sobota, 10 września 2022

Irena, Jolanta, bohaterka - Teatr Muzyczny w innej odsłonie

 

Kiedy usłyszałam, że Teatr Muzyczny pracuje nad spektaklem o Irenie Sendlerowej długo zastanawiałam się, jak słynący z gorących i energicznych musicali Muzyczny, przedstawi przejmującą historię o kobiecie ratującej żydowskie dzieci w czasie II wojny światowej. Dostałam jednak olśnienia – gdzie, jak nie na tych deskach. W końcu w budynku teatru mieścił się „poznański Pawiak”, w którym gestapo torturowało Polaków.

Podświadomie czułam, że nie mam się czegoś obawiać, bo Muzyczny ma w sobie dojrzałość, klasę i wyczucie. Nie zawiodłam się. Zresztą skoro spektakl wyreżyserował Brian Kite, dziekan Wydziału Teatru, Filmu i Telewizji UCLA, choreografem została Dana Solimando, mająca na swoim koncie współpracę przy wielu broadwayowskich produkcjach, libretto napisali Piotr Piwowarczyk i Mary Skinner, muzykę skomponował Włodek Pawlik, jedyny polski zdobywca nagrody Grammy, a autorem piosenek jest Mark Campbell, laureat nagród Pulitzera i Grammy, mogłam być pewna, że spektakl będzie prezentował wysoki poziom.

Aktorzy – klasa sama w sobie. Wybór Oksany Hamerskiej do roli Sendlerowej wydawał mi się oczywisty. Aktorka potrafiła zagrać i ogromną empatię, emocjonalne huśtawki, ale i stanowczość bohaterki. Kiedy piosenki wykonywał Radosław Elis, wcielający się w rolę Adama, miałam dreszcze.



Wszyscy aktorzy „weszli” w swoje role. Pani Grinberg (Anna Lasota) - mama Icka, musiała podjąć najtrudniejszą decyzję, jaką może podjąć matka. Magda (Joanna Rybka – Sołtysiak), łączniczka okazała się czasem arogancką, ale wyjątkowo dojrzałą nastolatkę. W historii pojawiła się też uwodzicielska Jaga, pomysłodawczyni akcji pomocy żydowskim dzieciom, Jan - szef Ireny i Jagi, Jurek, szmalcownik, nie zabrakło wątku Janusza Korczaka. Wszyscy mieli swój udział w tym, by historia „Sprawiedliwej wśród Narodów Świata” pokazana została z różnych stron. Wielkie brawa dla aktorów dziecięcych – rola Icka (Piotr Hamerski) dojrzała, przemyślana, „przepracowana”.

Piękna muzyka z ogromnym przekazem, dopracowane kostiumy i jak zwykle robiąca cuda z niewielką przestrzenią scenografia sprawiły, że oglądałam „Irenę” wbita w fotel, a wszystkie drobne niedopracowania okazywały się niezauważalne. Anna Chadaj (kostiumy) i Damian Styrna (scenografia) pokazali zresztą klasę już w „Kombinacie”, a tutaj potwierdzili, że znają się na tym, co robią.

Jadąc dziś na do teatru zastanawiałam się również, jak spektakl o II wojnie światowej będzie odebrany w kontekście wojny w Ukrainie. Teraz już wiem, że to przedstawianie potrzebne, bo nie chodzi w nim o wojnę, ale o pomaganie, o bycie człowiekiem w trudnych czasach.

Brawa na końcu oczywiście należały się aktorom, ale myślę, że przede wszystkim były dla „Anioła Warszawy” – Ireny Sendlerowej.

 


 

Kasia

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz