niedziela, 26 lutego 2023

„Wesele” Mikołaja Grabowskiego - subiektywna recenzja

 

„Wesele” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego w Teatrze Nowym nie jest spektaklem łatwym. Arcydramat narodowy w niewątpliwie ironicznym wydaniu to spektakl z okazji 100 – lecia Teatru. Konfrontacja z tak wybitnym dziełem nigdy nie jest zadaniem łatwym. Widz oczekuje świeżości, dynamiki, zaskoczenia. „Wesele” Nowego po części spełniło te oczekiwania.

Sam reżyser w jednym z wywiadów stwierdził: „Wesele trzeba traktować jak ironiczną syntezę, diagnozę polskości i – powiedzmy górnolotnie – polskiej duszy. Tekst o wieczystym podziale, choć napisany wierszem, mówi do nas współczesnym, często potocznym językiem, o sprawach starych jak ten kraj. Wesele uświadamia nam, że Polacy chorują na Polskę i że z tą przypadłością nikt nie potrafi sobie na dobrą sprawę poradzić. Wciąż przecież czekamy na mesjasza – Chochoła...”.


Zdecydowanie to prawda, wyszłam z teatru z przeświadczeniem, jak wiele przywar, bolączek, niemożności działania dotyczy nas tu i teraz – od sfery polityki, edukacji, finansów, rodziny. Przeszły mnie dreszcze, gdy w słowach chochoła „Miałeś chamie złoty róg – ostał Ci się ino sznur” usłyszałam melodię „Ody do radości”…

Zdecydowanie na plus odbieram scenografię. W akcie pierwszym blaszana ugryziona zębem czasu chata (nie sugerująca konkretnego momentu w historii Polski) stoi po środku sceny. Wewnątrz trwa zabawa, widzimy ją przez otwory drzwiowe i okienne, wypowiadane są przez nie niektóre dialogi. Ta miedziano-rdzawa kolorystyka skojarzyła mi się z ikonografią gdańskiego muzeum Solidarności, a także przywiodła na myśl pordzewiałe kopuły zabytkowych budowli, powoli zapomnianych, nieważnych… Moment przejścia między pierwszym a drugim aktem należy do ciekawszych, choć trwa za długo. Chata samoistnie powoli przewraca się. Sam moment unoszenia się ostro oświetlonej wewnątrz konstrukcji jest intrygujący, nieco magiczny. Przy stole siedzą bohaterowie z poprzedniej części, w usta niektórych włożone zostały kwestie zjaw. Moim zdaniem najciekawsza była Gospodyni, która stała się Wernyhorą. Nie wiadomo bowiem, czy jest ona żoną wyrzucającą mężowi pijaństwo, czy prawdziwym wieszczem a może po prostu delirycznym urojeniem. 



Po przerwie akt trzeci. Zamiast chaty, kilka mniejszych stołów zestawionych ze sobą, przy nich weselni goście ubrani na czarno, w tle chochoły. Jedynym niepasującym według mnie elementem jest Chochoł w kreszowym dresie. Choć sam pomysł nie jest zły, to zabrakło dopracowania i „pociągnięcia” tego pomysłu. 



Spektakl utrzymany jest w mrocznej konwencji horroru, czego najlepszym przykładem jest Chochoł z pierwszej części – jego monolog (od zachowania po sposób mówienia) skojarzył mi się z filmami o egzorcyzmach. Chochoł sugerował obłąkanie, ekstazę – uwierał widza.



Atmosferę grozy spotęgowała też muzyka. Momentami przypominała bowiem ścieżkę dźwiękową z „Psychozy” Alfreda Hitchcocka. Mikołaj Grabowski wybrał fragmenty z repertuaru polskich kompozytorów: Pawła Dampca, Pawła Szymańskiego i Tomasza Sikorskiego, które dodały wyrazu przedstawieniu, były nieoczywiste i intrygujące.

W spektakl zaangażowana została spora część artystów TN. Największe wrażenie wywarł na mnie Łukasz Schimdt w roli Gospodarza, Dawid Ptak w roli Jaśka oraz Olga Lisiecka jako Panna Młoda. Nie ukrywam, że niestety nie wszystkie kwestie wypowiadane na scenie były zrozumiałe, co utrudniało odbiór. Szybkość wypowiadanych kwestii (imitująca imprezowe szaleństwo) niestety nie oddała jakości literackich zapisanych w „Weselu”.


Przedstawienie Grabowskiego nie jest złe. Jednak czegoś w nim zabrakło. Sprawia wrażenie niedokończonego. Zdecydowanie też (ze względu na brak ingerencji w oryginalny tekst) łatwiejszy dla osób, które „Wesele’ czytały. Polecam nawet przypomnienie sobie treści przed samą wizytą w Nowym.

Spektakl kończy się pianiem koguta. Z offu rozlega się nagranie odgłosu ptaka, a na bocznych ekranach pojawia się film z piejącym kogutem, który w wyniku silnego wysiłku przewraca się. Trochę kiczowato. Jednak z przesłaniem – znów się nie udało, nie jesteśmy jednością. Zostajemy z pytaniem co dalej, jak pomóc temu chaosowi, w którym żyjemy. Czy w ogóle to możliwe?

Grabowski nie daje odpowiedzi. Ja niestety też jej nie znam.

https://teatrnowy.pl/spektakle/wesele/

 Kasia

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz