środa, 21 lutego 2018

Chciałam być jak mama!



O tej osobie chciałam napisać już kilka razy. Moja pierwsza nauczycielka, autorytet, osoba, przez którą sama wykonuję ten zawód, a przede wszystkim moja… mama.

Nauczycielka od zawsze, większość swojej kariery przepracowała w Szkole Podstawowej w Radomierzu, w której zresztą też przez pewien czas mieszkaliśmy. Praca zawsze była jej pasją. Brystol, wycinane litery, stosy zeszytów, sprawdzianów, to nieodłączny element wystroju naszego mieszkania. Mama to głowa pełna pomysłów, która nawet w wakacje prowadziła (za darmo!) zajęcia dla dzieci. Uwielbiała swoja pracę. Pomysły, które teraz wykorzystuję – lekturowe pudełka, zeszyty lektur, metoda światła znane mi są właśnie od niej. Na lekcjach musiało dużo się dziać – dziecko miało być w szkole szczęśliwe, zaangażowane, powinno (co przecież tak ważne w najmłodszych latach) lubić do szkoły chodzić. 

Wszyscy wiedzą, że do szkoły zawsze przychodzę  „obładowana” – książki, podręczniki, pomoce, magnesy, flamastry. Tak do pracy chodziła też moja mama, która zawsze powtarzała, że do pracy trzeba chodzić przygotowanym i  nie wyobraża sobie pójść do pracy z małą torebką. Gdzie zmieściłaby wszystkie pomoce, pudełeczka, kredki, wycinanki…

Typowa sowa (akurat w przeciwieństwie do mnie) - najlepsze pomysły rodziły jej się w nocy. Szkoła w Radomierzu bywała więc oświetlona i o 2 w nocy, kiedy akurat mama przypinała nowa gazetkę.

Jej żywioł to wydarzenia pozalekcyjne – harcerstwo, wycieczki, jasełka, konkursy. Zawsze przygotowane perfekcyjnie. Nauczyła mnie, że zawsze warto się starać i nie liczy się zdobyte miejsce, a wkład pracy, pokonanie swoich słabości, dlatego każde dziecko zawsze było nagradzane i motywowane. 

Uwielbiałyśmy razem kupować przybory do szkoły. Nie mogłyśmy doczekać się końcówki sierpnia, kiedy (każda ze swoja listą) „szalała” w sklepie papierniczym. Do teraz zresztą musimy mieć z mamą nowy piękny długopis na początek roku, a najlepiej cały piórnik. Od razu przecież wtedy chce się uczyć.

Często mamy inne zdanie, posprzeczamy się, ale choć pewnie nie zawsze umiem to pokazać, jest ona dla mnie największym autorytetem, nie tylko w sprawach szkolnych. Moja mama – Ewa Kędziora -  bez szkoły nie potrafi żyć. Zaraz po przejściu na emeryturę pracowała, by pomóc mi finansowo na studiach. Polonistykę skończyłam już dawno temu, a mama…. od 1 marca zaczyna pracę w nowej szkole.

Chyba lubi uczyć – ma tak samo jak my!
Kasia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz