę.

Zdecydowanie pozytywnie oceniam charakteryzację Poli Guźlińskiej, kostiumy Małgorzaty Zacharskiej i scenografię Pawła Jarzębskiego, którym udało udało się zbudować realistyczny świat lat 80. Jest w tym też oczywiście ogromna zasługa Kacpra Fertacza, którego  zdjęcia zachwycają wyjątkowo przemyślaną kompozycją kadrów, jednocześnie nie przyćmiewając samej historii. Nie bez znaczenia jest także niebanalna ścieżka dźwiękowa, na której znalazły się utwory takie jak „Gdybyś” Grażyny Łobaszewskiej czy „Małe tęsknoty” Krystyny Prońko oraz - bardzo istotna dla fabuły filmu - piosenka „Różowa kula” wykonywana przez Beatę Kozidrak. 

Film Jana P. Matuszyńskiego to poruszający obraz świata napędzanego propagandą, przesiąkniętego cynizmem i skażonego kłamstwami, w którym mimo wszystko mają odwagę żyć ludzie niezłomnie wierzący w prawdę.


Jednak przyznaje - nie jestem obiektywna. Grzegorz Przymyk, ksiądz Jerzy Popiełuszko to postacie wyjątkowo mi bliskie. To dla mnie ludzie ikony. Szkoda tylko, że dla kogoś byli warci „mniej niż zero”…

ŻEBY NIE BYŁO ŚLADÓW - główny zwiastun filmu. W kinach od 24 września! - YouTube

Kasia

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz