– Czy zza muru widać było coś po
aryjskiej stronie?
– Tak. Mur sięgał tylko pierwszego
piętra. Już z drugiego widziało się Tamtą ulicę. Widzieliśmy karuzelę, ludzi,
słyszeliśmy muzykę i strasznie żeśmy się bali, że ta muzyka zagłuszy nas i ci
ludzie niczego nie zauważą, że w ogóle nikt na świecie nie zauważy - nas,
walki, poległych... Że ten mur jest tak wielki – i nic, żadna wieść nigdy się o
nas nie przedostanie.
To nie było w porządku: należało
umrzeć z fajerwerkiem. Wtedy ten fajerwerk był bardzo potrzebny – należało
umrzeć, wezwawszy przedtem ludzi do walki. Właściwie tylko o to mamy do niego
pretensję. – „My"? – Ja i moi przyjaciele. Ci nieżyjący. O to, że uczynił
swoją śmierć własną, prywatną sprawą. My wiedzieliśmy, że trzeba umierać
publicznie, na oczach świata.[...]
Większość była za powstaniem. Przecież
ludzkość umówiła się, że umieranie z bronią jest piękniejsze niż bez broni.
Więc podporządkowaliśmy się tej umowie. Było nas wtedy w ŻOB-ie już tylko
dwustu dwudziestu. Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o
to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas z kolei przyszli. Chodziło tylko o
wybór sposobu umierania.
„Zdążyć
przed Panem Bogiem” H. Krall
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz