Uczestnicy „POPkulturalnych rozmów..” spędzili październikowy, niedzielny wieczór na widowni Sceny Wspólnej, zachwycając się spektaklem „ONY” w wykonaniu aktorów Teatru im. J. Osterwy
„Ony” to historia młodego chłopca uwikłanego w skomplikowaną sytuację rodzinną, zagubionego w fałdach własnej wyobraźni. Tytułowy Ony, w towarzystwie poznanej po drodze Księżniczki, przemierza świat w poszukiwaniu swojego ojca. Na drodze chłopca staje ponad 50 bohaterów: prawdziwych i wymyślonych, ludzi, zwierząt i przedmiotów.
Ony oglądał świat oczami wyobraźni, ale to dla niego niezbędna tarcza - dla tak młodego człowieka byłoby niewykonalne po prostu przyjąć do wiadomości, że jego ojciec stracił nim zainteresowanie, albo też zwyczajnie jest egoistycznym tchórzem. Widzowie, niczym domorośli psycholodzy, ten falochron bohatera dostrzegli szybciej niż on sam, zaś Ony, by dostrzec prawdę o sobie, musiał udać się w długą podróż.
Ta optyka sprawiła, że nerwowo załamaną Mamę odjeżdżającą do szpitala, Ony zobaczył jako księżniczkę w lektyce, zaś Wujka alkoholika - jako czarnoksiężnika, który w swoim laboratorium wypijał magiczne eliksiry. Tułaczka Onego trwała aż do przepoczwarzenia się w starca. Po drodze spotkał feerię baśniowych (ale też jednocześnie dziwnie zakorzenionych w codziennym doświadczeniu widzów) postaci, których grali aktorzy z plakietkami wyjaśniającymi, kim są: Kwiatem, spadającymi Dachówkami, Muchą, Pająkiem, Wiatrem, Kurzem, Czasem, Starością. Dzięki nim lepiej odnaleźliśmy w nagromadzeniu różnorodnych postaci, które wchodziły i wychodziły w zawrotnym tempie, w lot też złapaliśmy przepyszne dowcipy i językowe gry, którymi najeżony jest tekst Guśniowskiej. Podobnie zadziałała umowna, prosta scenografia, przypominająca dziecięce place zabaw - konstrukcja z drabinkami, linami, podestami.
Reżyserkę „Onego", Alinę Moś-Kerger można by chwalić długo.
W słuchaniu tekstu myśli długofalowo - nie skupia się na chwilowym efekcie, tylko szuka tego co istotnie, ogranicza środki teatralne do minimum, eksponując samo sedno historii.
Co jednak najważniejsze - wydaje się, że reżyserka doskonale czuje złożoną wrażliwość swojej publiczności. W tym spektaklu kumuluje się wiele zalet teatru dla młodzieży - na czele właśnie z przemożną potrzebą komunikacji z młodym widzem. Wygląda na to, że ta potrzeba rozmowy z Onymi z wolna roznosi się po polskich scenach. Oby tak dalej.
Kasia – opiekun koła „POPkulturalne rozmowy…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz