„Kombinat” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka zbudowany jest z piosenek, gry aktorskiej wychodzącej poza schematy i eksplodującej emocjami choreografii. Powstał z inspiracji tekstami Kafki, Orwella i Huxleya, a za punkt wyjścia przyjął muzykę i teksty Obywatela GC i Republiki. W opisie na stronie teatru można przeczytać, że spektakl pokazuje futurystyczną, surrealistyczną i pełną metafor przyszłość. Tyle, że ja widziałam w nim teraźniejszość.
„Kombinat” pokazuje świat, w którym nie ma miejsca na uczucia, wolność, własną tożsamość. Rządzą za to pieczątki, obejmy, kontrola wagi i wzrostu, równanie wszystkich do niemyślącej szarej masy.
Wspólnie z głównymi bohaterami Suku (Joanna Rybka) i Janem (Marcin Januszkiewicz) wyposażonymi w obiegówkę ruszamy w reedukacyjną podróż – od stempelka do stempelka. Od jednego systemowego absurdu do kolejnego. Idealnie dobrane piosenki Ciechowskiego okazują się tak bardzo aktualne, że długo nie mogłam przestać o nich myśleć. Idealnie wpisują się w obnażanie współczesnych mechanizmów: społecznych, biurokratycznych, korporacyjnych, religijnych, marketingowych.
Nie mam ulubionego wykonania – każdy utwór zachwycał dopracowaną choreografią, oryginalnością, dbałością o szczegóły. Finałowa „Moja krew”, „Halucynacje” w wykonaniu Radosława Elisa, „Telefony”, „Śmierć w bikini, „Sexy doll”. Jest oczywiście piosenka „Tak... Tak.. To ja...” w wykonaniu Jarosława Patyckiego oraz „Nieustanne tango” Bartosza Sołtysiaka.
Kostiumy Obywateli zaprojektowane zostały przez Annę Chadaj – proste, szare, kojarzące się z dyktaturą Korei Północnej. Barwy pojawiają się dopiero po „oddaniu krwi kombinatowi”. W omamach, halucynacjach Sonica (Radosław Elis) kostiumy są fantazyjne, kolorowe. Piękne.
Obok
kostiumów oraz scenografii (Damian Styrna) to jednak choreografia Eweliny
Adamskiej-Porczyk jest elementem budującym rytm, napięcie całego spektaklu.
Kolejny raz malutka scena Teatru Muzycznego nie okazała się przeszkodą dla
twórców i artystów. Scena pulsuje, krzyczy do widza, oddaje spektaklowe emocje.
Szczególnie podziwiam Paulę Goerlich która zatańczyła martwą
fordanserkę. Paradoks - bezwiedne ciało, ale pełne emocji, artyzmu, pasji.
Choreografia w „Kombinacie” stworzona jest z mnóstwa drobnych elementów. Liczy
się tu każdy ruch palcem, głową, nogą.
Jak zawsze wyrazy uznania dla muzyków. Band Teatru Muzycznego w Poznaniu dodaje wartości piosenkom Grzegorza Ciechowskiego.
„Kombinat”
w reżyserii Wojciecha Kościelniaka to rzecz o tym co się wydarzyło, wydarza lub
wydarzyć może w dowolnym miejscu na świecie. Przypomina, że niestety historia lubi się powtarzać. To ostrzeżenie,
gorzka refleksja.
Na
koniec pytania dla osób, które już spektakl obejrzały: Czym jest Twoja 7:14
(siódma czternaście)? Czy też chowasz głowę w 7:14?
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz