Małgosia:
Równina
drzew oliwnych
mrokiem okryta,
jak wachlarz się otwiera
i zamyka.
Ponad gajem oliwnym
trwa nachylone niebo.
Spadają chłodne gwiazdy
ciemną ulewą.
Na mglistym brzegu
rzeki
drży półcień i szuwary,
i pomarszczył się wiatr
szary.
Z oliwek
ciężko zwisają krzyki.
To chmara
ptaków uwięzionych
rozpościera w ciemnościach
długie ogony.
F. G. Lorca, przełożyła Irena Kurao-Bogucka
F. G. Lorca, przełożyła Irena Kurao-Bogucka
Uwielbiam poetów wśród prozaików, a tu mamy
sytuację, w której dramatopisarz, Federico Garcio Lorca, wykorzystuje swoje
doświadczenia poetyckie i nawleka elementy historii jak koraliki na
andaluzyjską bransoletę w atmosferze duszności, upału i tajemnicy.
Kasia: Rzeczywiście, realizatorzy postarali
się były odczuwalne, wpisane w sztukę stany, upał, duchota, walka bohaterów ze
spiekotą dnia i ich nocne wędrówki po patio.
Małgosia: Czułam nawet końskie zapachy
przenikające gdzieś z boksów w pobliżu domu.
Kasia: Do tego pełne wrażenia dźwiękowe:
dzwony kościoła, cykady, które w kulminacyjnej scenie wciskają się do mózgu
bohaterów i widzów, odgłosy zamkniętej starej matki, hiszpańskie pieśni i
niepokojący instrumentalny podkład.
Małgosia: W tej otoczce dom Bernardy Alba
staje się rzeczywisty. Obserwujemy główną salę domu, ale bohaterki dają się
podglądać w swoich pokojach, dzięki
specjalnie zaaranżowanej przestrzeni – bocznym przeszklonym korytarzom.
Kasia: Widz ma szansę obserwować osoby dramatu we wzajemnych
relacjach, a także w indywidualnych prezentacjach.
Małgosia: Powiedzmy w końcu o czym jest ta
sztuka…
Kasia:
Oto po śmierci męża Bernarda Alba zostaje sama z pięcioma córkami i
decyduje o ośmioletniej żałobie, podczas której żadna nie wyjdzie poza granice
domu. Dla matki gorszące jest nawet wystawanie w oknie lub pod płotem domu.
Zaczyna się trochę baśniowo – wdowa, pięć córek gotowych do zamążpójścia, w
oddali tajemniczy mężczyzna, którego każda chciałaby dla siebie, do tego
mnóstwo niedopowiedzeń i tajemnic…
Małgosia: Klasyczna przemoc domowa.
Represyjny rodzic.
Kasia: Dla córek jest to stan, którego
udźwignąć nie mogą, nie potrafią. Każda z nich radzi sobie z tym inaczej i płaci
za to inaczej. Angustias – najstarsza,
łapie się planu zamążpójścia za Pepe Romano, jedynej możliwości wyrwania
z domu.
Małgosia: Magdalena w niemym seansie obwija
piersi bandażem (niejasność płciowa). Martirio śpi ze zdjęciem ukochanego
siostry. Amelia staje się wyuzdaną i zboczoną.
Kasia: A Adela zdradza siostrę z Pepe Romano
i popełnia samobójstwo.
Małgosia: „Uwięzione ptaki” jak napisał Lorca
dziczeją, popadają w szaleństwo, dziobią się i unicestwiają. Tak jest z córkami
Bernardy. Matka nie zaznawszy szczęścia w życiu odmawia im prawa do własnego,
choćby krótkiego przejawu szczęścia.
Kasia: Bernardę zagrała Antonina Choroszy, nazywana
przez nas królową Nowego. Patos,
dokładność słowa, przemyślany każdy gest i ruch. Próbuję być facetem w spódnicy, twardą ręką wychować córki, niestety przez to nikt nie jest szczęśliwy.
Małgosia: Jestem zachwycona Małgorzatą Łodej
– Stachowiak w roli Poncji. Świetny łącznik pomiędzy nieszczęściem matki a
nieszczęściem córek. Jest znakomita w scenie, w której wymachuje chustą imitując klimatyzację,
jednocześnie wypowiadając monolog o sytuacji we wsi.
Kasia: Cała piątka córek to zaś postacie zindywidualizowane, które łączy
potrzeba miłości i wyrwania się do świata zewnętrznego. W Amelii, Augustias,
Adeli, Martirio i Magdalenie kotłują się więc najrozmaitsze emocje - przechodzą
one od aktów desperacji i napadów szału po absolutną pokorę i uległość wobec
matki, zmieszaną ze strachem. Każda z aktorek – świadoa swego ciała Dorota
Abbe, Edyta Łukaszewska, Anna Lngner, Justyna Pawlicka – Hamade i Julia
Rybakowska przekonały mnie.
Małgosia: Nie ma mężczyzn w tym spektaklu
(Michał Kocurek gra służąca Anę) i w tym dramacie. Zadziwiające, że my kobiety
potrafimy sprawić sobie ból, nie potrzebujemy do tego mężczyzn i ich
testosteronu.
Kasia: Jednak trzeba przyznać, że w postaci
An czuć pierwiastek męski, całkowicie jednak zdominowany osobowościami i
nastrojami kobiet. Nic nie mówi, lekko się tylko uśmiecha, ciekawi ją to, co
dzieje się dookoła niej, jednak równocześnie wyłączona jest z głównego biegu
zdarzeń Ana jest więc wiecznie obecnym cieniem w bezkształtnej spódnicy, cichym
wykrzyknikiem sumienia - nie komentuje, nie ocenia, nie narzuca się, po prostu
jest. Nie zapominajmy o Marii Josefie (Irena
Dudzińska). Ofiara Bernardy? A może córka była jej wierną kopią? Dlaczego jest
więziona? Dlaczego postradała zmysły?
Małgosia: Bardzo dobry spektakl dzięki
współgraniu wszystkich elementów. Świetny zespół, który potrafi wypluć na
scenie trzewia, żeby pokazać człowieczą ułomność. To kosztuje, widać w twarzach
i ciałach aktorów podczas braw, ale za to kochamy artystów. Takie spektakle
lubię.
Płacz, krzyk, rozpacz na scenie a moje osobiste katharsis.
KASYDA O PŁACZU
Zamknąłem drzwi od balkonu,
bo nie chcę słyszeć płaczu,
lecz spoza szarych murów
nic
się nie słyszy prócz płaczu.
Mało jest aniołów śpiewających,
mało jest psów co szczekają,
a w mej dłoni tysiąc skrzypiec się mieści .
Płacz jest niczym pies olbrzymi,
płacz jest jak anioł olbrzymi,
płacz
jest jak skrzypce olbrzymie;
nadmiar łez knebluje paszczę wiatru
i nie słychać nic prócz płaczu.
F. G. Lorca, przełożyla Zofia Szley
Kasia: Czapki z głów przed całą obsadą Nowego. Zrobiliście kawał dobrej
roboty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz