Czym dla mnie pachnie zima? Zapachem numer jeden jest zapach mandarynek. Chyba żaden
inny nie przywołuje we mnie tak pozytywnych skojarzeń.
Zima
to również zapachy przypraw korzennych – cynamonu, goździków, imbiru. Uwielbiam
wieczory z ciepłą herbatą z cytryną i pysznymi piernikami. Zima kojarzy mi się
również z zapachem kawy i czekolady. Gdy na dworze mroźno, trzeba w końcu
właściwie uzupełniać kalorie.
W okresie grzewczym w naszych mieszkaniach intensywniej pachnie suszone pranie,
częściej palimy świeczki i kadzidełka. O tej porze roku kobiety częściej
sięgają po mocniejsze perfumy, nie tylko przy okazji wielkich wyjść (a tych w
tym okresie też nie brakuje – święta, sylwester, bale karnawałowe). Jeśli żywa choinka to koniecznie pachnący
świerk, szkoda tylko, że tak szybko gubi igły.
Na
myśl przychodzi mi jeszcze jeden zapach, bardzo specyficzny. Kiedy, jako
dziecko, mieszkałam w szkole, funkcję suszarni pełnił szkolny strych. W bardzo mroźne
dni ubrania, zwłaszcza jeansy, potrafiły stać się sztywne, ale pachniały
wyjątkową świeżością, „mrozem”.
Jestem
typowym „zmarzluchem”, zima to dla mnie ciężki czas. Przywołane wyżej zapachy
pozwalają mi jednak przetrwać tę porę roku. Powoli
zabieram się więc za wbijanie goździków w soczystą pomarańczę.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz