Ten
uśmiech, ten głos, ta zwyczajność. Zahipnotyzowała publiczność swoją
naturalnością, bezpretensjonalnością i odwagą. Liczyła się dla niej rodzina,
przede wszystkim dzieci: Oliwka, Szymon i Jaś.
Tak
ją opisują dziennikarze „Gazety Wyborczej Trójmiasto”. Piękne są wspomnienia
Cezarego Pazury, Radosława Piwowarskiego, Pawła Wawrzeckiego, Katarzyny
Bujakiewicz, Andrzeja Piaseckiego. Dostrzegają w niej ogromny talent, nigdy do
końca niewykorzystany. Ania nie doczekała się roli na miarę swoich możliwości.
Jej talent komediowy był oczywisty, ale miała w sobie ukrytą gotowość do grania
ról poważnych, skomplikowanych. Piwowarski powiedział: „wdzięk Audrey Hepburn,
a talent znacznie większy”.
Żałowała,
że nie ma aktorskich studiów, obycia teatralnego. Chciała zagrać monodram wg
anegdot ze swego życia. Tekst pisał dla niej Krzysztof Jaroszyński, scenarzysta
sitcomu „Daleko od noszy”. Kiedy dowiedział się o jej śmierci, podarł materiał.
Gdynia
żegnała swoją Anię białymi różami. Wszyscy ją tam znali z plaży, z ulic,
sklepów. Do końca pozostała zwyczajną Anią, choć zapłaciła za to walką z
paparazzi.
Polecam
książkę na ponure jesienne wieczory. Pomimo smutnego finału, uczymy się od
Przybylskiej wartościowania świata, śmiechu i miłości.
Małgosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz