sobota, 26 sierpnia 2017

Fikcyjne spotkanie mistrzów, czyli „Kolacja na cztery ręce” w ramach Teatru na Wolnym

Małgosia: „Kolacja na cztery ręce” Paula Barza - bardzo znana sztuka, z powodzeniem grana na całym świecie. Za każdym razem inna, za każdym razem niesamowicie aktualna. Znamy spektakl telewizyjny Kazimierza Kutza z Romanem Wilchelmim i Januszem Gajosem oraz propozycję Teatru Nowego. Bach czy Händel, Händel czy Bach, który z nich pierwszy, który ważniejszy, który większy? Światowe salony ukochały obu, ale jakimi uczuciami?

Kasia: Teatr na Wolnym zaproponował spotkanie z Emilianem Kamińskim i Edwardem Lubaszenko, którzy w Teatrze Kamienica grają ten spektakl z dużym powodzeniem. Niemiecki muzykolog Paul Barz opisał fikcyjne spotkanie kompozytorów Jerzego Fryderyka Händla i Jana Sebastiana Bacha w 1747 roku, w Hotelu Turyńskim w Lipsku. Rówieśnicy wiodą życie w całkowicie odmienny sposób. Händel cieszy się zaszczytami i majątkiem, luksusami, Bach skromnie wypełnia rolę kantora w kościele św. Tomasza w Lipsku. Obaj obserwują się przez lata i zazdroszczą sobie wzajemnie muzycznych dokonań, ale i życia.



Małgosia: I w takim dramatycznym nabrzmieniu tego, co chcą sobie powiedzieć, spotykają się, a widzowie mają okazję obserwować pojedynek osobowości na scenie. Jest to za każdym razem, przy każdym spektaklu, pojedynek aktorski.

Kasia: Obydwaj to muzyczni geniusze, ale o zupełnie innych charakterach. Głównym zadaniem aktorów grających w tej sztuce to właśnie uwypuklenie owych różnic.

Małgosia: Emilian Kamiński wybrał dla swej postaci wizerunek eleganckiego, sztucznego bawidamka, który jednak pod tą maską kryje swoje gorzkie refleksje o władzy, elicie, a Lubaszenko zminimalizował środki aktorskie i był trochę rubaszny, trochę nieobyty. Ironia oplatała te postaci podczas spektaklu. Aktorzy, słowami bohaterów, drwią z samych siebie, z potrzeby sławy, poklasku.

Kasia: Wisienką na torcie była rola Macieja Miecznikowskiego z ariami operowymi i niesamowitą gitarową wkładką „Zacznij od Bacha”, która kończyła pierwszy akt.




Małgosia: Inscenizacja Krzysztofa Jasińskiego oparta była także na kulinarnych grach. Bohaterowie mówią o jedzeniu, pokazują jedzenie i w końcu je także konsumują we właściwy dla siebie sposób.

Kasia: Trochę jednak nie rozumiem, dlaczego fortepian jest stołem, w nim ukryte są potrawy. Wiem, wiem, mało miejsca, pomysł inscenizacyjny….

Małgosia: Wyróżnikiem spektaklu były jego nawiązujące do współczesności komentarze o powiązaniu władzy i sztuki, o tym, jak władza wykorzystuje artystów, jak artyści potrzebują aprobaty władców. Aktorzy przełamywali magiczną linię sceny, dopraszając się odpowiedzi na niektóre pytania od widowni. Fikcyjne spotkanie tych dwóch postaci stanowi okazję do refleksji nad zaskakująco współczesnymi problemami. Czy pogoń za sukcesem, władzą i wpływami może dać człowiekowi szczęście? Jaka jest cena sławy? Czy sztukę można wycenić?

Kasia: Na pewno spektakl ten był też wyjątkowy z zupełnie innego powodu – złośliwości rzeczy martwych. Nagle przestały działać mikroporty aktorów i…. na moment spektakl przerwano. Sam Kamiński nie mógł powstrzymać się od śmiechu.

Małgosia: Aktorzy, jak na profesjonalistów przystało, poradzili sobie fenomenalnie, z dystansem podchodząc do tej sytuacji. Choć pojawienie się w pokoju Hotelu Turyńskiego pana od mikrofonów było osłabiające. Publiczność, jak wytrawna widownia antyczna, dała dowód, że wierzy w ten umowny świat teatru i powróciła w skupieniu do spektaklu.

Kasia: Tegoroczny cykl Teatru na Wolnym sprawił, że poznaniacy zostali obdarowani różnorodnymi spektaklami i mogli się cieszyć spotkaniami z niezwykłymi osobowościami aktorskimi.

Małgosia: Czekamy na kolejne kulturalne inicjatywy Poznania i kończymy słowami reżysera spektaklu Krzysztofa Jasińskiego, który tak zawsze kończył soje benefisy w Teatrze STU w Krakowie:

Kochajcie sztukę!

Kochajcie teatr!

Kochajcie artystów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz