wtorek, 24 stycznia 2017

Z przyjemnością do Muzycznego!

Małgosia: „Skrzypek na dachu” to przedsięwzięcie bardzo wymagające. Fabuła wielowątkowa, historia wymagająca szerokiej obsady, bardzo zróżnicowana warstwa wokalno- muzyczna i taneczna.
Poznański Teatr Muzyczny przygotował piękne przedstawienie, pomimo nierozpieszczających warunków sceny. Taki musical lubi przestrzeń. Objętość sceny Teatru Muzycznego jest skromna, ale została wykorzystana umiejętnie i wszechstronnie.

Kasia: Po „Skrzypku” utwierdziłam się w przekonaniu, że teatr ten zasługuje na siedzibę z prawdziwego zdarzenia. Spektakl był na bardzo wysokim poziomie. Masz jednak rację, scena tym razem naprawdę wydawała się za mała.

Małgosia: Wszyscy mamy w pamięci ekranizację Normana Jewisona z 1971 roku z Topolem w roli głównej, bardzo nostalgiczną ale i wesołą zarazem. Twórcy poznańscy także wykorzystali potencjał tej historii. Kiedy trzeba było poruszyli struny wzruszenia. Kiedy tekst podpowiadał, rozśmieszali widownię małżeńskim sporami Tewiego i Goude, czy też błogosławieństwami rabina.

Tewie mleczarz to w interpretacji Włodzimierza Kalemby dość poczciwy człowiek. Szukałam w nim większej przebiegłości i wyrazistości. Być może jestem przyzwyczajona do roli Topola i tej szelmowskiej gęby. Na tym tle Goude – Anita Urban pokazała się od bardziej malowniczej strony. Jako żona i matka jest daleko bardziej charakterystyczna. Uzupełniają się idealnie córki Tewiego. Prostolinijna Cejtl – Anna Lasota, odważna Hudel – Monika Buczkowska i nieśmiała Chawa – Joanna Olek. Ich losy to przykład asymilacji Żydów w Europie.
  
 

Kasia: W spektaklu zadebiutowali: Maciej Zaurski jako Motł Kamzoil oraz Łukasz Kocur jako Mendel - syn Rabina. W młodych aktorach siła! Naszą uwagę przykuł też solista Jakub Grzelak – młody tancerz niedawno gościł w naszej szkole, opowiadając najmłodszym o swojej pasji. 



Małgosia: Świetny obraz Anatewki dopełniają postaci drugoplanowe i ich głęboki wymiar: samotny Lejzor Woolf, swatka Yentel, rewolucjonista Perczyk. Bohater zbiorowy - mieszkańcy Anatewki to uczestnicy odejścia pewnego świata, świata harmonii, tradycji, współegzystencji. Nadchodzi czas selekcji, migracji, nietolerancji. Widzowie są świadkiem tej przemiany. Tak gorzko kończy się spektakl w Muzycznym. W przywołanej wcześniej ekranizacji do wychodzącego z Anatewki Tewiego przyłącza się skrzypek i zaczyna „rozbijać” napięcie, jakie towarzyszy bohaterowi podczas wygnania. W spektaklu poznańskim skrzypek pojawia się na pustej scenie i puentuje wygnanie. Nie daje nadziei na stabilizację. 



Kasia: Dla mnie nostalgicznie zaśpiewany został już najbardziej znany utwór tego musicalu: „Gdybym był bogaczem...” wykonany  tak, jakby Tewi wiedział, że nic z tego nie będzie…

Małgosia: Sukces Teatru Muzycznego leży w wysokim poziomie każdego elementu przedstawienia. Wszystko się musi dopełniać. I aktorzy, i ich przygotowanie wokalne, orkiestra i zespół baletowy.



To bardzo dobry spektakl, czego dowodem był aplauz na końcu. Teatr Muzyczny zawiesza sobie wysoko poprzeczkę, realizując klasyczne musicale, ale i także nowe tytuły.  Do Teatru Muzycznego chodzi  się z przyjemnością!


Kasia: Spektakl okazał się barwny, roztańczony, pełen muzycznych przebojów, które pozostały  w uszach jeszcze długo po wyjściu z teatru.
A  już w marcu „Jekyll&Hyde”, ale czekamy też oczywiście na nowe tytuły!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz