poniedziałek, 27 września 2021

Praktyki nauczycielskie okiem studentek

Od początku września mam przyjemność pełnić funkcję opiekuna praktyk dwóch studentek filologii polskiej UAM. Postanowiłam wykorzystać ten fakt, by podpytać o sprawy szkolne osoby, które przygotowują się do zawodu nauczyciela.

 

Drogie Panie, praktyki dobiegają powoli końca. Na pewno nasunęło się wiele pytań, mają Panie swoje przemyślenia. Jak Panie oceniają czas spędzony w szkole podstawowej?

p. Julia: Samo podjęcie się praktyki było dla mnie bardzo stresujące. Po trzech semestrach zdalnego nauczania miałam wrażenie, że jestem całkowicie nieprzygotowana do prowadzenia lekcji w sali wypełnionej uczniami. Wcześniejsze praktyki odbywałam zdalnie, bez bezpośredniego kontaktu z ludźmi, dlatego miałam wiele obaw. Myślę, że ten rok zdalnego nauczania ograniczył trochę moje wyobrażenie na temat tego, jak nauczyciel może pracować, jakie metody i środki wykorzystywać, kiedy ma możliwość przeprowadzenia lekcji w klasie. Praktyki były w końcu czasem, gdzie mogłam zweryfikować swoje wyobrażenie o pracy w szkole, odkryć jej działanie, poznać uczniów i siebie w roli nauczyciela. Z pewnością był to czas przełamania jakiś ograniczeń w mojej głowie, czas autorefleksji i samokrytyki. Widzę, że szkoła z pewnością uczy samozaparcia, sumienności i otwiera na kontakt z drugim człowiekiem. Szkoła podstawowa była o tyle ciekawa, że są w niej dzieci z najróżniejszych środowisk, bez świadomości wielu rzeczy, którzy jeszcze są na etapie, gdzie nie do końca wiedzą po co w szkole są i jak ten czas najlepiej dla nich samych wykorzystać. Rola nauczyciela przez to jest bardzo trudna, więc to, że miałam okazję tego pewnym sensie doświadczyć i przyjrzeć się od wewnątrz, z pewnością poszerzyło moje horyzonty.

p. Maria: Dobiegają końca i można tylko żałować, bo udało nam się wdrożyć w system i zapoznać z uczniami. W większości oceniam pozytywnie, ale trochę żałuję, że nie miałyśmy większego kontaktu z najmłodszymi klasami. Kilkukrotnie obserwowałyśmy lekcje czwartoklasistów i uznaję, że to naprawdę trudna, duża energia do okiełznania, chociaż oczywiście można się częściej pobawić, włączyć bardziej czasochłonne metody. Mimo wszystko miło było obserwować młodych, ciekawych świata ludzi, którzy za chwilę wejdą na nowy etap życia.

 

W programie studiów są zajęcia z metodyki. Czy okazały się one przydatne podczas prowadzenia lekcji?

p. Julia: Na zajęciach z metodyki omawiamy wiele spraw dotyczących życia szkolnego, pracujemy nad konspektami, omawiamy podręczniki, dyskutujemy o różnych sytuacjach wśród uczniów, które mogą nas spotkać. Natomiast w szkole okazuje się, że są one bardzo teoretyczne. Na jednej z lekcji w ósmej klasie powiedziała mi Pani, że jeśli jedna z metody nie działa, należy zmienić metodę – na bieżąco, spontanicznie. Nie da się przeprowadzić „lekcji według kartki”, bo każda klasa inaczej opanowuje omawiany materiał. Tego trochę brakuje na zajęciach. Uczymy się jak zaplanować lekcje, w jaki sposób je realizować, natomiast w szkole może okazać się, że idealna lekcja w konspekcie wcale nie sprawdza się w praktyce. Zapewne omawiane metody na zajęciach mogą być przydatne, ale uważam, że wiele daje doświadczenie, umiejętność oceny danej klasy na podstawie tego jak pracują i jaki materiał mogą zrealizować, obserwacja i wyciąganie odpowiednich wniosków, czy dana metoda naprawdę przynosi zamierzony skutek. Miałam poczucie, że wrzesień to za krótki czas, żeby wyrobić wyżej wymienione umiejętności i rozwinąć nauczycielską intuicję, a teoria poznana na zajęciach, to zdecydowanie niewystarczające przygotowanie.

p. Maria: Oczywiście, że się przydały, ale jednocześnie widać jak rzeczywistość weryfikuje nasze doskonałe konspekty. Pisząc je, zawsze musimy wyobrazić sobie naszego przeciętnego ucznia, ocenić, jak szybko może przyswoić dany materiał. W szkole zdarzą się uczniowie, którzy zawsze wyjdą poza nasz schemat. Jedni zadania z karty pracy wykonają w 15 minut, inni będą potrzebować na to 30 minut. Pojawiają się różne klasy, jedna na dany temat będzie potrzebować jednej lekcji, druga aż dwóch, i wszystko to należy włączyć w plan pracy.

 

Co Panie zaskoczyło w codziennym nauczycielskim życiu?

p. Julia: Nauczyciel, poza prowadzeniem lekcji, musi angażować się w życie szkolne, poznawać swoich uczniów, planować, analizować, oceniać, sprawdzać i wyciągać wnioski. Same lekcje to niewielki procent nauczycielskiej pracy. Widzę, jak bardzo trzeba się poświęcić i zaangażować, aby ta praca przyniosła efekty. Praktyki odbywają się we wrześniu, pierwszym miesiącu szkoły, a już miałam wrażenie, że pojawiło się milion spraw, które trzeba załatwiać i nad którymi należy panować. Zawsze zdawałam sobie sprawę, że bycie nauczycielką wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością, ale zaskoczyło mnie to, że codziennie gonią jakieś terminy, do których trzeba się dostosować, jest mnóstwo formalności, jakiś bieżących problemów, które trzeba rozwiązywać natychmiast.

p. Maria: Zaskoczyły mnie chyba przede wszystkim duże różnice między klasami. Z jedną pracuje się szybko, sprawnie, widać zaangażowanie, chęć współpracy, śmiem twierdzić, że może nawet pracę własną i zajrzenie do notatek po zajęciach, po innych wyraźne zniechęcenie, brak zainteresowania i chyba nawet nieumiejętność korzystania z własnych zapisków. Staram się o tym myśleć jako o pokłosiu nauki zdalnej, ale wszystkiego na jej karb nie można chyba zrzucić.

 

Jakie działania, w tym przeprowadzone lekcje uważają Panie za udane? Nad czym z kolei warto jeszcze popracować?

p. Julia: Zastanawiałam się czy będę potrafiła zapanować nad klasą (zwłaszcza 8), czy będę miała problem, żeby odnaleźć się na pozycji nauczyciela. Natomiast nigdy nie odczułam jakiegoś lekceważenia ze strony uczniów, uważam też, że udawało mi się uniknąć hałasu, całkowitej dezorganizacji i sytuacji, w których traciłabym kontrolę nad klasą, co oceniam na duży plus. Uważam, że lekcje w klasie A, np. z lektury, na których uczniowie byli aktywni, dyskutowali, zgłaszali się i uczestniczyli w lekcji aktywnie, są udane. Cieszyły mnie też dobre wyniki z kartkówki z fonetyki, co było dla mnie sygnałem, że faktycznie zrozumieli to, o czym mówiłam. Wiem, że muszę popracować nad organizacją swojej pracy. Trudno mi zaplanować materiał, bo mam wrażenie, że jest go bardzo dużo i jeśli na lekcje próbowałabym wprowadzić jakieś zadania twórcze, zabrakłoby czasu na podstawy. Muszę popracować nad doborem metod i materiału, który należy przerobić na konkretnych lekcjach. Chcę także popracować nad wyrabianiem sobie opinii o całości klasy i dostosowywaniem lekcji do konkretnych wymagań uczniów – zauważyłam, że łapię się na tym, że jeżeli cos świetnie działało w jednej klasie, myślę, że będzie tak i w kolejnej. Tymczasem zaskoczenie, uczniowie nie pracują w takim samym tempie. Muszę więc uczyć się podchodzić indywidualnie do różnych zagadnień i próbować rozwinąć sposoby ich realizacji. Skupię się także bardziej na celach. Każdą lekcję przygotowuje się z jakiegoś powodu. Zamiast podchodzić ogólnie do tematu, muszę zastanawiać się, dlaczego będę o tym mówić i obrać jeden, dwa konkretne cele, które mają być zrealizowane.

p. Maria: Myślę, że do najbardziej udanych zajęć mogę zaliczyć te, które dotyczyły związków frazeologicznych. Udało nam się przeprowadzić je zarówno w klasie ósmej jak i siódmej, przy czym w siódmej wykorzystałam nawet konspekt z metodyki. Jest to temat, w którym całkiem nieźle się odnajduję i mogę go połączyć z różnymi tekstami. Z łatwością też przychodzi mi odnajdowanie kontekstów, ale nadal mam problem z określeniem ilości czasu potrzebnego uczniom na wykonanie danego zadania.

 

Są jeszcze Panie na studiach, ale niedługo nadejdzie moment decyzji dotyczącej pracy. Czy widzą Panie swoje miejsce w szkole?

p. Maria: W szkole tak, ale nadal waham się, czy faktycznie iść w kierunku polonistyki. Po napisaniu pracy licencjackiej chciałabym iść na drugi kierunek – myślę nad pedagogiką albo historią. Nie wykluczam, że skończę jednak jako nauczyciel historii albo polonistą z manią wprowadzenia kontekstów historycznych.

p. Julia: Myślę, że tak. Idąc na studiach myślałam o pracy w liceum. Szkoła podstawowa okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Teraz, choć mam sobie do zarzucenia wiele błędów, wiem, że dopiero się uczę i mam przynajmniej wyobrażenie o pracy w szkole – nie miałam wcześniej żadnego doświadczenia z dziećmi. Chcę jeszcze się rozwijać i myśleć nad swoją przyszłością, choć po tym czasie w szkole, jestem o krok bliżej do pewnej odpowiedzi: „tak, zostanę nauczycielką”.

 

Czego obawia się młody nauczyciel?

p. Julia: Młody nauczyciel powinien zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nim spoczywa – pojawiają się pytania „czy mam odpowiednie kwalifikacje?”, „czy zdołam wypełnić wszystkie obowiązki?”, „czy nauczę dzieci wszystkiego tak, jak należy?”, „co zrobię, jeśli moje metody się nie sprawdzą?”. Pierwsze lata pracy to zapewne lata, w których młody nauczyciel spotyka się z sytuacjami różnymi, nie zawsze takimi, na które przygotował się z podręczników na studiach i zapewne jest to stresujące. Jednocześnie, często ambicja i wyobrażenie o odgrywaniu ważnej roli w edukacji dzieci może spotkać się z reakcją, która nie jest taka, jak sobie wyobrażaliśmy. System edukacji narzuca pewne metody i schematy, z którymi możemy się nie zgadzać. Pojawiają się rodzice, inni nauczyciele, dyrekcja oraz dzieci, do których nierzadko trzeba się dostosować. Nauczyciel musi być elastyczny, otwarty na uwagi, kompromisy i dyskusje, a jednocześnie wiedzieć czego chce i do czego dąży. Odnalezienie „złotego środka” w pierwszych latach pracy przysparza niemałych obaw.

p. Maria: Pierwszym postrachem jest chyba ,,klasa ściana”, kiedy wchodzi się do grupy, która całkowicie odmawia wszelkiego kontaktu, nie tyle, że nawet nie zna odpowiedzi na nasze pytania, ale nie wyraża chęci odpowiedzi na nie. Wyobrażam sobie, że taka grupa potrafi pogrążyć nauczyciela z długoletnim stażem, a co dopiero osobę, która dopiero wchodzi na daną ścieżkę zawodową. O tym myślę z naprawdę dużą obawą.

 

Obserwując uczniów, na pewno zauważyły panie ogromne różnice w podejściu do nauki teraz, a jeszcze kilka lat wcześniej. Jak dotrzeć do młodych ludzi, jakie dobierać metody?

p. Julia: Szkoła teraz dużo bardziej skupia się na potrzebach i wymaganiach ucznia. Z pewnością metody powinny być zróżnicowane, rozwijające kreatywność i pozwalające się wyrazić. Uczniowie niechętnie uczą się z zeszytów, podręczników i notatek. Przygotowane zadania powinny być na tyle różnorodne i dające pewną dowolność w interpretacji, żeby uczniowie mogli rozwijać się i realizować się w odpowiedni dla siebie sposób. Wszelkie formy dyskusji, wymiany poglądów i wymagające aktywności z pewnością przynoszą większy skutek, niż wykłady informacyjne, ponieważ uczniowie uparcie starają się na lekcji używać tylko dwóch słów: tak i nie. Mam wrażenie, że uczniowie teraz nie potrafią się samodzielnie uczyć – notować, przygotowywać z lekcji na lekcje, a zadanie „zapoznaj się i przeczytaj” w ogóle nie jest traktowane, jak zadanie. Technologia w dzisiejszych czasach, telefony, internet, telewizja, dostęp do łatwiej i nierzetelnej wiedzy zmuszają nauczyciela do stworzenia przestrzeni, w której na uczniów zadziała wiele bodźców, będą mogli wykazać się wszechstronnymi umiejętnościami oraz zmuszą się do samodzielnego myślenia i wyrabiania swojej opinii. Myślę jednak, że skupienie się na tym, aby uczniowie potrafili pracować sami i samodzielnie szukali metod dla siebie najlepszych jest ważna. Rozwija to poczucie odpowiedzialności za siebie i za swoje wyniki.

p. Maria: Myślę, że kiedyś rzadziej nauczyciel odwoływał się do życia codziennego uczniów, nie wkraczał do ich słownika, uznając, że ma nauczać języka literackiego, wyzbyć się każdej potoczności. Teraz chyba częściej wkraczamy na te nieznane rewiry i może to być fascynujące dla dwóch stron. Z dużą nonszalancją traktowano również kulturę popularną, jako te niższą, niewartą poznania, ale jednocześnie otaczającą ucznia na każdym kroku. Bez odpowiednich narzędzi interpretacyjnych wychowanek nigdy nie będzie potrafił w kulturze popularnej oddzielić ziarna od plew.

 

Co poradziłyby Panie osobom, które dopiero rozpoczną praktyki?

p. Maria: Większość z nas podczas praktyk zwraca się w stronę naszych starych, dobrze znanych szkół, w których czujemy się jako tako bezpieczni i znani. Liczymy, że ktoś otoczy nas opieką, poprowadzi za rękę i umożliwi dobry start. Myślę, że lepiej mimo wszystko wybrać zupełnie obcą sobie placówkę, a przez ten nieznany grunt zwiększyć swoją motywację. Może to rzucenie się na głęboką wodę, ale być może określi faktyczny stan naszych umiejętności.

p. Julia: Ja radziłabym, żeby były otwarte na krytykę, na wszelkie uwagi i prośby, żeby czas na praktyce był naprawdę czasem nauki i rozwoju. Praktyka powinna być okazją do zweryfikowania, czy wybór studiów nauczycielskich był słuszny, dlatego każda sytuacja w szkole powinna okazją do przemyślenia, jak się z tym czuję, co zrobiłam źle, a co dobrze, co mogłabym zrobić następnym razem, na ile chcę się angażować i na ile sprawia mi to prawdziwą satysfakcję. Słuchanie opiekuna praktyk i obserwowanie reakcji uczniów to pierwsza, prawdziwa ocena naszej pracy, która może podsunąć nam dalszy kierunek rozwoju.

 


III rok to obrona pracy licencjackiej. Czy mają już Panie sprecyzowane tematy?

p. Maria: Tak, miałam kilka tematów w głowie, czekał mnie trudny wybór, ale stanęło na uczniu z zaburzeniami zachowania na zajęciach języka polskiego. Mam zamiar przeanalizować ostatnie programy dotyczące agresji w szkołach i ustalić możliwości uczestnictwa nauczyciela polonisty w profilaktyce.

p. Julia: Niestety temat nie jest jeszcze sprecyzowany, nie myślę jednak o temacie ze specjalności nauczycielskiej. Zamierzam skupić się na słowiańskich tropach w polskiej fantasy i rozwinąć swoje zainteresowanie mitologią słowiańską.

 

Pani Julia i Maria to dobre kandydatki na nauczycielki. Życzę im otwartości umysłu, niegasnącej pasji i umiejętności robienia miliona rzeczy jednocześnie.

Kasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz