wtorek, 27 lipca 2021

Smak krewetek...

 

Jak tu nie opisać miłości do krewetek, wracając z urlopu nad słonym Adriatykiem.

Czy jest możliwa sytuacja, w której czegoś nie próbowaliśmy, ale nasza zgoda na smak była bezdyskusyjna i niezachwiana. Tak jest ze mną i z krewetkami, dzięki patowi Conroy’owi, jego opowieści o rodzinie Wingo z południowoamerykańskiego Colletonu. Przeczytałam „Księcia przypływów” we wczesnych latach 90. I polubiłam smak krewetek, nie znając go wcale.



Główny bohater Tom, syn poławiacza krewetek spędził dzieciństwo na kutrze. Krewetki są jego przekleństwem, codziennym daniem, ale i źródłem jego jestestwa. Książka opowiada o trudnych kolejach losów tej rodziny, o tym jak dzieciństwo wpływa na naszą dorosłość i jak trudne jest okiełznanie własnych demonów. Wątek jedzenia przeplata się przez karty tej książki i uruchamia pamięć bohaterów.

Mamy krewetki, które przyrządzane przez Toma przypominają mu gwałtownego ojca, ale i słoneczne Południe Ameryki, beztroskie lata dzieciństwa, niespotykaną więź z rodzeństwem.

Mamy smak soku z świeżo wyciśniętej pomarańczy tuż przed porannym joggingiem, zapach otwartej nowojorskiej piekarni i smak rogalika, kiedy Tom przyjeżdża do chorej siostry i chce mu się rozwijać w rytm ulic Nowego Yorku.

Mamy wyrafinowane menu w restauracji „Choach Hause”, gdzie Tom spędza romantyczny wieczór z Susan Lowenstein a w nim kraby duszone w maśle i soku cytrynowym, polane sklarowanym masłem z kaparami, wędzony pstrąg, okoń z wody, grasica w winie i sos ze smardzów.

Smak ostrygi otwartej tuż po wyłowieniu, wyssanej z muszli –„smak miąższu oceanu”.

I w końcu puszka karmy dla psów Alpo podsmażona na cebuli i czosnku, skropiona sosem worcester i tabasco z posiekanym szczypiorkiem, ryżem i pastą pomidorową, którą Lila Wingo, matka Toma, podała swemu mężowi, niezadowolonemu z wykwintnego dania wg przepisu z „Gourmeta”. Scena jest kwintesencją niedopasowania Henry’ego Lili Wingo.

„Książę przypływów”, reż. B. Streisand, 1991

 

Conroy to poeta wśród pisarzy, a ja kocham takich. Jego oryginalny poetycki język w połączeniu z daniami to dawka podwójna. Wystarczy przeczytać fragment i już się ma ochotę na owoce morza.

 

Małgosia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz