poniedziałek, 9 stycznia 2017

„Gwiezdne wojny” - legenda trwa…

George Lucas – filmowiec - marzyciel, już w latach 70 miał pełną wizję całej sagi „Gwiezdnych wojen”, którą podzielił na 12 epizodów i świadomość, żeby rozciągnięcie w czasie realizacji wszystkich części da wiele możliwości. Lucas okazał się świetnym scenarzystą, filmowcem, strategiem marketinu. Pomysł wszechczasów.




Oczywiście pomysł ewoluował, imiona bohaterów zmieniały się, konfiguracja wagi postaci także,  wytwórnia Century Fox z trudem godziła się na realizację ryzykownego przedsięwzięcia. W 2012 roku Lucas sprzedał prawo do realizacji kolejnych części wytwórni Disney, a  fani nie czekali długo.

Właśnie mamy w kinach  brakujący element historii – łącznik fabularny pomiędzy 3 a 4 częścią – „Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie”. Disney zapowiadał realizację spin-offów, czyli obrazów osadzonych w tym samym uniwersum, ale opowiadających inne, w zamyśle zamknięte historie.
Jaki jest ten film?  Mało w nim spaceopery, kosmicznej baśni znanej przede wszystkim z części 4-6.  Mało w nim psychologicznej analizy czarnego charakteru –cz. 1-3.

„Łotr1” nawiązuje mocno do heroicznego filmu wojennego, czy też  fabuły szpiegowskiej. Mamy walkę, oddział tajemniczych żołnierzy  ginie  jak alianci na plaży Omaha podczas lądowania w Normandii. Miecz świetlny występuje tylko w jednej scenie w ręku Vadera, rycerze Jady ukryci, nie pokazują znanej wszystkim siły. Niewidomy strażnik świątyni Jedy i naszyjnik na szyi głównej bohaterki Jyn Erso jest niewystarczającym śladem Mocy.  Bohaterem  nie jest rycerz Jedy, potomek Skywalkera a szeregowy rebeliant. Rozterki bohaterów są przyziemne, ludzkie.

Oczekiwaliście czegoś innego, musicie przyjąć różnorodność współczesnych realizacji GW. Najciekawszym elementem „Łotra1” jest rezygnacja z czarno-białego podziału wartości. Bohaterowie są  rzezimieszkami w służbie rebelii, pełnymi słabości, ale także  odwagi. Kosmiczna baśń ulotniła się, historię wykuwają zwykli ludzie.



 Akcja filmu toczy się w różnych miejscach, różnorodnych i ciekawych scenograficznie. Jesteśmy wraz z bohaterami filmu na planecie Scariff niczym egzotyczna wyspa, ale walka jest pomimo tej scenerii ciężka i ponura. Cały film jest utrzymany w mrocznej atmosferze.

Jestem trochę zawiedziona Felicity Jones, grającą Jyn Erso, tym bardziej, że wytwórnia postawiła w kampanii reklamowej na kobiecy pierwiastek tej historii. Kobieta walczy, motywuje, przewodzi, ale ta kobieta zagrała mało głęboko i emocjonalnie.
R2-D2 i 3PO zastąpione są godnie przez droida k-2SO, który ma swój charakter, skłonność do analizy prawdopodobieństwa i sarkastyczny  humor. Ten element filmu zagrał idealnie.


Legenda „Gwiezdnych wojen” trwa, bo fani, widzowie chcą, by trwała…  Film nie zadowolił wszystkich widzów, mnie nie, ale w różnorodności poszczególnych epizodów jest siła, którą przewidział Lucas.

Małgosia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz