czwartek, 14 lipca 2022

Ulicami Nowego Jorku…

 

Czy są książki, które potrafią przenieść nas w inne miejsce, zagwarantują zapach ulicy, smak kawy kupionej w drodze do pracy, smagania wiatru czy krople deszczu na skórze?

Zdarzają się bardzo rzadko. Ale ta z pewnością do nich należy. Zasiliła moją biblioteczkę poświęconą  Nowemu Jorkowi i od pierwszego kontaktu potwierdziła przeczuwaną przeze mnie genialność.

Magdaleny Żelazowskiej „Nowy Jork. Opowieści o mieście” są właśnie opowieściami, nie przewodnikiem, nie wspomnieniami, raczej felietonami z miastem w roli głównej. A Nowy Jork, tak wiele razy opisywany, poddaje się tej felietonowej analizie z dużą aprobatą i odsłania swoje zakamarki, tajemnice, filozofię miasta.


Magdalena Żelazowska jest jako autorka nie tylko rzetelna, wiarygodna, ale zakochana po uszy w tym mieście. Ta miłość nie przeszkadza jej być obiektywną. Opisuje miasto od chwili pomysłu, by do niego wyjechać, poprzez przygody zakwaterowania, zachwyty i bolączki mieszkańca Nowego Jorku, aż do zbliżającej się chwili opuszczenia miasta. Ma szczęście i nieszczęście mieszkać w Nowym Jorku przed i podczas pandemii, widzieć je pulsujące i tętniące życiem, ale i opuszczone, cichsze, zagubione w cywilizacyjnym potrzasku covidu.

Autorka zaskakuje ilością wątków, oryginalnymi obserwacjami, osobistymi doświadczeniami zadomowienia w mieście, ale mnie przede wszystkim ujęła językiem. W książce królują niebanalne określenia, metaforyczne zestawienia tak jakby chciała oddać ten niezwykły duch miasta.


Każda opowieść poprzedzona jest cytatem jakiegoś pisarza, dziennikarza, człowieka związanego z miastem, który próbuje nazwać fenomen Nowego Jorku i staje się punktem wyjścia do przypadku - Żelazowska w Nowym Jorku. Myślę, że pośród tych cytatów powinny się też od wydania tej książki pojawić nowe- „żelazowskie”.

Sobotnio-niedzielne tornado sprzątania patroszy nowojorskie domy z wnętrzności, rzucając je na pożarcie krawężnikowym sępom, a ciekawym obserwatorom dostarczając materiałów do badań.

Ograniczenie ruchu w Nowym Jorku przypomina próby okiełznania oceanu-bezkresu pełnego najróżniejszych, najbarwniejszych stworzeń, wiecznie falującego i przelewającego się tam i z powrotem.

Jak każda dobra pozycja poświęcona miastu i ta przeplatana jest zdjęciami miasta, które korespondują z zapiskami autorki.

Polecam. Prawie tak jakbyście wykupili lot do Nowego Jorku i udali się w swobodną wędrówkę ulicami z dobrym znajomym.

Małgosia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz