„Uczta
Babette” to jedno z opowiadań Karen Blixen, pochodzące z ostatniej książki,
podpisanej pseudonimem Isak Dinesen. Na jej podstawie powstał w 1987 roku film
Gabriela Axela, o tym samym tytule, ważny dla kinematografii duńskiej i
światowej. Te dzieła wzajemnie się dopełniają. Nie może zabraknąć tego
przykładu w naszym cyklu, bo stał się dla mnie materiałem polonistyczno-
metodycznych rozważań w artykule: „Uczta Babette" – uczta dla duszy i
ciała. Wielozmysłowe odczytanie opowiadania i filmu na lekcjach dla
gimnazjalistów lub licealistów („Polonistyka” 5/2013).
Poniższy wpis stanowi powtórzenie tez tego artykułu.
Co
musi być takiego w posiłku, by mógł być nazwany ucztą, stał się ucztą? Czy
uczta przygotowana przez Babette, bohaterkę opowiadania, spełnia te warunki? Można
wyliczyć:
·
Niezwykłe miejsce i czas - skromny dom
córek pastora Marciny i Filippy
·
Niezwykłość składników - żółw i
przepiórki, wyszukane trunki
·
Wyrafinowane przepisy i potrawy - kuchnia
francuska
·
Piękne podanie – nakryty stół, pełna
zastawa
·
Niezwykli goście i okazja - bracia i
siostry w wierze z Berlevaag, obecność generała Loewenhielma i jego matki; rocznica
100 urodzin pastora
Fabuła
opowiadania, a także czasoprzestrzeń filmu Axela nakreślona jest wokół scen
przygotowywania dwóch posiłków, reprezentujących odrębne modele życia.
I.
Pierwsza z nich to scena wprowadzania
Babette w obowiązki domowe przez jedną z sióstr, pokaz przygotowywania
skromnego posiłku: zupy piwno-chlebowej i dorsza. Ta jest kwintesencją życia w
jutlandzkiej wiosce. To programowa asceza, odmawianie sobie dobrodziejstw
świata, by zasłużyć na wieczność.
Marcina
pokazuje Babette jak przygotować zupę piwno-chlebową i dorsza
I.
Sekwencja scen, w których widzimy Babette
- artystkę podczas czasochłonnych czynności, bardzo skupioną, precyzyjną,
płynnie wykonującą każdy ruch od przygotowania składników, przez ich obróbkę i
podanie. Cała sekwencja jest w filmie rozświetlona ogniem pieca pracującego w
kuchni, światłem lampy wyłaniającej z mroku kuchni świeże produkty, zioła,
połyskujące butelki. Widz śledzi wprawne i spokojne ręce Babette jak umiejętnie
oprawiają produkty i zapomina, że to przygotowanie posiłku. Wyraźne jest
skojarzenie z japońską sztuką parzenia herbaty – precyzyjnym i jednocześnie
pięknym, wykończonym ruchem. Podążając za ruchem rąk widz obserwuje kolor i
fakturę składników. Obraz staje się różnorodny kolorystycznie, bogaty w
szczegóły, kształty, odgłosy przygotowań. Taka ceremonia odzwierciedla szacunek
kucharki do każdego składnika i czynności. Ta radość z możliwości stworzenia
uczty, a jednocześnie harmonia, spokój każdego ruchu odzwierciedla epikurejsko
– stoicki model życia.
Babette przygotowuje francuską kolację
MENU
Zupa żółwiowa/ sherry
Amontillado
Bliny Demidoff / szampan
Veuve Cliquot 1860
Cailles en sarcophagi
(przepiórki w sarkofagach)/ Clos Vougeot 1846
Winogrona, gruszki i świeże figi
Uczta
Babette nie jest tylko czasem posiłku. Etapy przygotowania, drobiazgowość
wykonania kolejnych potraw, magiczność nazw poszczególnych trunków czy dań
świadczą o wymiarze twórczym całej uczty. Autorka z wielką zmysłowością opisała
ucztę, biesiadników i twórców uczty. W opisie wyraźnie widać organiczne
szczęście Babette podczas przygotowań i przyrządzania kolacji. Sami
biesiadnicy, chociaż przyrzekli sobie milczenie, mową ciała, postępującą z
każdą chwilą łagodnością, uwolnieniem emocji zwiastują przejście swego ciała i
duszy w sferę sacrum. Paradoksalnie to nie ich wieloletnia asceza a jednodniowa
rozpusta powoduje swoiste uniesienie, katharsis. Milczą podczas kolacji, ale
opóźniona reakcja na smaki, kolory, zapachy, konsystencję porywa ich całych. Zresztą
„zamilknąć” będzie tu znaczyło zatopić się w ekstazie, dać wymowny znak swego
podziwu. Na ucztujących spływa łaska: języki się rozwiązują, otwierają się
uszy, odblokowuje się pamięć, przestrzeń zapełnia się niebiańskim światłem.
Blixen opisuje swawolę biesiadników podczas powrotu do domu, symboliczny powrót
do czasu dzieciństwa, taniec na śniegu.
Uczta
Babette jest aktem twórczym, jest spektaklem. Francuzka ma moc kreatora i
zaklinacza. Odmienia rzeczywistość Beerlevag, a mieszkanki, siostry Marcina i
Filipa, pod wpływem uczty Babette, zrozumiały, że życie nie polega na oczekiwaniu
na wieczność. Istotą życia jest kontemplacja każdej drobnej chwili, a by w
pełni ją odczuć, nie można się ograniczać w wielozmysłowym jej doznaniu.
Malgosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz