niedziela, 8 października 2017

Teatr Muzyczny rządzi! „Nine” to musical przez duże M!

Kasia: Kolejny raz Teatr Muzyczny udowodnił, że zna się na swojej robocie! Tym razem sięgnął po popkulturowy klasyk - słynny broadwayowski „Nine”. To musical Arthura Kopita (libretto) i Maury Yestona (muzyka i słowa piosenek) inspirowany filmami „Osiem i pół”, „Miasto kobiet” i „Casanova” a poniekąd także biografią włoskiego reżysera.

Małgosia: Polską wersję musicalu z 1982 roku przygotował Jacek Mikołajczyk, którego chwaliłyśmy już przy okazji „Zakonnicy w przebraniu”.


Kasia: Tym razem zupełnie inna historia. Podczas spektaklu szepnęłam Ci na ucho, że mamy do czynienia ze swego rodzaju psychoanalizą, emocje głównego bohatera rozłożone są na czynniki pierwsze.

Małgosia: Fabularnie główny bohater - Guido Contini, znany włoski reżyser filmowy i celebryta, w przeddzień 40. urodzin staje twarzą w twarz z kryzysem wieku średniego. Chce nakręcić nowy film, ale nie ma na niego pomysłu. W dodatku, jego żona Luisa, była aktorka, zastanawia się nad porzuceniem męża. Na horyzoncie pojawiają się inne kobiety: kochanka Carla Albanese, muza Claudia Nardi i producentka jego filmu La Fleur, które w głowie Guida mieszają się ze wspomnieniami jego czułej i kochającej matki oraz tajemniczej prostytutki Saraghiny.

Kasia: Spektakl zdecydowanie należy do kobiet – Anity Steciuk (Luisa), Sylwii Różyckiej (Carla), Anny Lasoty (Claudia), Joanny Horodko (matka), Małgorzaty Chruściel (Sarghina).


Małgosia: Dobrze bohaterowi pośród tych pięknych kobiecych sylwetek. Ta proporcja robi się niemalże symboliczna. Artystę stworzyły kobiety, towarzyszyły mu, inspirowały. Bez nich nie byłoby sztuki (sic!).

Kasia: Rewelacyjna była  Barbara Melzer w roli Liliane La Fleur. Aktorka wykreowała postać charakterystyczną, zapadającą w pamięć. Jej maniera w mówieniu nie była przesadzona, a kabaretowa gra z publicznością nie zaburzyła fabuły musicalu.


Małgosia: Uwielbiam Barbarę Melcer od „Metra” Józefowicza i cieszę się, żejej profesjonalizm i talent jest tak doceniany.

Kasia: Męskie role są dwie – 40-letniego bohatera zagrał Damian Aleksander – doświadczony aktor musicalowy, który kolejny raz nie zawiódł, 9-latka z kolei trochę nieśmiały Maksymilina Dinos.  Na początku trochę żałowałam, że w głównej roli nie zobaczymy Radosława Elisa – byłam ciekawa tej kreacji. Może to okazja, by obejrzeć spektakl jeszcze raz?



Małgosia: Strona muzyczna spektaklu mnie zachwyciła. To materiał dla mnie zupełnie nowy, nie znałam  wcześniej kompozycji, a  czułam, że się zakochuję w tych piosenkach. Warstwa muzyczna musicalu zawierała motywy włoskie, francuskie, nie zapomina o typowych brodwayowskich songach. Znamy piosenki - evergreeny pochodzące z musicali („ Memory” z „Kotów”, „If I  Were Rich Man” ze „Skrzypka na dachu”), piosenki z „NINE” mają szansę na taką popularność. Wykonania były wzruszające i zabawne. Cudowny glos Damiana Aleksandra, podkreślający duszę małego chłopca, trochę zagubionego, trochę nonszalanckiego.


Kasia: Nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie wspomniały o scenografii (charakterystycznym elementem jest na pewno wanna) i kostiumach. Kolejny raz Teatr Muzyczny doskonale poradził sobie z ograniczoną przestrzenią małej sceny i dość niekorzystnymi warunkami lokalowymi.



Małgosia: Uniwersalność scenicznej przestrzeni to atut tego spektaklu.

Kasia: Mariusz Napierała w rewelacyjny sposób wykorzystał każdy centymetr powierzchni, by przenieść nas do SPA, na plażę, na plan filmowy czy do mieszkania bohatera. I na dodatek stworzył miejsce dla nawet kilkunastu tańczących aktorów!

Małgosia: Na oklaski zasługuje i choreografia Pauliny Andrzejewskiej, jak i kostiumy Agaty Uchman. Wszystko w klimacie włoskiego kina z lat 60. Jest dużo przepychu, koloru, cyrkowej inspiracji.

Kasia: W pamięć zapadła mi żółta sukienka Claudii, skromna garsonka Luisy i oczywiście seksowna stylizacja Sarghiny.

Małgosia: Właśnie! Warto wspomnieć, że choć w musicalu nie brakuje erotyzmu, nie jest on w żaden sposób wulgarny. Carla czy Sarghina i owszem ociekają zmysłowością, ale robią to w sposób niegorszący, wyczuwają odpowiednią granicę. A kostium jest tak doskonałą częścią bohatera, że nie mamy wrażenia przebieranki, tylko drugiej skóry aktora.



Kasia: „Nine” to widowisko wizualne, intensywne, pełne barw i dobrej energii.

Małgosia: Ale nie pozbawione gorzkiej refleksji nad kondycją artysty, ruletką natchnienia. Niesamowity zespół, wzruszające songi, piękne wykonanie.

Kasia: Do Muzycznego chce się wracać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz