poniedziałek, 13 marca 2017

Silna i delikatna jednocześnie – Maria Skłodowska – Curie

Maria Skłodowska – Curie kojarzy nam się z wizerunkiem surowej naukowiec, która zrewolucjonizowała świat fizyki i chemii. Film Marie Noëlle przedstawia Skłodowską z zupełnie innej strony.

 Odkrycia naukowe są tylko tłem, migawkami. Nagroda Nobla, walka o objęcie stanowiska we Francuskiej Akademii Nauk, jej badania w starej szopie. Widzimy Skłodowską badającą promieniotwórcze związki bez zabezpieczeń, co skutkowało między innymi ranami na dłoniach. Mamy do czynienia z wielką pasją (świetna scena łóżkowa – widz myśli, że za chwilę dojdzie do zbliżenia małżonków, a oni zrywają się w nocy do laboratorium, by dokonać dyfuzji).






W filmie jednak najważniejsza jest prywatność badaczki. Wielka miłość do męża Piotra (Charles Berling), przerwana przez niespodziewany wypadek. Małżeństwo stanowiło dla niej unię dusz dwójki pasjonatów, dzielących się wszystkim i współpracujących ze sobą na każdym polu – w domu i w laboratorium. To także walka z męskim gronem naukowców, którzy próbowali udowodnić, że bez męża nic nie znaczy. Kiedy Maria stara się np. o możliwość prowadzenia wykładów, słyszy drwiące: „Profesorskich tytułów się nie dziedziczy”. Jednak dzięki wewnętrznej sile, uporowi, konsekwencji, ciężkiej pracy oraz wsparciu rodziny dopina swego. Zostaje pierwszym człowiekiem, który otrzymał Nobla dwukrotnie, jednym z zaledwie czterech i po dziś dzień jedyną osobą, która otrzymała tę nagrodę z dwóch różnych dziedzin w naukach przyrodniczych (fizyki i chemii).

Duża część filmu opowiada o romansie Marii Skłodowskiej-Curie z francuskim fizykiem Paulem Langevinem, który trwał około roku, w latach 1910–1911. Langevin był żonaty i porzucił swoją rodzinę. Maria Skłodowska-Curie w oczach prasy, zwłaszcza brukowej, była osobą rozbijającą rodzinę Langevinów, w dodatku była od Paula o 4 lata starsza, a poza tym była cudzoziemką. Sceny z kochankiem są niezwykle subtelne i pokazują Skłodowską jako piękną, delikatną kobietę o nietypowej urodzie. Po skandalu próbowano przekonać Marię, że nie powinna odbierać drugiego Nobla. Skłodowska (scena rewelacyjnie zagrana przez Gruszkę) stwierdza wtedy z drwiną, że gdyby za romanse nie przyznawano Nobla, żaden mężczyzna nie otrzymałby już tej nagrody.



Skłodowska w filmie to kobieta pełna pasji, jej badania miały służyć przede wszystkim medycynie i walce z chorobami nowotworowymi, To Europejka, wykształcona na Sorbonie matka, żona i kochanka. Doskonała pływaczka – sceny pływania rewelacyjne, ukazywały niezależność, tęsknotę za wolnością (w tamtych czasach kobiety rzadko potrafiły pływać). Widzimy pełną ciepła matkę (12 września przyszła na świat pierwsza córka Marii i Pierre’a – Irène, późniejsza laureatka Nagrody Nobla z chemii; 6 grudnia 1904 Maria urodziła trzecią córkę, Ewę – przyszłą biografkę matki, pianistkę i działaczkę pokojową.), która dbała o wykształcenie córek. Skłodowska w filmie nie jest bez wad, walczy ze słabościami, poszukuje szczęścia, zadziera z mężczyznami, nie radzi sobie z krytyką prasy i paparazzi pod drzwiami.

W tytułowej roli idealnie sprawdziła się Karolina Gruszka, która – jak mówi Małgosia – potrafi zagrać bardzo „po europejsku”. Moim zdaniem doskonale odwzorowała postać Curie, a jej nietypowa uroda pasowała do klimatu filmu (swoją drogą cały film zagrany jest w języku francuskim). Intryguje i zachwyca, kiedy trzeba jest krucha, w rozmowie z mężczyznami zaś stanowcza i oschła (chyba, że rozmawia z młodziutkim Einsteinem, który ewidentnie ją adorował).



Pozostali aktorzy też zasługują na uwagę. Arieh Worthalter jako Paul Langevin, Piotr Głowacki w roli młodego Alberta Einsteina, Andre Wilms wcielający się w teścia Marii oraz Daniel Olbrychski, zdeklarowany przeciwnik Curie. Bardzo dobra jest młodziutka Sasha Crapanzano, prezentując kilkuletnią Irenę Curie, Iza Kuna jako Bronisława, siostra Marii oraz Marie Denernaud w roli Jeanne Langevin.



Film składa się tak naprawdę z migawek wydarzeń pomiędzy nagrodami Nobla. Pokazuje walkę kobiety o niezależność, wielką siłę emocji i namiętności, idealnie odwzorowuje realia epoki tamtych czasów. Niezwykłą rolę odgrywają przepiękne zdjęcia Michała Englerta, które skutecznie rozbijają skostniałą formułę kostiumowej biografii.


Oglądając film warto jednak znać już trochę dorobek Skłodowskiej – bez tego widz może faktycznie odnieść wrażenie, że nagrody należały się tylko Piotrowi, a Skłodowska to kobieta rozbijająca małżeństwa. A w filmie chodzi zupełnie o coś innego.

Polecam!


Kasia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz