Nie
przepadam za Nosowską jako wokalistką… Nie jestem entuzjastką jej tekstów
piosenek… Ale uwielbiam ją jako człowieka… Takiego krytycznego, takiego
ironistę, bystrego obserwatora współczesnego świata… To kategoria poza płcią,
profesją, doświadczeniem.
Dostałam te cechy w obszernym pakiecie – „ A. Ja żem jej
powiedziała” Katarzyny Nosowskiej – to zbiór felietonów, diablo inteligentnie
napisanych i sprawnie językowo skonstruowanych, które zdaniem autorki nie
pretendują do miana literatury. Mogą być czytane w tramwaju i toalecie. Tak też
zrobiłam i połknęłam książkę na leżaku nad Adriatykiem, uśmiechając się do
okularnicy z okładki. Są bliskie instagramowym tutorialom Nosowskiej, złośliwe
momentami, prześmiewcze, autokrytyczne. Trafnie dotykają problemów płytkiego
świata Internetu, pogoni za tym, co lepsze, ładniejsze (?). Nosowska jak rasowy kabaretowy twórca
śmieje się w głos z naszej naiwności i burzy wszystkie mity, którym
powierzyliśmy nasze serca i umysły.
Powinnaś umieć zrobić
coś z niczego! Co?
Czarny wyszczupla! Cha,
cha, cha!
Orgazm, proszę bardzo, ale czy można poudawać
szczęście? Yyyyyyy…
Każdy musi ćwiczyć dla
zdrowia! O dzięki Ci Chodakowska! Cha,
cha, cha!
W myśl koncepcji
sześciu stopni oddalenia znasz Jima Carrey’a! Cha, cha, cha!
Nosowska
nie grozi palcem, nie poucza, nie napomina, ona przyznaje się do swych
słabości, wyciąga wnioski ze swoich życiowych potknięć i krzyczy: Nie bądźmy
tacy sami, identyczni w tych wystylizowanych kreacjach, idealnych makijażach i
fryzurach, sylwetkach z wybiegu i
frazesach we wyszminkowanych ustach! Bądźmy wolni w swych życiowych wyborach.
Nie dajmy się zwariować mediom, pożal Boże ideałom „ścianek”… O nie!
Małgosia
*autorka
wpisu nadmienia, że tekst powyższy napisała, pijąc pyszną kawusię i zajadając
serniczek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz