poniedziałek, 4 stycznia 2021

Już nie chcę być księżniczką! "The crown"

  

 Wiele osób polecało mi „The crown” już dawno. Ciągle jednak nie miałam czasu (zdecydowanie wolę seriale kilkuodcinkowe). Na całe szczęście przerwa świąteczno - noworoczna sprawiła, że spędziłam fascynujące godziny z królewską rodziną.

„Korona” jest kobietą! Serial oczywiście skupia się na królowej Elżbiecie II – jej młodości i wieku dojrzałym, życiu rodzinnym i decyzjach politycznych. Jej zdecydowaniu, ale i słabościach. Skomplikowanym i sztywnym życiu na królewskim dworze, gdzie liczy się każdy ukłon, uśmiech, krok.



Dla mnie jednak to nie Elżbieta była osobą, dla której oglądałam te serial. Z całego serca żal mi było dwóch osób – księżniczki Małgorzaty i oczywiście Diany. Ich życie toczyło się pod dyktando przyzwoitości, obowiązku, podporządkowania. Zapłaciły za to największą cenę – ich życie to brak miłości, odrzucenie, samotność, problemy psychiczne. Po części ofiarą systemu był też sam Karol, któremu rodzina również zabroniła prawdziwej miłości (oczywiście nie usprawiedliwia to jego zachowania wobec Diany).

Trochę żałuję, że w serialu historia sprowadzona jest do roli mglistego tła, na którym błyszczeć mają mniej lub bardziej wyraziste postacie. Widzimy wielokrotną zmianę partii rządzącej, strajki górników, obserwujemy napięte relacje Anglii ze Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Czekamy na dewaluację funta i na pierwszy krok Armstronga na powierzchni Księżyca. Zaletą jest jednak niewątpliwie to, że czasem serial wyrywa się z tego schematu, prezentując nam mniej znane wydarzenia z dziejów Wysp. Któż – oprócz fascynatów najnowszych dziejów Zjednoczonego Królestwa – wie o śmiercionośnym smogu jaki zawisł nad Londynem w 1952 roku, czy katastrofie w Aberfan, w której zginęły 144 osoby, głównie dzieci? Bardzo interesowała mnie też relacja Elżbieta z premierami – oczywiście najbardziej wyrazisty był Churchil i Thatcher (niestety bardzo przerysowana), którzy okazywali się z jednej strony dowódcami, ale z drugiej… ludźmi pełnymi słabości.

 

W serialu świetnie dobrani są aktorzy Claire Foy (młoda królowa), Matt Smith (młody Filip), Vanessa Kirby (młoda Małgorzata), Olivia Colman (dojrzała Elżbieta), Josh O'Connor (książę Karol) to moi faworyci. Wszyscy oni idealnie odegrali swoje role. 





Numerem jeden jest dla mnie jednak Emma Corin, wcielająca się w rolę księżnej Diany. Jest perfekcyjna, identyczna, tak samo olśniewająca jak prawdziwa Lady Spencer. I tak samo cierpi… A te jej sukienki…. Pełen zachwyt!







A ulubiona cena? Taniec Karola i Diany w Australii. Na chwilę uwierzyłam w ich miłość…



Nie żałuję ponad czterdziestu godzin z tym serialem, który spowodował, że oglądam teraz dokumenty, czytam książki i artykuły o skomplikowanym życiu dynastii Windsorów. Jedno jest pewne, księżniczką już być nie chcę, ponieważ… wolę po prostu żyć!

 

Kasia

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz