niedziela, 11 października 2015

Pierwsze kroki w szkole - odcinek 1

Nadszedł ten dzień. 
Szkolny hol zapełniał się biało - granatowymi postaciami, które zadzierały głowę do majestatycznie podwieszonych pod sufitem Pippi i Koziołka Matołka. Dwie ogromne instalacje łypały na dzieci - szczerbatym uśmiechem – Pippi i kozią bródką – Matołek. Przejęcie było widoczne na wszystkich twarzach rodziców, na twarzach dzieci sporadycznie.
Dalej nastąpiła oczekiwana część oficjalna i artystyczna, ale dość niecierpliwie potraktowana przez zgromadzonych. Wszyscy rodzice i dzieci czekali na właściwie dla siebie pojęty punkt kulminacyjny. Nie przemówienia, nie wiersze były w tej uroczystości najważniejsze. Wszystko stało się jasne, gdy z zaułka szkolnego korytarza pojawiły idące gęsiego nauczycielki – wychowawczynie klas pierwszych. Po holu przeszło długie westchnienie, a głowy zaczęły wychylać się to w jedną, to w drugą stronę. Za chwilę miało się wyjaśnić, która z pań dostanie którą grupę dzieci… I my zatrzymaliśmy oddech, taksując spojrzenie, uśmiech, powierzchowność kandydatek na ukochaną panią naszej Nadii. Czy ktoś w ogóle może zastąpić jej panie z przedszkola? Mieliśmy szczere wątpliwości. Mijały długie minuty, poszczególne panie opuszczały hol ze swoją gromadką biało-granatowych  kurczątek. Tej nam było szkoda, tej nie… Tę już polubiliśmy, tę bez żalu żegnamy. Nagle wzrok Nadii padł na niebieskooką szatynkę z puszystą grzywką, która stała pośród ostatnich kandydatek i spokojnie oczekiwała na swoją kolejkę. Ktoś wcześniej zaganiał pisklęta z 1e. Poderwałyśmy się lekko z Nadią w oczekiwaniu na rozwój wypadków.
- Mamo, a ta pani? – szepnęła Nadia i wiedziałam o kogo chodzi.
Przez moją głowę przeleciały jak tajfun afirmacja, wizualizacja, zaklęcia i czary. Kiedy niebieskooka szatynka przedstawiła się swoim dźwięcznym, spokojnym głosem zrozumiałyśmy z Nadią, że jest nam przeznaczona. Lista dzieci jaką odczytała, ciągnęła się przez Be eF Jot eŁ O eR, by w końcu zawiesić w powietrzu imię i nazwisko mojej córki.
- Moja pani… - szepnęła z ulgą Nadia.

KOMENTARZ

Tyle się mówi i pisze o przygotowaniu polskiej szkoły na przyjęcie sześciolatków. Szkoły rozumianej jako system i szkół konkretnych znanych z nazwy, do których posyłamy nasze dzieci. Powiedzmy sobie szczerze, goniąc zachodnie systemy edukacyjne, nie dogonimy zachodnich standardów edukacyjnych jeśli chodzi o warunki lokalowe, pomoce edukacyjne dla sześciolatków i poczucie bezpieczeństwa. Natomiast największą siłą polskiej oświaty są nauczyciele. Od nich zależy wszystko. Od ich przygotowania, kompetencji, doświadczenia, podejścia, kreatywności. Oni są w stanie uzupełnić i naprawić wszystko: braki podręcznika, zaniedbanie środowiska, nikłe środki na edukację. I jeśli zabraknie w szkołach wielu wymaganych elementów koniecznych dla szeroko rozumianego bezpieczeństwa sześciolatka, a będzie w niej dobry, życzliwy nauczyciel – wychowawca, to i tak przewiduję sukces wchodzącemu do szkoły młodemu człowiekowi. Jeśli nauczyciel będzie traktować swój zawód jako  wypadkową pracy i przyjemności, profesji i pasji, to znaczy, że macie do czynienia z nauczycielem z powołania. Takich nauczycieli dla Waszych sześciolatków Wam  życzę.

Małgosia (mama Nadii)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz