czwartek, 9 grudnia 2021

Kultowy spektakl i mistrzowskie aktorstwo. „Kwartet na czterech aktorów” Bogusława Schaeffera


Jeżeli jest okazja zobaczyć Wielkich, to się tej szansy nie marnuje. a w tym wypadku skład Grabowscy, Peszek, Frycz (zastąpiony przez Bogdana Słomińskiego) był okazją na spotkanie z mistrzowskim aktorstwem.

Słynny dramat polegający m.in. na sporach 4 muzyków/muzykologów o istotę sztuki to w istocie partytura do wolności improwizacyjnej. Każdy z aktorów ma swoje 5 minut na scenie i każda para w tej konfiguracji prowadzi ze sobą dyskusję i realizuje zadanie aktorskie. Trzeba być indywidualistą i jednocześnie partnerem stuprocentowym, by zagrać  w „Kwartecie”

Dla mnie doświadczenie podwójne. Spotkanie z aktorstwem nietuzinkowym, aktorstwem autorytetów, ale i doświadczenie obserwacji spektaklu po latach od premiery (1991), kiedy to kondycja aktorska staje się osłabiona, ale i ucho, i oko doświadczonego aktora bardziej wyostrzone. Panowie zdali test znakomicie, improwizując do woli, naigrywając się z samych siebie i wchodząc w kontakt z publicznością. Było masę nawiązań do współczesności, wiele żartów z aktorstwa w ogóle i próba zdefiniowanie muzyki.

W jednej z początkowych scen aktorzy wystukują rytm na przygotowanych krzesełkach i cała sztuka jest rytmiczna poprzez powtarzalność historii, sposób mówienia, układy akrobatyczne (uproszczone dla aktora 60+).



Najwyraźniej zapisał się w mojej głowie Mikołaj Grabowski (jednocześnie reżyser), bardzo podobny do siebie  sprzed lat, perfekcyjny w swej roli a jednocześnie skory do improwizacji i niebojący się „utknięć”, „potknięć’.

W czasach seriali, sitcomów i ścianek (oj, pośmiali się z Ferdka  Andrzeja Grabowskiego) te 70 minut z aktorstwem słowa, gestu, napięcia było ożywczym prądem., wzmocnieniem, kontaktem z kunsztem i talentem.




Małgosia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz