Spektakl „Woyzeck” w reżyserii Zdenki Pszczołowskiej w Teatrze Nowym w Poznaniu to intrygująca reinterpretacja klasycznego dramatu Georga Büchnera, który we fragmentach powstał w 1837 roku i nigdy nie został dokończony ani ułożony w takiej kolejności, w jakiej być może chciałby tego autor. Fabuła to typowy kryminał: w mieście doszło do morderstwa Marii, a głównym podejrzanym w tej sprawie jest jej partner – Franciszek Woyzeck, który według śledczych miał motyw w postaci zazdrości. Spektakl otwiera scena przesłuchania Woyzecka przez prowadzących dochodzenie detektywów – Artura Schneidera, czyli tego ze stolicy oraz miejscowego – Krystiana Klarusa. Co ciekawe żaden ze śledczych nie jest postacią napisaną przez Büchnera, ale to oni nadają spektaklowi Nowego pewien porządek, prowadzą akcję, dzięki nim poznajemy kolejnych mieszkańców miasteczka i ich historie.
,,Woyzeck” był
inspirowany prawdziwą historią żołnierza Johanna Christiana Woyzecka, który za
morderstwo konkubiny został skazany na śmierć. Według Anny R. Burzyńskiej,
autorki książki ,,Atlas Anatomiczny Georga Büchnera”, biegły zignorował
wszelkie przesłanki świadczące o chorobie psychicznej i niepoczytalności
oskarżonego, które mogłyby być uznane jako okoliczności łagodzące w sprawie.
Charakter i treść jego orzeczenia zaś jednoznacznie wskazują na to, że
,,egzekucja miała być zapłatą za uparcie złe życie [nadużywanie alkoholu,
nieślubne dziecko, włóczęgostwo] i sposobem na przywrócenie symbolicznej
równowagi w społeczeństwie”.* Z dostępnych w sieci informacji dowiedziałam się
też, że Zdenka Pszczołowska, idąc za sugestią Anny R. Burzyńskiej, za punkt
odniesienia dla swojego spektaklu obrała Grudziądz. To właśnie ta miejscowość
miała być pierwowzorem garnizonowej mieściny obrazującej typowe realia
powiatowej Polski: lumpeks, bar, szpital, ławka w parku, imieniny zakrapiane
alkoholem.
Reżyserka
uwspółcześnia treść, wprowadzając elementy zaczerpnięte z popkultury i estetyki
gier komputerowych. Na spektakl
składa się wiele elementów, między innymi scenografia, światło, muzyka,
kostiumy, elementy wideo i, rzecz jasna, gra aktorska. Pszczółkowska wprowadziła
strukturę interaktywną - kolejność scen jest losowa, co sprawia, że każdorazowe
przedstawienie jest inne. Element ten podkreśla chaos i nieprzewidywalność
życia głównego bohatera. Początkowe wrażenie chaosu w moim przypadku szybko minęło
i stając się częścią tej gry, zaczęłam dostrzegać, że pod pozorami groteski i
absurdu kryje się jednak arcyciekawa historia pełna niedopowiedzeń. Spektakl
przyjął formułę gry - co jakiś czas na ekranie wyświetlane są informacje rodem
z popularnych, telewizyjnych teleturniejów. Woyzeck stojąc przed decyzją, co
wybrać: odpowiedź A, B lub C, jasno pokazuje, że jego historia mogła potoczyć
się na różne sposoby, a to, co oglądamy, jest tylko jednym z wielu wariantów.
Jan Romanowski w roli Franciszka Woyzecka stworzył kreację pełną emocjonalnej głębi. Jego bohater to człowiek na skraju załamania, którego czyny wynikają z narastającej presji i braku wsparcia. Romanowski doskonale balansuje pomiędzy cichą rezygnacją a wybuchami desperacji. Reżyserka zamieniła wojskowego fryzjera na elektryka w szpitalu wojskowym, który nie potrafi nawet naprawić zwarcia. Podkreśla to jedynie, w niezwykle przekonujący sposób, prawdziwy dramat i samotność uwikłanego w system człowieka. Maria Zaremba - Maćkowska jako Maria Lenz chyba przekonała mnie najmniej, nie ulega jednak wątpliwości, że jest postacią silną i niezależną. W tej interpretacji Maria nie jest jedynie ofiarą, lecz osobą świadomie dokonującą wyborów, które jednak ostatecznie prowadzą do tragicznego końca. Michał Kocurek i Sebastian Grek jako detektywi wprowadzają elementy czarnego humoru i kryminalnej narracji, wzbogacając całość o dodatkowy kontekst społeczny i egzystencjalny. Są „jacyś”, a to w teatrze najważniejsze. W pamięci pozostaje mi też rola Małgorzaty (Weronika Asińska), która wcieliła się doskonale w prowincjonalną właścicielkę ciucholandu z zaburzeniami psychicznymi.
Choreografia autorstwa Oskara Malinowskiego doskonale ilustruje napięcie wewnętrzne bohaterów. Użycie powtarzalnych, mechanicznych ruchów symbolizuje monotonię życia Woyzecka i jego poczucie uwięzienia w systemie. Sceny zbiorowe są pełne dynamiki, a kontrasty między spokojem a chaosem podkreślają zmienność emocji. Zbiorowe, synchroniczne, niemal musicalowe sceny, jak ta finałowa w miejscowym barze, o wiele więcej mówią o nastrojach, zależnościach między postaciami i ich nastawieniu wobec siebie, niż rozmowy. To właśnie w ruchu uwidacznia się autonomia Franciszka (charakterystyczny, powtarzający wyrzut nogi do boku), czy siła, magnetyzm i jednocześnie ujmująca kruchość Marii. Podsumowując: choreografie były rewelacyjne – nie wiedziałam, na którego bohatera patrzeć.
Muzyka Andrzeja
Koniecznego stworzyła atmosferę niepokoju, posługując się dźwiękami
inspirowanymi industrialnymi brzmieniami i elektronicznymi akcentami. Anna
Oramus, autorka scenografii, czerpiąc inspirację z estetyki gier
komputerowych stworzyła przestrzenie modularne zmieniające się na oczach
widzów, co wprowadzało poczucie dezorientacji, bliskie doświadczeniu Woyzecka.
Scenografka stworzyła ciekawą przestrzeń, w
której rzeczywistość materialna (stół, łóżko, wieszaki z ubraniami) przenikały
się z iluzją cyfrowego obrazu – z charakterystyczną, rozpikselowaną fakturą,
agresywną kolorystyką i wyświetlanymi na ekranie komunikatami dla graczy.
„Woyzeck” w
Teatrze Nowym w Poznaniu to odważna, przemyślana interpretacja klasyki, która
łączy tradycyjny dramat z nowoczesnym językiem teatralnym. Znakomite aktorstwo,
oryginalna choreografia i nowatorska scenografia składają się na spektakl,
który angażuje emocjonalnie i intelektualnie, zostawiając widza z trwałym
wrażeniem i pytaniami o granice ludzkiej kondycji.
Ten, kto po
przeczytaniu dramatu zachodził w głowę, zastanawiając się kto zabił Marię, i
liczył, że może tym razem coś się wyjaśni, niestety wyjdzie z Nowego
rozczarowany. Otóż w rozwiązaniu tej sprawy nie pomógł nawet talent
detektywistyczny duetu Klarus&Schneider. Pewne jest jednak, że… nic w
sprawie Woyzecka nie jest jednoznaczne. I to jest siła tego spektaklu.
Kasia
*
Anna R. Burzyńska ,,Atlas Anatomiczny Georga Büchnera” s. 283
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz