poniedziałek, 3 lipca 2017

Nowa, inna, zachwycająca – „Ania, nie Anna”

Wydawało mi się to niemożliwe, że spodoba mi się inna serialowo – filmowa wersja „Ani z Zielonego Wzgórza” niż ta z z Megan Followes w roli głównej. A jednak nowa produkcja to dla mnie serial roku. Scenarzystką nowej wersji przygód słynnej Ani jest zdobywczyni Emmy - Moira Walley-Beckett („Breaking Bad”). Każdy odcinek wywoływał we mnie tak wiele emocji, że aż trudno to opisać.


Przede wszystkim obsada: Mateusz Cuthbert (R. H. Thomson) jest najcieplejszym i najbardziej nieporadnym starym kawalerem srebrnego ekranu. Geraldine James jako Maryla – jednocześnie surowa, zdystansowana i kochająca, twarda i delikatna. Lucas Jade Zumann jako Gilbert Blythe jest istnym wcieleniem marzeń małych dziewczynek. A Ania…? Amybeth McNulty to strzał w dziesiątkę. Dziewczynka o tak przedziwnej urodzie, że świetnie na niej leżą słowa „chuda, brzydka, niezdarna i piegowata” – a jednocześnie tak magnetyczna, pełna dobrej energii i śliczna… Zupełnie naturalnie wchodzi w rolę outsiderki, wyróżnia się na tle innych dzieci i skupia na sobie całą uwagę.




„Nowa” Ania różni się zasadniczo od tej znanej z powieści Montgomery i dotychczasowych ekranizacji. Przede wszystkim uwagę skupiają jej traumatyczne wspomnienia i koszmary z czasów przebywania w sierocińcu i patologicznych rodzinach. Wyłania się z niej prawdziwa feministka – w szkole, kiedy głośno mówi o miesiączce (jest nią jednak zaskoczona i nieszczęśliwa z jej powodu) i rosnącym biuście, czy kiedy próbuje wykonywać męskie prace, by udowodnić, że francuski chłopiec zatrudniony w gospodarstwie nie jest Mateuszowi potrzebny. Zostaje odrzucona w szkole, kiedy okazuje się, że dzięki przebywaniu w domu pani Hammond doskonale orientuje się w sprawach seksu. Inne dziewczynki sprawy menstruacji i szeroko rozumianej intymności do tej pory traktowały jako temat tabu… Ania zaś za największą karę uważa słowa pastora, że kobieta ma być przede wszystkim… żoną. Oczywiście jest to po części Ania, którą znamy z książki, czyli dziecko samotne, niekochane, przerażone i bardzo smutne, ale też pokręcone, mające tendencję do tworzenia wyimaginowanych światów (w książce to było urocze, tu jest niepokojące) i często agresywne i wybuchowe.



Serial wprowadza wiele innych nowych wątków, głównie po to, by lepiej nakreślić tło psychologiczne postaci – Gilbert opiekuje się śmiertelnie chorym ojcem, który wkrótce umiera, Maryla nie może pogodzić się z utratą swojej niespełnionej miłości, Mateusz, kiedy jedzie po sukienkę dla Ani, spotyka swoją dawną, największą miłość, zastanawia się nawet nad samobójstwem. Samotność Cuthbertów tłumaczona jest traumą po przedwczesnej śmierci ich brata. Kiedy Maryla zgubi broszkę, zagrozi Ani, że odeśle ją do sierocińca. To spowoduje ze Ania ucieknie a Mateusz będzie ścigał ją na koniu ze wszystkimi przeszkodami, jakie mogą go po drodze spotkać, łącznie z wypadkiem i znalezieniem się w szpitalu, a także spotkaniem pedofila na dworcu. Cały pierwszy sezon kończy się zaś sprowadzeniem (w celu ratowania domu) na Zielone Wzgórze tajemniczych lokatorów…

Warto wspomnieć również o przepięknych kadrach. Zwłaszcza dzikie, nieco surowe, romantyczne plenery. A do tego jeszcze dopracowane kostiumy (wymarzona sukienka Ani z bufkami jest przepiękna!) i klimatyczne wnętrza… w mgnieniu oka przenosimy się w XIX wiek, do malowniczej, małej miejscowości, w której życie toczy się powoli, a ludzie zajmują się przede wszystkim swoimi drobnymi, prozaicznymi sprawami. Pozornie...


Serial to przede wszystkim emocje, ale czy właśnie taka nie była Ania? Czy bohaterka na każdym kroku nie słyszała zdania „za dużo dramatyzujesz”? „Ania, nie Anna”  stawia na realizm, a nawet flirtuje z naturalizmem, ale koniec końców widzom zawsze udziela się pozytywna postawa głównej bohaterki. Ta bowiem, w kreacji absolutnie cudownej Amybeth McNulty, wręcz zaraża energią, w odpowiednich momentach bawiąc i wzruszając. Mam też wrażenie, że pod wpływem tej produkcji warto jeszcze raz sięgnąć do książki i przeczytać ją pod innym kątem, a nawet zaproponować jako lekturę starszej młodzieży... 

Serial polecam z całego serca i nie mogę doczekać się drugiego sezonu!


Kasia

2 komentarze: