czwartek, 17 stycznia 2019

Zabawa, zabawa i… po zabawie


Małgosia: Dwoje widzów pomyliło „Zabawę, zabawę” z komedią i wyszło z zawodem podczas seansu.

Kasia: To już trzeci film Kingi Dębskiej, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Najpierw „Moje córki krowy”, potem „Plan B”, teraz „Zabawa zabawa”. Reżyserka porusza trudny temat – alkoholizm wśród kobiet, alkoholizm kobiet wysoko ustawionych, mających często pieniądze, pozycję, rodziny, młodość, przyszłość. Dlaczego więc?



Małgosia: Główne bohaterki filmu to: lekarka Teresa (rewelacyjna Dorota Kolak – moim zdaniem to była jej jedna z lepszych ról), Dorota grana przez Agatę Kuleszę i Magda grana przez, z każdym filmem dojrzalszą aktorsko, Marię Dębską. 




Kasia: Każda z nich ma jednak ten sam problem -  alkohol. Teresa – pediatra z licznymi sukcesami zawodowymi, z najważniejszą dla niej nagrodą „Człowieka ludzkich serc”, ordynator, kobieta z klasą. W rzeczywistości wrak człowieka, stawiająca się co rano na nogi za pomocą kroplówek, błagająca o bliskość mężczyznę, który postawił jej ultimatum. To kobieta, która straciła też najważniejszą dla niej osobę – alkohol zabrał jej relację z córką, którą uważała za podrzędnego internistę, z nieudacznikiem przy boku. Co więcej po pijanemu prowadzi operację, co rujnuje jej autorytet.

Małgosia: Z kolei Dorota to wysoko ustawiona prokurator, która swoje kolejne wybryki (w tym groźny wypadek, gdy wjechała w przejście podziemne) tuszuje immunitetem swojego męża posła i zdobytymi przez lata kontaktami. Swój problem tłumaczy zdradą męża, choć sama wierna również nie jest. Na wszystkim cierpi najbardziej jej 8 – letni syn, który widzi ciągłą huśtawkę nastrojów matki – euforię przeradzającą się w krzyk, płacz zamieniający się w śmiech. Alkohol znów wygrał – bohaterka zostaje sama.

Kasia: Zostaje Magda. Po wyjściu z kina powiedziałaś: „Dębska musiała kogoś ocalić”. Rzeczywiście tak można powiedzieć. Grana przez młodą Dębską bohaterka to studentka, która doskonale łączy studia z pracą w korporacji. Lubi się jednak zabawić, co niestety zarzutowało na jej całym życiu. Gwałt, niespodziewana ciąża, ryzyko HIV, natłok myśli. W ostateczności jednak terapia, przyznanie się do problemu, pogodzenie się z rodzicami.


Małgosia: Trzy bohaterki – trzy różne obrazy alkoholizmu. Zagubiona Magda, toksyczna Teresa i histeryczna Dorota. Wspólnym mianownikiem jest samotność i ignorancja wobec tego co je pochłania.

Kasia: Sceny obiadu w domu rodzinnym Magdy to zresztą klamra kompozycyjna filmu. Mielone i schabowe, „Familida”, rozmowa „o wszystkim i o niczym”, unikanie trudnych tematów. I zasadnicze pytanie matki: „Byłaś dziś w kościółku? Jeśli nie, zdążysz na 18”. „Masz już chłopaka?”. Standard. Problem okazuje się jeszcze bardziej złożony – z alkoholizmem  zmagał się ojciec, teraz pije matka.  Dębska idealnie pokazała obłudę Polaków podczas scen związanych z I komunią święta – patetyczna uroczystość w kościele, a potem obżarstwo i libacja, oczywiście do syta i do nieprzytomności.



Małgosia: Od pierwszej sceny obserwujemy to „życie rodzinne” jak czwarty domownik przy stole, zabawę gestami, półmiskami, pytaniami, komplementami i uszczypliwościami. Zupełnie nieoczekiwanie przychodzi przy tym stole oczyszczenie i dochodzi do pojednania.

Kasia: Film nie pozostawia złudzeń: alkohol to niebezpieczny przeciwnik. Wciąga, tłamsi, powoli zabija godność, pozycję, więzi rodzinne. Początkowo bohaterki tłumaczą sobie, że piją tylko w towarzystwie, że tylko wino, że tak trzeba. Kiedy jednak widzimy Teresę w pełnym upojeniu z opuszczonymi rajstopami, wymiotującą Magdę i rozhisteryzowaną Dorotę, wiemy, że nic nie jest już dobrze.

Małgosia: Alkohol wynaturza człowieka, zostawia go z przypiętym grymasem, a sytuacje otacza farsą. Ta obserwacja została wykorzystana przez reżyserkę. Stawia na naturalność wszystkich bohaterów, brak makijaży, widoczne fałdki i cellulit, ale idzie o krok dalej, pozostawia aktorkom wolność, nie bojąc się przesady i groteskowości.

Kasia: Kolak, Kulesza -  zwłaszcza one, Dębska delikatniej, pokazują brzydotę alkoholizmu.

Małgosia: Dodatkowo reżyserka mogła liczyć na najlepszych polskich aktorów, którzy wykreowali wymiar polskiego otoczenia, środowiska alkoholiczek. Tragedia bohaterek jest wielka, bo ich otoczenie dawało bardzo długo przyzwolenie na alkohol. Szef Doroty mówi: „Przecież nie pozbędę się dobrego prokuratora”, asystent przy stole operacyjnym pyta się w jakiej formie dziś szefowa, bezsilni policjanci to smutna parodia polskiej policji.

Kasia: Dorociński, Baka, Dzięgiel, Budnik, Landowska, Bluszcz – wszyscy zrobili swoje, kilka słów, wiele znaczeń.

Małgosia: To, co dla mnie do pozostawienia z tego filmu, to aktorstwo… Do Janusza Gajosa z „Żółtego szalika” dołączyły aktorki, które nie bały się zostać kreaturami.

Kasia: Brawo Kolak, Kulesza, Dębska!

Małgosia: Brawo reżyserka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz