„Jeśli
sądzisz, że w dobie komputerów sztuka czytania zanikła zwłaszcza wśród dzieci,
to niezawodny znak, że jesteś Mugolem” - to zdanie z okładki pierwszej części
polskiego wydania „Harry'ego Pottera” idealnie podsumowuje fenomen przygód
najsłynniejszego młodego czarodzieja na świecie. 26 czerwca 1997 roku, czyli
równo 20 lat temu, do brytyjskich księgarń trafił pierwszy tom sagi J.K.
Rowling.
Chociaż
książkę przetłumaczono na 67 języków, nic nie wskazywało na to, że „Harry
Potter i kamień filozoficzny” okaże się hitem. J.K. Rowling szukała wydawcy
blisko rok, bo wszyscy, do których się zwracała, mówili jej, że książka jest...
za długa i za nudna. Cztery lata później do kin trafił pierwszy film z serii o
Harrym i jego przyjaciołach.
Cała
seria zmieniła wyobrażenie o rynku książki dziecięcej, która do tej pory była tania, gdzie nie płaciło się
wysokich tantiem i zaliczek. Dla dużych wydawnictw to nie był biznes. Potter
zmienił to na całym świecie. To po serii książek o Harrym Potterze zaczęły
wyrastać inne sagi i cykle książek dla najmłodszych.
Doskonale
pamiętam oczekiwanie na kolejne tomy, noce z książką, czytanie na podłodze w
Empiku. Wokół książki toczyły się też dyskusje o złych mocach, okultyzmie,
kościele. Jedno jest pewne – było o niej głośno!
Muszę
przyznać, ze ja całą serię przeczytałam dopiero trzy lata temu. Była to
prawdziwa przygoda. Żałowałam, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale też
cieszyłam się, że mogę przenieść się w ten magiczny świat z nutą niepewności,
co będzie dalej.
Zachęcam
również do lektury ciekawego artykułu mówiącego o skutkach tego czytelniczego
fenomenu:
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz