niedziela, 11 czerwca 2023

Duet niezwykły - Szymborska i Rusinek

 

Wisława Szymborska i Michał Rusinek. Duet niezwykłym. Młody doktorant i znana już na świecie poetka. Poetka niezwykła, jedyna w swoim rodzaju, której potrzebny był sekretarz do „szurania papierami”, czyli, najprościej mówiąc, ogarniania rzeczywistości.

Książka Rusinka „Nic zwyczajnego” opisuje czas jego pracy z poetką. A robi to wyjątkowo – lekkim piórem, z poczuciem humoru, subtelnością, a przede wszystkim wielkim szacunkiem dla Noblistki.

Myślę, że to jaka była Szymborska najlepiej opisuje jeden z fragmentów książki:

„Po Noblu powtarzała, że zrobi wszystko, żeby nie stać się osobistością, lecz pozostać sobą. Kiedyś rozpoznał ją taksówkarz i powiedział: „To dla mnie zaszczyt wieźć taką osobowość”. Trochę miał racji: była dość osobliwym przedstawicielem naszego gatunku”.

Szymborska to poetka, która znana mi była od małego ze względu na fakt, że wraz z Kornelem Filipowiczem wielokrotnie wakacje spędzała w Olejnicy – miejscowości z moich rodzinnych stron. Wszyscy znali anegdoty o Szymborskiej, jej specyficzny styl bycia. W jednym z listów Filipowicz pisał:

„Sympatyczni ludzie, grzybne lasy, spokój…- wszystko to sprawiło, że w tym roku postanowiliśmy wrócić do Olejnicy. …”

I wracali. Na grzyby, wędkowanie, spacery, kąpiele w jeziorze. Na rozmowy z ludźmi, na świeże jajka i owoce.


Szymborska po śmierci ukochanego do Olejnicy nie wróciła, ale w „Pożegnaniu z widokiem” napisała:

Nie mam żalu do wio­sny,

że zno­wu na­sta­ła.

Nie ob­wi­niam jej o to,

że speł­nia jak co roku

swo­je obo­wiąz­ki.

 

Ro­zu­miem, że mój smu­tek

nie wstrzy­ma zie­le­ni.

Źdźbło, je­śli się za­wa­ha,

to tyl­ko na wie­trze.

 

Nie spra­wia mi to bólu,

że kępy olch nad wo­da­mi

zno­wu mają czym szu­mieć.

 

Przyj­mu­ję do wia­do­mo­ści,

że - tak jak­byś żył jesz­cze -

brzeg pew­ne­go je­zio­ra

po­zo­stał pięk­ny jak był.

 

Nie mam ura­zy

do wi­do­ku o wi­dok

na olśnio­ną słoń­cem za­to­kę.

 

Po­tra­fię so­bie na­wet wy­obra­zić,

że ja­cyś nie my

sie­dzą w tej chwi­li

na oba­lo­nym pniu brzo­zy.

 

Sza­nu­ję ich pra­wo

do szep­tu, śmie­chu

i szczę­śli­we­go mil­cze­nia.

Za­kła­dam na­wet,

że łą­czy ich mi­łość

i że on obej­mu­je ją

ży­wym ra­mie­niem.

 

Coś no­we­go pta­sie­go

sze­le­ści w szu­wa­rach.

Szcze­rze im ży­czę,

żeby usły­sze­li.

 

Żad­nej zmia­ny nie żą­dam

od przy­brzeż­nych fal,

to zwin­nych, to le­ni­wych

i nie mnie po­słusz­nych.

 

Ni­cze­go nie wy­ma­gam

od toni pod la­sem,

raz szma­rag­do­wej,

raz sza­fi­ro­wej,

raz czar­nej.

 

Na jed­no się nie go­dzę.

Na swój po­wrót tam.

Przy­wi­lej obec­no­ści -

re­zy­gnu­ję z nie­go.


Na tyle Cię prze­ży­łam

i tyl­ko na tyle,

żeby my­śleć z da­le­ka.

 https://wedkuje.pl/n/co-laczy-buk-z/78049

Pamiętam też, że gdy Szymborska w 1996 otrzymała Literacką Nagrodę Nobla, nauczycielka (swoją drogą moja kochana mama) nakazała zapisać do zeszytu wielkimi literami: WISŁAWA Szymborska otrzymała Literacką Nagrodę Nobla. Kilkukrotnie powtórzyła, że mamy zwrócić uwagę na imię, w którym nie ma głoski e.

Książka Rusinka pełna jest anegdot z codziennego życia poetki, ale jest w niej też coś więcej. Jest tam tez poezja, rozłożona na etapy tworzenia, poprawek, tłumaczeń. Rusinek analizuje, dopowiada, cytuje fragmenty wierszy i wyjaśnia ich kontekst.

Życie dla poetki bywało znośne, gdy mało się podróżuje, a czas spędza się głównie w domu, unika się tłumów ludzi, kontaktu fizycznego, nie dzwoni przed dziesiątą rano, odmawia się przyjęcia zaszczytnych tytułów i wyjazdów na zagraniczne spotkania, a nawet gdy nie ma się dzieci.

Lektura sprawiła, że przeniosłam się do krakowskiego mieszkania poetki pełnego papierosowego domu. Mogłam robić z nią wyklejanki, zagrać w loteryjki, tworzyć lepieje. Poprzeżywać „tragedię sztokholmską”, bo tak Szymborska określała przyznanie jej Nobla. Poznałam kulisy powstania filmu o noblistce, wzruszyłam się, czytając o ostatnich chwilach jej życia.

Biografię wzbogacają zdjęcia pani Wisławy. Bawią te zrobione z tabliczkami z dziwnymi i zabawnymi nazwami miejscowości. Osobną grupę stanowią wyklejanki, które pani Wisława pieczołowicie, własnoręcznie wykonywała i wysyłała znajomym. Nie brak również zdjęć jej rękopisów. Choć charakter pisma poetka miała mało czytelny, to można odczytać jej grzeczne odmowy napisane w dwóch wersjach, limeryk napisany lewą ręką. Są też maszynopisy – jeden z nich dotyczy sprostowania odnośnie do twórcy wiersza „Jak się dziś czuję”, zaproszenia, dedykacja, wydruk wiersza z autorską korektą.

„Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej” to niezwyczajna biografia o zwyczajnej poetce krakowskiej, która miała to nieszczęście, że przeżyła katastrofę sztokholmską. I co ważne Rusinek w tej całej opowieści jest prawdziwy. A to w takiego rodzaju literaturze jest bardzo ważne.



Polecam z całego serca! Tak jak osobiste spotkanie z Rusinkiem, któremu miałam okazję osobiście powiedzieć o Olejnicy – zapowiedział, że musi tam pojechać! Trzymam za słowo!

 

Kasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz