czwartek, 10 marca 2016

Sofokles opisywał ludzi takimi, jakimi chcą być, Eurypides takimi, jakimi są - „Trojanki” w Teatrze Polskim

Kasia: Cieszę się, że zaproponowałaś akurat ten spektakl! Był niesamowity! 

Małgosia: Kiedy tylko usłyszałam o najnowszym przedstawieniu Teatru Polskiego chciałam go zobaczyć! W epoce memów, cowerów, przeróbek zapragnęłam mocnej antycznej tragedii. Nie zawiodłam się.

Kasia: Tragedia Eurypidesa porusza dość niezwykły temat jak na grecką klasyczną tragedię, bowiem ukazuje koniec wojny – męskiego świata, z perspektywy kobiet. Konflikt zbrojny zostaje opowiedziany nie jako walka dumnych wojowników, a jako kres i upadek trojańskich żon i matek, mieszkanek pokonanej ojczyzny. Troja zburzona, pył bitewny opadł, mężni herosi zajęli należne im miejsce w historii. Został półmrok, rozświetlany przez umierające, czerwone słońce i dźwięcząca, szeleszcząca w uszach, niepokojąca niby-cisza.



Małgosia: Miałam raczej skojarzenie z szumem dogasającego pożaru, momentami trzaskiem ognia.

 Kasia: W tych warunkach Hekabe, kiedyś królowa Troi, żona Priama, czeka na decyzje greckich dowódców. Los jej i pozostałych ocalałych kobiet zależy już tylko od dawnych wrogów. Zarówno jej, jak i córce Kasandrze, synowej Andromasze, a także Helenie najpierw grecki woźny Taltybios, a następnie sam Menelaos oznajmiają, co je czeka. Wszystkiemu przyglądają się Atena z Posejdonem, gotowi los ludzi dalej komplikować według własnych zamierzeń i planów.

Małgosia: Scenografia Karoliny Fandrejewskiej to ogromny, zbudowany z czerwonej blachy lej, w którego centrum płonie krwiście czerwone koło. Jest jak kosmos, próżnia, nicość, doskonałe odzwierciedlenie opustoszałego miasta, miasta – widmo, ale także pustki jaka pozostała w duszach bohaterek.

 Kasia: Intensywne, czerwone światło wydobywa z mroku Chór. Głowy kilkunastu kobiet wystają ze ścian leja, cicho dysząc i zawodząc litanię o tym, kto kogo w wojnie zabił. 

Małgosia: Zaskakujący pomysł na chór. Jest statyczny i dynamiczny zarazem. Symbolizuje poległych, ale i walczące o swa przyszłość kobiety. Z boku, upadła od kolejnych ciosów losu leży Hekabe (Teresa Kwiatkowska), żona króla Troi - Priama, matka Hektora i Parysa. Obok niej, jej córka Kasandra (Elwira Janasik, Olga Rusin). Zaczyna się lament.


Małgosia: Unikamy lamentu we współczesnym świecie, przeżywamy w ciszy lub nie przyznajemy się do bólu, dlatego tak czekałam na lament bohaterek. Każda z nich opłakuje coś innego i inaczej. Hekabe cierpi najbardziej. Straciła męża, traci córki zabrane jako niewolnice, synową i wnuka, w końcu jak mówi, przychodzi starta najboleśniejsza – opuszcza swoje miasto. Wielka zasługa świetnej Teresy Kwiatkowskiej jako Hekabe, że jej lament jest dojrzały, królewski. Nie przerysowała swego bólu. Im dłużej wnikamy w jej cierpienie tym bardziej rozumiemy jak spokojna jest i pogodzona ze swym losem.

 Kasia: Przejmująco wypada również scena między Heleną (Barbara Prokopowicz) i Menelaosem (Andrzej Szubski). Zdradzony mąż przybywa w poszukiwaniu tej, która stała się przyczyną wojny, planuje ją zabić. Jednak gdy widzi żonę po tylu latach, gdy słucha jej obrony - bardzo retorycznej, a jednocześnie emocjonalnej, ulega, zabiera ją ze sobą.

Małgosia: Eurypides i aktorka wybronili Helenę, choć wydawało się to niemożliwe. Kiedy mówi ona, że nie była sobą, że zbłądziła, że ktoś inny przybrał jej postać, wypada bardzo współcześnie, a słowa Menelaosa: „Kto raz kochał, zawsze kochać będzie” są do gruntu prawdziwe.

Kasia: Bardzo obawiałam się o Kasandrę, jak też jej proroczy geniusz zostanie na scenie pokazany. Śpiewa, zawodzi całą sobą, jest dzika, niepoczytalna, prawdziwa.

Małgosia: W tym szale jest lament kobiety, której proroctwo się spełniło. Ona jedyna wiedziała o przeznaczeniu Troi, ostrzegała i na jej oczach sen stał się rzeczywistością. Widzimy ją w sytuacji, kiedy przepowiada przyszłość Achajom.

 Kasia: Dla widza najtrudniejsze mogą być jednak sceny Andromachy i wyrok na jej syna. Wejście bohaterki z zawiniątkiem przy piersi na scenę przywołało w pamięci pochody uchodźców na południu Europy. Reżyserka posłużyła się prostym zabiegiem. Umarłe dziecko symbolicznie wniesione przez Taltybiosa (Michał Kaleta) miało postać lalki-kukły, a przez obciążenie jej członków wiernie odgrywało ciałko zabitego dziecka.

Małgosia: Ogromne wrażenie robi scena finałowa – symboliczny pochówek syna Hektora, wyjście Hekabe z miasta i rozpaczliwy krzyk kobiet (Chór): „Dlaczego?”, słyszany jeszcze po spuszczeniu kurtyny. Czyżbyśmy się odgradzali od jakiegoś cierpienia? Koniec tej sztuki to jak wyrwanie widza z transu, bowiem jest on uczestnikiem tego żałobnego lamentu. Katharsis.


Kasia: Kamila Michalak i pozostałe realizatorki nie popadają w patos. Zachowują równowagę między poszczególnymi elementami – grą aktorów, spektakularną scenografią, elektroniczną muzyką Marty Śniady, oryginalnymi kostiumami.

Małgosia: Podkreślam dużą wagę kostiumów, bardzo ciekawych, antycznych i uniwersalnych zarazem. Nie dominowały, ale podkreślały uczucia bohaterek, tak jak wleczony po ziemi płaszcz Hekabe.

Kasia: Można by wymieniać dalej: rewelacyjny lament Kasandry, doskonała gra dźwiękiem, światłem, ciszą…. I ten piękny klasyczny grecki śpiew…. 

Małgosia: Sofokles opisywał ludzi takimi, jakimi chcą być, Eurypides takimi, jaki są. Poczułam słabość i siłę tych kobiet. Ich ból i jednocześnie ten powtarzalny od wieków, wbrew wszystkiemu powrót do normalności.

Kasia: Teatr Polski przygotował premierę „Trojanek” na Dzień Kobiet.

Małgosia: Jakby realizatorzy chcieli powiedzieć o naszej misji, o gorzkiej prawdzie. Gdy męski świat się unicestwia, ważna jest kobieca determinacja, wytrzymałość i siła. Na ruinach rodzą się synowie.

Kasia: Wczoraj długo nie mogłam zasnąć….

Małgosia: Ja też…


1 komentarz: