sobota, 18 lutego 2017

Depresja jako temat sztuki teatralnej – „O szczytach rozpaczy i uśmiechu stewardessy” w Teatrze Nowym

Małgosiu!
Kolejny raz obowiązki sprawiły, że nie udało Ci się dotrzeć do teatru. Mam nadzieję, że uda Ci jednak obejrzeć sztukę Agaty Baumgart, bo naprawdę warto.

 Przedstawienie „O szczytach rozpaczy i uśmiechu stewardessy” stworzone zostało na podstawie kolażu tekstów: dwóch książek związanych z Virginią Woolf – eseju „O chorowaniu” samej Woolf oraz „Virginia Woolf’s Psychiatric History” Malcolma Ingrama, debiutu Ciorana „Na szczytach rozpaczy” oraz fragmentu opowiadania Kingi Kosik-Burzyńskiej „O łapę śnieżnego niedźwiedzia”. Tytuł sztuki to połączenie wspomnianego już tytułu dzieła Ciorana z piosenką Zbigniewa Wodeckiego z płyty „Dusze kobiet”. W tej drugiej pojawiają się słowa: „uśmiech stewardessy jak z prospektu, chociaż wokół czasem piekło”.

Na scenie trzy aktorki – Dorota Abbe, Bożena Borowska – Kropielnica, Martyna Zaremba- Maćkowska, które zagrały kolejno – stewardessę, w której śnie odbywa się rozprawa z postawami kobiet w depresji; Virginię Woolf - wybitną pisarkę, zazwyczaj kojarzoną z feminizmem i nowatorskim używaniem strumienia świadomości w swojej prozie, rzadziej z depresją i zaburzeniami afektywno-dwubiegunowymi, na które najprawdopodobniej cierpiała oraz Justynę Kowalczyk, nazywaną w spektaklu – Mistrzynią. Połączyło ich jedno – wszystkie chorowały właśnie na depresję i…. długo nikt tego nie rozumiał.



Dominuje właściwie tylko jeden rekwizyt – wielka trampolina, która stanowi jakby odskocznię od problemów. W międzyczasie na ekranach telewizora wyświetlona zostaje parodia reklamy nowego, bardzo silnego leku na depresję: wenlafaksyny, Hasło brzmi: „Jestem tak szczęśliwa, że pocę się jak świnia" (znanym skutkiem ubocznym antydepresantów jest wzmożona potliwość ciała).


Ciekawym zabiegiem jest też scena, kiedy widzimy wykresy (zdublowane czytaniem tych samych danych przez Woolf) dotyczące zależności między nasileniem objawów choroby a twórczością pisarki, co miało być ilustracją zaprzeczenia tezie, że ból duszy wpływa pozytywnie na twórczość.

Przejmujący okazał się też moment, kiedy Kropielnicka wykonuje piosenekę Tercetu Egoztycznego Dance, czyli conga, bonga i cabasa , który rozpoczyna słowami: „Czego nigdy nie zrobiłaby Virginia Woolf…”.



Wszystkie te zabiegi odbyły się w zgodzie z podtytułem użytym w przedstawieniu - filmowej technice „found footage”, polegającej głównie na połączeniu i nadaniu nowego sensu zdaniom, które nigdy razem nie padały.

Wystawienie sztuki współautorstwa Agaty Baumgart i Michała Pabiana na Scenie Trzeciej Teatru Nowego w Poznaniu jest efektem zwycięstwa tej inscenizacji w czerwcowej trzeciej edycji „Sceny Debiutów". Muzykę do niej skomponował Filip Szymczak, a scenografię stworzyły: Kaja Gawrońska i Karolina Ochocka.


Twórcy wielokrotnie podkreślali, że stworzyli tę sztukę, by depresję w końcu traktować jak normalną, a jednocześnie ciężką chorobę. Sami zresztą na nią chorują. Do teraz chorzy na nią ludzie słyszą najczęściej: „weź się w garść” i nie otrzymują konkretnej pomocy. Koniec końców artyści tacy, jak Virginia Woolf, Kurt Cobain, Ernest Hemingway, Elliott Smith, David Foster Wallace, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Sándor Márai i wielu innych, fascynują nas nie tylko tym co pisali i tworzyli, ale także swoimi życiorysami i tragiczną śmiercią.

Wiesz co powiedzieli uczniowie? Stwierdzili, że to jeden z najlepszych spektakli, jaki widzieli! Chyba nie masz już wątpliwości, by go obejrzeć!


Kasia

3 komentarze:

  1. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie byłam na takim przedstawieniu, ale jak najbardziej sama depresja nie jest niczym przyjemnym i na pewno warto jest z nią sobie jakoś radzić. Osobiście mogę polecić każdemu uczęszczanie do psychologa http://www.terapiapoznan.pl/ gdzie na pewno nie zostaniemy bez pomocy.

    OdpowiedzUsuń