niedziela, 11 lutego 2024

To trzeba zobaczyć! „Jak płakać w miejscach publicznych” na Scenie STA

 

Scena STA to niezwykłe miejsce na teatralnej mapie Poznania. Mała scena, młodzi aktorzy, kamienica w centrum miasta. I szczerość, świeżość, spektakle wywołujące całą gamę emocji.

Spektakl „Jak płakać w miejscach publicznych” w reżyserii Konrada Marka Cichonia na podstawie książki Emilii Dłużewskiej to nietuzinkowa próba rozmowy o depresji. Pozornie wydaje się, że w 2024 roku mówienie o tej chorobie (co warto podkreślić!) jest już oczywiste. Doskonale jednak wiemy, że słowo psychiatra nadal wywołuje negatywne konotacje i wywołuje (niesłusznie) uczucie wstydu.

A w jakim świecie żyjemy? A przede wszystkim w jakim świecie żyją młodzi ludzie? Pogoń za pieniądzem, światem social mediów i walka o każdego lajka, odrzucenie w szkole (z błahego powodu), narkotyki, alkohol, niska samoocena, eksperymentowanie, próby akceptacji wśród internetowych grup (nawet o kaktusach) wszechobecne reklamy. Żyjemy w systemie, w którym człowiek choć trochę odstający od normy musi codziennie walczyć z wiatrakami: opieką zdrowotną, niezrozumieniem, katastrofą klimatyczną, kolejkami w przychodniach, a nierzadko również z rodziną i znajomymi.


Jak w tym wszystkim wstać z łóżka z energią? Jak pracować, chodzić do szkoły, trenować? Jak nie odpowiadać na pytania o smutek, rezygnację i zdjąć z siebie łatkę wiecznie niezadowolonego gówniarza, który powinien „wziąć się w garść”? („Idź pobiegaj, to ci się poprawi!” „Na słońcu posiedź, witaminy D ci brakuje!”)

Na Scenie STA mogłam obejrzeć studium życia, w którym codzienne czynności i wydarzenia, które dla osób zdrowych są czymś normalnym, na czym nawet się nie skupiają, dla osób cierpiących na depresję urastają do rangi przeogromnych wyzwań. Wyzwań, których czasem nie jest się w stanie podjąć. Które przerastają. Które wywołują lęki, bezsilność czy ból. Życia, które jest blisko każdego z nas. Tuż obok, blisko, coraz bliżej….



Spektakl opisuje chorobę do bólu prawdziwie. Bolesność życia z depresją i lękiem równoważy wysoki poziom autoironii i czarnego humoru. Sama śmiałam się, a jednocześnie z trudem przełykałam ślinę.

„Jak płakać w miejscach publicznych” to pełne czarnego humoru obrazki z lat 90 XX wieku (kreszowe dresy nadały całości kolorytu) zmagań z terapią, życiem codziennym, polskością i wszystkim, co może spotkać wrażliwą osobę w dzisiejszym świecie.

„Jeśli pomyśleliście, że trzeba iść do psychiatry, to prawdopodobnie powinniście” pisze autorka książki, na podstawie której powstał spektakl. Ale… psychiatria w Polsce jest w opłakanym stanie, wielomiesięczne kolejki, tragiczny stan oddziałów psychiatrycznych, brak lekarzy. Osoby chore próbują więc przetrwać, kolejny rok, miesiąc, dzień, każdą kolejną minutę.

Przedstawianie prowadzi widzów przez codzienność osób z chorobą, rozpoznanie, niepokój, diagnozę, leczenie, świadomość, że to nie przejdzie jak katar. Pozwala nam zajrzeć do głowy kogoś, kogo przeraża otaczający go świat. Opowiada o lekach i o tym, dlaczego warto się ich nie bać, mimo skutków ubocznych.

Jestem pod wrażeniem młodych aktorów (rok dyplomowy 2023/2024). Wiktoria Bialik, Mikołaj Chilmończyk, Jagoda Kamińska, Katarzyna Kędziora, Karol Kubacki, Maria Nowicka, Julka Przyjemska dali z siebie 150%. Było dynamicznie, czułam szczerość i całkowite zaangażowanie w, jakby nie patrzeć, wymagający i psychicznie i fizycznie projekt. Dodatkowo multimedialne projekcje, choreografie, momentami bliski kontakt z publicznością sprawiły, że to przedstawianie na które chętnie wrócę. Zabiorę młodzież, znajomych. Bo po prostu warto. By choć trochę zrozumieć. Dla siebie i dla innych.

Kasia



Fot. Maciej Zakrzewski

Kasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz