sobota, 7 maja 2016

Wspomnienia maturalne

Zapraszamy do lektury naszych maturalnych wspomnień:)

Kasia: Kiedy co roku maturzyści rozpoczynają „egzamin dojrzałości” przypominam sobie moją maturę w 2007 roku. Na pierwszy ogień język polski. Zdecydowana na studia polonistyczne bardzo przykładałam się do nauki. Na egzaminie pisemnym na poziomie rozszerzonym czytanie ze rozumieniem na podstawie tekstu Teresy Sasińskiej – Klas, Dziennikarstwo – zawód czy wyzwanie? oraz wypracowanie: Dwa obrazy prowincji. Porównaj sposoby ich kreacji w podanych fragmentach „Pani Bovary” Gustawa Flauberta i „Republiki marzeń” Brunona Schulza (zaskoczeniem było to, że temat pierwszy raz nie odnosił się do lektur z kanonu). Pamiętam początkową pustkę w głowie, ale na szczęście szybko minęłaJ.

 Egzamin ustny – prezentacja wybranego tematu. Wybrałam motyw samobójstwa w literaturze: Samobójstwo – przejaw słabości ludzkiej czy wyraz indywidualizmu? Odniosłam się do „Cierpień młodego Wertera”, „Reduty Ordony” , „Romea i Julii”, „Pętli” Marka Hłaski, „Zdążyć przed Panem Bogiem”, „Granicy”, „Stowarzyszenia Umarłych Poetów”. Egzamin wspominam bardzo dobrze, jak przedsmak egzaminów ustnych na polonistyce. Rozmowa na wiele tematów, merytoryczne pytania, wiele dygresji, kontekstów. Poczułam się wtedy naprawdę dorośle. Komisję zaskoczyłam również uszytym specjalnie na tę okazję rekwizytem. Podczas wystąpienie na wieszaku dumnie wisiał niebieski frak i żółta kamizelka – strój Wertera, który stał się przecież werterowskim symbolem na całym świecie. Jednak zanim weszłam do sali spotkało mnie kilka przygód. Egzamin się przyspieszył, za chwilę moja kolej, a ja w domu oddalonym 25 km od szkoły. Szybko zebrałyśmy się z mamą, jednak jak na złość po drodze spotkała nas ulewa i… przestały działać wycieraczki. Pamiętam minę mojej mamy, która bez słowa zatrzymała się i odgięła wycieraczkę, jednocześnie ją naprawiając. ZdążyłamJ


Zdawałam również wiedzę o społeczeństwie, historię, historię sztuki i oczywiście język angielski. Wiedzę o społeczeństwie wspominam bardzo dobrze. Na poziomie rozszerzonym zmagałam się z tematem: Przedstaw sposoby rozwiązywania problemu biedy we współczesnej Polsce. Jakie działania mające na celu zwalczanie biedy powinny być podejmowane przez państwo, samorządy lokalne i organizacje pozarządowe w dziedzinie polityki społecznej, gospodarki i edukacji (podaj po 5 rodzajów działań w każdej dziedzinie, przypisując je poszczególnym podmiotom).

W ten sam dzień po południu zdawałam również (jako jedna z trzech osób w szkole) historię sztuki. Jak ja się denerwowałam! W głowie jak migawki przeskakiwały mi poszczególne obrazy i rzeźby. Czy dam radę? Dałam! Pamiętam, że m. in. porównywałam obraz Vermeera „Dziewczyna czytająca list” oraz „Jedzących kartofle” Vincentego van Gogha oraz napisałam pracę na temat: Na trzech wybranych przykładach dzieł  wykaż, w jaki sposób artyści w sztuce nowożytnej przedstawiali życie codzienne.


Historia to był mój ostatni egzamin – zdawałam go pod koniec maja. Kiedy tylko otworzyłam arkusz od razu zajrzałam, jaki jest temat eseju. W głowie tysiąc myśli: Czy traktat krakowski to to samo co hołd pruski? Jeśli nie, to kiepsko. Zaryzykowałam – opłaciło się. Temat brzmiał: Scharakteryzuj przyczyny i skutki traktatu krakowskiego z 1525 r. dla Rzeczypospolitej w XVI - XVIII w. Po powrocie do domu z ulgą pościągałam ze ścian wszystkich mapy myśli, fiszki z datami, listy z nazwiskami królów, polityków, książąt.

Ulga po egzaminach była ogromna. W liceum, do którego chodziłam, obowiązywała zasada, że wręczenie świadectw ukończenia szkoły odbywało się dopiero po maturze. Był to naprawdę piękny dzień. Byłam dumna ze świadectwa z wyróżnieniem, ale i pełna obaw co do wyboru studiów, dostania się na nie…. Jednak wraz z otrzymaniem świadectwa byłam pewna jednego: czekały mnie 3 miesiące wakacji! Najdłuższych w życiu!

Małgosia: To jedno z najsilniejszych moich wspomnień… Prawdziwy egzamin dojrzałości… Atmosfera w szkole i podziw młodszych roczników. Cofnijmy się od roku, w którym Kasia zdawała maturę o 16 lat. Jest rok 1991.  Małe, ale piękne miasteczko, liceum z tradycjami, dwie klasy zajmują miejsca w starej sali gimnastycznej i piszą wypracowanie na jeden wybrany indywidualnie temat. Ja oczywiście z literatury współczesnej, o wartościach, o człowieku w kontekście wojny i holocaustu. Miałam wenę. Pisałam 4 godziny, biorąc pod uwagę teksty Grudzińskiego, Nałkowskiej, Camusa, Moczarskiego, Krall, Szczypiorskiego, Miłosza, Herberta, cytowałam moje ulubione fragmenty  (które się wtedy po prostu miało w pamięci) i w ogóle pamiętam tę pracę mniej jako rozprawę, bardziej jako esej. Miałam ogromne szczęście, moja polonistka   (prof. Jolanta Cyunczyk) wybrała na ostatni rok szkoły  podręcznik/antologię pod red. B. Chrząstowskiej „Literatura „źle obecna” w szkole” (I wydanie) z tekstami dotychczas cenzurowanymi, niewygodnymi, które pokazały mi nowe konteksty współczesnej literatury. Uwielbiałam ten podręcznik. Mam go do dziś. Kiedy na egzaminie wstępnym na polonistykę zobaczyłam prof. B. Chrząstowską, zadała wszystkim zgromadzonym sondażowe pytanie o to, kto omawiał na lekcjach teksty z tego podręcznika. Zgłosiła nas się tylko połowa.

Ponieważ moja matura z polskiego była czytana i poprawiana przez dyrektora i nauczycieli ze szkoły, oprócz oceny, doczekałam się też ustnych gratulacji. To pomogło mi ostatecznie upewnić się, że pójdę na polonistykę.

Drugi dzień - matematyka. Mogłam już wybierać przedmiot, ale czułam intuicyjnie, że ta matma bardzo mi pomoże. Spędziłam cały rok na fakultecie matematycznym z kolegami, którzy chcieli dostać się na Politechnikę  Poznańską i matura z matematyki nie była dla mnie trudna. To obycie pomogło mi na studiach, gdy głęboko omawialiśmy logikę i gramatykę  języka.
Kiedy okazało się, że mam piątkę z wypracowania, zostałam zwolniona z ustnej matury z polskiego. Został mi egzamin z języka (zdawałam rosyjski)  i historia, które przeszły bezboleśnie.
Rodzice przeżywali, ale chyba byli o mnie spokojni. Prawdziwe emocje i prawdziwe życie miało się dopiero zacząć. Egzamin na studia miał dopiero pokazać, co potrafię. Ale to już zupełnie inna historiaJ
                                                                                        
Życzymy maturzystom intensywnych przeżyć podczas tych majowych dni, walki o każde zdanie, każdy punkt. Tego czasu nie powinno się przechodzić „na zimno”, bez emocji.  To moment  silnych wzruszeń, czasem zawodu, ale przeważnie  szczęścia.

K&M 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz