środa, 20 stycznia 2021

Osiecka w TVP

 

Mam mieszane uczucia. Wstrzymywałam się z oceną serialu, czekając na jego rozwój. Zamierzeniem scenarzysty, reżysera, bo oni odpowiadają za całokształt, było powiedzieć prawdę do bólu o Osieckiej – takie mam odczucie po obejrzeniu połowy serialu.

Tak, wiem, legenda Agnieszki Osieckiej jest wśród Polaków żywa i oni nie chcą rozstawać się ze swoimi legendami. Ale tu dostają w trakcie godzinnych odcinków naprawdę gorzką pigułkę.

Osiecka w serialu pokazana jest jako egoistka, zimna (pomimo wielu romansów), nieszczęśliwa kobieta, często przekraczająca wiele granic. Jej małe szczęśliwe chwile są nieliczne i kilkusekundowe.






 Czuję, że to nie jest pełny i sprawiedliwy jej obraz. Całą prawdę o jej życiu prywatnym można było zrównoważyć wniknięciem w proces twórczy, dotarciem do fenomenu piosenek - zabawek, piosenek   - hymnów, zapamiętywalnych szlagwortów. A widzimy tylko moment, kiedy Osiecka obserwuje wykonanie swoich piosenek w STS-ie, relację z festiwalu w telewizji albo anegdotyczną  schadzkę przy pisaniu „Małgośki”. Chociaż mam awersję do tej polskiej duszy pielęgnującej legendy i mity narodowe, to tutaj chciałabym powiedzieć: STOP, ZA DALEKO. Zbyt wiele tego kieliszka w rękach, papierosa, obojętności wobec dziecka.

Czy można inaczej? Można prawdziwie, ale z większym szacunkiem dla Osieckiej? Tak i niepotrzebny był ten serial. Prawdziwym hołdem dla twórczości Osieckiej, niepozbawionym ironii wobec poetessy, jest koncert Magdy Umer „Zielono mi”, a spowiedzią z życia „Rozmowy o zmierzchu i świcie” (Magda Umer). I dla mnie, mimo wszystko, taka Osiecka pozostanie, trochę nostalgiczna, trochę wariatka.

Może przyjdzie jeszcze moment, że napiszę coś o aktorkach, teraz nie…


Małgośka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz