Nie sądziłam, że z pozoru prosty sposób może wywołać tyle emocji. Do egzaminu coraz bliżej, a pisanie rozprawki dla niektórych to nadal problem. W związku z tym ćwiczeń nigdy za wiele.
Tym
razem uczniowie pisali rozprawkę w kilka osób! Na początku nie spodziewali się
czegoś nowego. Znowu rozprawka? Ile można? A na moje tłumaczenia, że z
rozprawką jest jak z matematyką – im więcej przeliczysz zadań, tym bardziej ją
zrozumiesz - patrzyli z całkowitą dezaprobatą. Na początku zapowiedziałam, żeby
wszyscy zabrali się za wstęp i obowiązkowo zakreślili, do jakich lektur chcą
się odwołać. Wyznaczyłam na to 10 minut. Okazało się, że poszło dość łatwo i
gdy ósmoklasiści chcieli już przejść do argumentacji usłyszeli, że oddają swoją
kartkę sąsiadowi i muszą dopisać pierwszy argument do nie swojego początku. Po
10 minutach zmiana na drugi argument i następnie na zakończenie. Zaczęło się
dziać: wzdychania, jak można zaprzeczyć tezie lub dobrać lektury, które akurat
mało znamy (mam nadzieję, że skłoni to do szybkiej powtórki). Usłyszałam słowa
podziwu, jak doczytuję się takich „bazgrołów”. Uczniowie zaczęli wyłapywać błędy,
dopytywać się sąsiada, co dokładnie miał na myśli, by pójść jego tokiem myślenia.
Wszyscy skończyli w wyznaczonym czasie, a po przeczytaniu prac mogę stwierdzić, że prace
były całkiem przyzwoite. Mam nadzieję, że ta lekcja (zwłaszcza poprzez ocenę
koleżeńską) poprawi jakość redagowania wypracowania. W końcu uwagi przekazał
rówieśnik, a nie nauczyciel, a w buntowniczym nastoletnim świecie ma to większe
znaczenie.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz